Lambert
Patrzyłem na tablicę ogłoszeń, szukając jakiegoś zlecenia. Jakoś mało ciekawe. Cóż, czyli nic. Może coś sam znajdę. Chodziłem między domami. Pogoda mi nawet dopisuję. Słonecznie, ciepło, lekki wiaterek powiewa. Świeże powietrze. Dzieci biegają i się bawią, śmiejąc się. Inni pracują lub gadają. Wesoło tutaj. Nagle mój wzrok powędrował na bardzo ładną dziewczynę. Oglądała się za siebie. Jakby miała coś do ukrycia. Ruszyłem za nią. Weszła do jakiegoś domu, zatrzymałem konia przy płocie i zeszłem ze zwierzęcia. Drzwi były szeroko otwarte. Dziewczyna klękała przy trupie, a raczej kobiecie bez głowy. Nagle ona, ta dziewczyna wstała i ruszyła w kierunku stołu. Ruszyłem do środka. Stanąłem w progu. Spojrzałem się w stronę mogiły. Jej głowa leżała przy nogach. Dziwne... Coś musiało ją zabić, pewnie istota nadprzyrodzona. Zobaczyłem, jak dziewczyna schylała się nad jakimś kubkiem, znajdujący się na stole.
- Co tu robisz?- zapytałem się jej. Ona gwałtownie się odwróciła.
- Em... Zostałam poinformowana o morderstwie, wiec... Sprawdzam zwłoki- odpowiedziała dziewczyna. Jej długie, lekko kręcone włosy były w kolorze ciemnego brązu, oczy niebieskie, drobna osóbka. Ubrana jest w winianą suknię, a na wierzch miała zarzucony wełniany płaszczyk. Nie wygląda mi na taką osobę, która zajmuje się takimi sprawami. Coś tak dziewczyna knuje.
- Nie sądzę. Z czystej ciekawości tu weszłaś- rzekłem, uważnie patrząc na nią. Widać było, że próbuje zachować zimną krew. Zacisnęła swoje drobne dłonie, w pięści.
- A pan? Po co pan tu przyszedł?- spytała się mnie. Ona nie wie kim jestem?
- Jestem wiedźminem- powiedziałem. Dziewczyna przewróciła oczami i zaczęła klaskać. Po chwili przestała.
- Naprawdę? Nóż kurwa nie wiedziałam- powiedziała sarkastycznie.
- Nie kurwa. Na niby. Dobra zmykaj do domu. Ja się tym zajmę- powiedziałem do niej, a ona co? Dalej chodziła po domie zmarłej, szukając ślady mordercy.
- Ja pierdolę- westchnąłem. Ta baba nie da mi spokojnie ogarnąć, co tu się stało.
- Nie pierdol, bo rodzinę powiększysz- prychnęła. Dobra... Tak, czy siak muszę z nią pogadać o tym zdarzeniu.
- Wiesz co się tu stało?- spytałem się jej. Ona odwróciła się w moją stronę.
- Nie, ale za to mam świadka- odpowiedziała zwycięsko, zakładając ręce na swoje biodra.
- Kto?- zapytałem się. Ona cicho się zaśmiała.
- Nie interesuj się... Dobra wracam do siebie- powiedziała, po czym miała wychodzić, ale nieumożliwiłem to jej.
- Czego chcesz?- warknęła do mnie. Uśmiechnąłem się zawiacko.
- Chcę poznać Twoje imię- rzekłem.
- Virgina- odpowiedziała mi.
- Lambert, miło mi- przedstawiłem się jej.
- Fajnie, że Ci miło, ale muszę wracać, na przesłuchanie świadka- powiedziała, po czym chciała mnie odsunąć siłą, ale niestety za mocny jestem.
- Pójdę z Tobą- uśmiechnąłem się do Virginy.
- Nie pozwa...- miała przeczyć.
- Nalegam- rzekłem.
- Nie zawracaj mi dupy, Lambert- powiedziała trochę zdenerwowana. Uparta jest.
- Chcę pomóc- powiedziałem grzecznie. Dziewczyna przewróciła oczami.
- Ugh... Jesteś uparty, jak osioł... Sama dam radę- syknęła.
- Zawsze taka jesteś? Proponuję Ci swoją pomoc, a ty ją odrzucasz- powiedziałem. Virgina to otwierała, to zamykała usta. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Dopiero, co Cię poznałam. Skąd mam mieć pewność, że nie zabijesz mnie i świadka?- zapytała się mnie.
- Wiedźmin zabija potwory, a nie kobiety- powiedziałem monotonnie.
- A co jeśli chcesz mnie zgwałcić?- palnęła.
- Kurwa. Ty słuchaj mnie kobieto! Bo drugi raz powtarzać nie będę... Chcę Ci pomóc, a nie zaciągnąć do łóżka. Rozumiesz?- powiedziałem poważnym tonem głosu, na co dziewczyna się przestraszyła. Zaczyna mnie irytować. Jeszcze chwila, a wyjadę stąd.
- Dobra. To chodź- zgodziła się. Szedłem za nią. Gdy byliśmy przy domie, usłyszałem dźwięk instrumentu. Virginia otworzyła drzwi do domu, a tam ujrzałem osobę, którą wczoraj chyba widziałem.
CZYTASZ
INTRUZ
Fanfiction"To istota nadnaturalnie szybka. Ma szpiczaste uszy, jak elf. Bladą cerę niczym wampir. Pazury jak wilkołak, ale oczy są puste, takie czarne bez emocji." "Zaczęło grasować w Novigradzie. Ludzie masowo giną, trzy co minutę." Pewnego popołudnia Lambe...