No tak teraz będzie dużo trudniej, bohaterka spotyka na swojej drodze Andy'ego i Asha. Słowo daję, nie wiem który bardziej mnie przeraża z racji różnicy wzrostu - sporej różnicy.
Biedny Christian nie wiedział jak interpretować to zachowanie, przecież nic nie zrobił. Po rozmowie z CC i graniu z nim Meg poszła odpocząć. To już było dla niej za dużo. CC naruszył jej przestrzeń życiową i terytorium. Przestraszyła się, że ją zaatakuje. Oddaliła się kawałek od miejsca gdzie fani rozmawiali z chłopakami. Stanęła i przysłuchiwała się rozmowie dwóch tlenionych blondynek.
- On musiał coś jej zrobić, bez powodu nie traci się dziecka. Przecież jeśli się zaszło w ciążę normalnie to nie traci się dziecka. On musiał ją zgwałcić, bo często po gwałcie dochodzi do poronienia...
Miała dość słuchania tych głupot.
- Wy naprawdę zastanowiłyście się co mówicie? Mienicie się fankami zespołu, a mówicie takie bzdury, że aż żal słuchać. Zniknijcie stąd, bo wypowiadacie się o człowieku, którego nie znacie. - powiedziała.
Chwilę później podeszła do niej jakaś kobieta, której Meg nie znała.
- Dziękuję pani za to co pani powiedziała. Rzeczywiście straciłam dzieciątko, ale nie dlatego, że mój mąż coś mi zrobił, tak się po prostu czasem zdarza.
- Nie ma mi pani za co dziękować, po prostu powiedziałam co myślę, to tyle. - powiedziała i w sumie właśnie wtedy nie wiedzieć czemu zaszkliły jej się oczy. Zazdrościła dziewczynie, oczywiście nie tego, że straciła dziecko, ale tego, że nie musiała przeżywać tego sama, że ma kogoś, kto ją wspiera...
- Zazdroszczę pani, oczywiście nie tego, że pani straciła swoje dzieciątko, ale tego, że nie przeżywa pani tego sama, że nie została pani skrzywdzona na tyle... by się bać wszystkiego i wszystkich... - powiedziała i poszła.
Kobietę zatkało. Nikt nigdy nie zrobił jej krzywdy, wiedziała że może ufać swojemu ukochanemu, który byłby gotowy oddać za nią życie, skoczyć w ogień, ona dla niego zrobiłaby to samo. Jednak poruszyły ją słowa nieznajomej.
Po chwili dołączył do niej jej mąż. Przytuliła się do niego.
- Andy jakieś dwie głupie baby gadały o tobie takie dyrdymały... jednak ktoś w to nie uwierzył i stanął w twojej obronie... Tylko że potem...
- Co potem...?
- Powiedziała, że mi zazdrości tego, że nie jestem sama, że nikt nie zrobił mi krzywdy na tyle bym się bała wszystkich i wszystkiego.
- Kochanie nie myśl o tym...
- Wiesz mnie po prostu to dotknęło,wiesz że jestem wrażliwa na krzywdę ludzką i nie tylko ludzką. Żal mi ludzi, którzy żyją bez nadziei na lepszą przyszłość. Widziałam jej oczy, były przeraźliwie smutne.
- Rozumiem.
Meg musiała odejść, bo miała ochotę popłakać w samotności. Po prostu zazdrościła ludziom, którzy nie przeżyli czegoś, co zmieniło by ich wiarę w innych ludzi. Zazdrościła tym, którzy potrafili znaleźć drugą połówkę i są szczęśliwi. I potrafią żyć, tak po prostu żyć.Cieszyć się życiem, że nie czują, że może ich spotkać coś złego, że ktoś ich skrzywdzi.
- Juliet?
- Tak.
- Naprawdę cię to dotknęło?
- Widzisz najbardziej dotknęło mnie to, że ona nie wierzy w to, że ludzie mogą być dobrzy, tak fajnie o tobie mówiła, ale sama nie chce uwierzyć w to, co sama powiedziała.
YOU ARE READING
Szczęście nie jedno ma imię
FanfictionHistoria jaką chcę opowiedzieć, zmieniła życie kilku osób, na zawsze. Nie zaczyna się ona szczęśliwie dla pewnej młodej dziewczyny. Czy wiecie jak to jest czuć, że nic dobrego w życiu cię nie spotka? Że zasługujesz jedynie na pogardę i wyzwiska? Lu...