6.

751 113 23
                                    

- Jisung, nie ruszaj się, chcę ci zmierzyć temperaturę! - XianMei zmarszczyła nos, stojąc nad blondynem z założonymi rękoma.

Chłopak wiercił się, obracał z boku na bok i uparcie twierdził, że jest już całkowicie zdrowy. Tak naprawdę, towarzystwo koleżanki zaczynało mu już trochę ciążyć. Tak naprawdę, wcześniej rozmawiali ze sobą jedynie przelotnie. Teraz, gdy Park był chory, spędzała przy nim każdą wolną chwilę, zupełnie jakby była jego najlepszą przyjaciółką lub i nawet matką.

- Nie musisz tego robić, MeiMei! Moje czoło jest zupełnie zimne, dotknij! - wziął jej dłoń i spróbował przyłożyć do swojego czoła, jednak dziewczyna wyrwała rękę z jego dłoni i wskoczyła na niego, siadając na nim okrakiem, po czym na siłę wepchnęła mu termometr pod pachę.

W tym momencie do pokoju wszedł Chenle, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie, na widok sytuacji jaką zastał. Nie wiedział dlaczego ta laska właśnie siedziała na Jisungu, nachylając się nad nim i opierając dłonie na jego klatce piersiowej, jednak wolał w to nie wnikać. Tak właściwie, dlaczego przejmował się Jisungiem tak bardzo? Jego życie wcale nie powinno go obchodzić, a już na pewno nie w takim stopniu. W takim razie, dlaczego - gdy tak wgapiał się w tamtą dwójkę znajdującą się naprzeciw niego - poczuł w brzuchu tak dziwne uczucie, którego wcześniej nie zaznał ani razu? Dlaczego XianMei siedziała na Jisungu i dlaczego on jej na to pozwolił, huh?

- Hej, huh, nie przeszkadzam wam w czymś? - wszedł głębiej do pokoju i zamknął za sobą drzwi.

Dziewczyna i Jisung odwrócili głowy w jego stronę, dopiero w tym momencie zauważając jego obecność. Twarz XianMei momentalnie pokryła się rumieńcem, gdy ta zorientowała się jak jednoznacznie wyglądała pozycja w jakiej właśnie się znajdowała, a Jisung uśmiechnął się do Chenle.

- Nie, no coś ty, kapitanie. Chodź, chodź. MeiMei i tak już miała sobie iść. - lekko popchnął dziewczynę, by ściągnąć ją ze swojego ciała. Ta pospiesznie zeszła z łóżka i niczego nie komentując, zaczęła pakować swoje rzeczy, po czym zarzuciła plecak na ramię.

- No to...ja będę już lecieć, chłopcy. - ukłoniła się nerwowo. - Jisungie, tym razem ci odpuszczę, ale jutro i tak przyjdę podać ci leki. - odgarnęła grzywkę z czoła, po czym szybko pożegnała się i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Chenle podszedł do łóżka Jisunga i usiadł na jego brzegu. Jisung odrzucił kołdrę na bok i podciągnął się do pozycji siedzącej, po czym poklepał miejsce obok siebie, by pokazać Chenle, że ten może usiąść bliżej.

Starszy uśmiechnął się, po czym przeskoczył przez drobne ciało chłopaka i usiadł po jego prawej stronie.

- Czy ty i ona...coś ten tego, huh? - Chenle zmarszczył brwi i zacisnął wargi.

- Huh? - Jisung zdziwił się. - Oh, no coś ty, w życiu! Ona...jest naprawdę mega natarczywa. Ta jej opiekuńczość zaczyna mnie powoli męczyć. Cały czas twierdzi, że musi o mnie dbać i podawać mi leki, mimo że tak naprawdę jestem już zdrowy! Ugh, weź mnie uderz, hyung! - zaśmiał się.

Chenle uniósł brwi, a kącik jego ust uniósł się w uśmieszku.

- Nazwałeś mnie hyungiem. - przygryzł wargę.

- Serio? Uh, wybacz, zagapiłem się. Już nie będę, jeśli ci to przeszkadza. - Jisung podrapał się po karku.

- Oh, jakim ty jesteś głuptasem, Park. - Chenle szturchnął go w ramię. - To mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Nie słyszałem tego od trzech lat. Stęskniłem się. - spuścił wzrok, przygryzając mocno wargę.

- Ty....stęskniłeś się? - Jisung zmarszczył brwi. - Chenle...stęskniłeś się? Tak...tak że za mną, huh? - chłopak wpatrywał się uważnie w starszego blondyna.

Chenle przez chwilę wahał się, jednak stwierdził, że jeśli ma coś do powiedzenia, to nie ma sensu tego ukrywać.

- Jisung. Tęskniłem za tobą jak za nikim innym przez te pierdzielone trzy lata. Ja, uh, brakowało mi naszych wygłupów, wypadów na miasto, spacerów. Brakowało mi ciebie, Jisung. Naszej przyjaźni. Ja...nawet nie masz pojęcia, jaki byłem zaskoczony, gdy ujrzałem cię tutaj po raz pierwszy. Nigdy nie spodziewałem się, że wybierzesz się na studia do Chin i to jeszcze na tę samą uczelnię co ja. Ja...nie wierzyłem, że to dzieje się naprawdę. Byłem dla ciebie taki oziębły, bo zwyczajnie bałem się tego, że nie będziesz chciał się ze mną zadawać. Bałem się, że nie będziesz chciał mieć ze mną nic do czynienia...po tym wszystkim.

Jisung wpatrywał się w ścianę i przygryzał wargę tak mocno, że niemal leciała z niej krew. On miał dokładnie takie same odczucia. Jednak...on po prostu się bał. Bał się tego, że gdy znów zacznie zadawać się z Chińczykiem, wtedy ten potraktuje go zupełnie tak samo. Jak laleczkę. Jak lalkę bez uczuć. Nie chciał tego. Za nic w świecie nie chciał znów przeżyć tego, co wtedy.

Odwrócił się i ujrzał, że z oczu Chenle kapią wielkie łzy. Patrzył tak przez chwilę, i choć jego oczy były już tak zeszklone że ledwo co widział, nie pozwolił sobie uronić ani jednej łezki.

Niepewnie chwycił rękę Chenle w swoje dłonie. Po chwili puścił ją, i chwycił podbródek chłopaka, odwracając jego zapłakaną twarz w swoją stronę. Lustrował uważnie każdy milimetr jego twarzy, wciąż trzymając rękę na jego podbródku.

- Hyung. Chyba nie muszę ci mówić, jak się wtedy czułem, prawda? - pogłaskał jego policzek. - Płakałem. Płakałem jak baba przez równe trzy miesiące, po tym jak mnie zostawiłeś. Ta kartka i mój pamiętnik....Ja dalej je mam, wiesz? I kiedy tylko nikt nie widzi, wystarczy że spojrzę na nie przez kilka sekund, a moje oczy już wylewają potoki łez. Ja...zraniłeś mnie, Chenle. Cholernie. Złamałeś mi serce, hyung. Zostawiłeś mnie. Zabawiłeś się mną. Jak lalką. Jak pacynką, której wszystkie ruchy zależą od tego, kto nią manipuluje. Dokładnie tak się czuję, hyung. Jak pieprzona zabawka.

Przerwał, i nie odezwał się już ani słowem.

Łzy ciekły po ich policzkach, a oni siedzieli na łóżku, wpatrując się w siebie, wzajemnie ocierając swoje łzy.

- Ja...chcę ci wybaczyć, Chenle. Naprawdę. Ale nie potrafię, zrozum to. Nie potrafię. - dłoń Jisunga zjechała z policzka Chenle na jego pierś.

Starszy odsunął się od niego i powoli zwlókł się z łóżka.

- Rozumiem, Jisung. Nie będę już ci się narzucał. - po jego łzach nie było już ani śladu. Jedynie czarne, przepełnione smutkiem oczy, wpatrywały się w osiemnastolatka. - Nie musisz się do mnie odzywać poza treningami. Nie chcę uprzykrzać ci życia. Przepraszam Jisung. - odwrócił się do wyjścia. - Idę już. A ty..nie zapomnij o treningu w poniedziałek.

Po tych słowach chwycił za klamkę i wyszedł z pokoju.

Kochani, skoro czytacie tego chensunga, to może zechcielibyście zajrzeć też do innych moich opowiadań ^^

Ostatnio zaczęłam pisać ff z shipem 2tae, o tytule „secret admirer". Aktualnie posiada dwa rozdziały, i byłoby mi mega miło, gdybyście zechcieli zerknąć tam i zostawić swoją opinię, a może i zostać na dłużej.

A jeśli już o tym mowa, to to opowiadanie jest pisane dla pewnej ważnej dla mnie osoby, jaką jest pink-mann .

Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyście zerknęli na jej profil i rzucili okiem na jej dzieła. Pisze ona cudownie i wkłada w to całą swą duszę i serce i naprawdę zasługuje na dużo większą uwagę!

Jeśli choć jeden z was zechciał się zatrzymać i to przeczytać, lub nawet zrobić to o co tak bardzo was proszę, to wiedzcie że dziękuję wam z całego mojego serduszka.

Jesteście dla mnie najważniejsi i kocham was nad życie. Wspaniale jest mieć takich czytelników jak wy. Dlatego mam nadzieję, że będziecie tak cudowni jak zawsze i pomożecie mi w tym aby prace Sandry uzyskały jak największy rozgłos. Dziękuję Wam i wiedzcie, że Was kocham.

apologetic 🌺 chensung (BFL sequel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz