ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY

1K 91 25
                                    

Od  autora: W następnym rozdziale Bluey (w końcu zdecydowałam jak się będą nazywać).
/w mediach "Hole in my heart/

Edmund kolejną minutę przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Wcale nie odczuwał potrzeby malowania się, upiększania, ukrywania swojej brzydoty, ale przez myśl mu przeszło, że mógłby się postarać dla Davida, dlatego znalazł się w tym miejscu. W małym pokoju, z brzydkimi kafelkami i pajęczyną w jednym z kątów u góry, no i tymi dwoma dziwnymi kaktusami na parapecie małego okienka — Ed nigdy nie zrozumiał, co tu robiły. 

Edmund przejechał palcem po swoich opuchniętych ustach, które wyglądały jak gryzione przez kogoś, a on był pewien, że nikt ich nie gryzł. Nie wiedział czemu, poczuł się źle. Przecież nie powinien nienawidzić siebie, nie miał do tego żadnych powodów.

— Ed!

Edmund uśmiechnął się chwilę później, po czym zacisnął zęby, bo sam przeraził się swojej twarzy. Przetarł szybko oczy, w których wezbrały się łzy, po czym nałożył sweter, leżący na koszu od prania. Na swoje kościste, blade ciało także nie chciał patrzeć i nie chciał, żeby ktoś patrzył na nie.

— Ed — Edmund odwrócił głowę, ojciec stał w wejściu do łazienki. — Młody się rozchorował, więc wziąłem nocną zmianę. Nie będzie mnie w domu. Poradzisz sobie?

— Oczywiście, tato — powiedział Ed, ciesząc się, że został chociaż o tym poinformowany. — Jutro idę do Rylana na urodziny.

— Aha — mruknął Gideon, łapiąc się za kark. — Baw się dobrze. Tylko nie przesadź.

— Dobrze, tato.

Lekko zakłopotany Gideon wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi, a Ed znowu został sam ze sobą i ze swoją okropną twarzą. Pomyślał o Blue, który każdego dnia wyglądał niesamowicie nawet się nie starając. To nie tak, że mu zazdrościł, Edmund chciał tylko, żeby ludzie patrzyli na niego z taką chęcią jak na Blue. Ale było to niemożliwe.

Ed nie miał złudzeń.

Chwilę później zszedł na śniadanie. Powinien marnować czas na spędzanie wolnych chwil ze swoim ojcem.

*****

Edmund nie potrafił powiedzieć, czy miłym zaskoczeniem dla niego było przywitanie Davida na korytarzu w drodze na pierwszą lekcję i w dodatku na oczach tych wszystkich uczniów i nauczycieli. Próbował się nie uśmiechnąć, gdy David poczochrał jego włosy i objął go ramionami od tyłu.

— Hej, laleczko — powiedział alfa, całując Eda w ucho. — Stęskniłem się za twoim pięknym zapachem.

— Nie pachnę — przypomniał zdziwiony Edmund. — Jestem betą.

Jestem omegą — pomyślał jednocześnie, zaciskając dłonie na nadgarstkach Davida. Stali na środku korytarzu niedaleko sali pani Taft, z którą Edmund miał mieć pierwszą lekcję. Wolał jej się w żaden sposób nie narażać, a na pewno nie przytulaniem się z jednym z alf, których nie trawiła. Z drugiej strony odrywanie się od tego alfy, wolał jeszcze mniej. 

— Wiem, laleczko. Kocham to w tobie, że czuję jedynie twój żel pod prysznic — zaśmiał się David.— Też wolę brać prysznic z rana. 

Jeśli Ed mógłby zmienić jedną rzecz w Davidzie poprosiłby o to, żeby przestał wciąż wspominać o omegach. Może powinien w niedziele pomodlić się do Pani Nocy. Może akurat uzna, że tu przyda się jej pomoc. 

— Puść mnie, muszę iść pod klasę — stwierdził czarnowłosy, delikatnie próbując się wyszarpnąć, ale to nic nie dało.

— Niee — David zanurzył nos we włosach Eda. — Ucieknijmy — wyszeptał.

Wyzwolony || ABOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz