-漫~*'¨¯¨'*·舞~ • Festiwal •~舞*'¨¯¨'*·~漫-
Dźwięki hucznej zabawy i głośnej muzyki odbijały się echem po całym świętym wzgórzu duchów. Dzisiaj jak co roku odbywał się bardzo ważny jesienny festiwal wszystkich Yōkai. Na tą specjalna okazję istoty pozaziemskie zgodnie z tradycją schodziły na śmiertelną Ziemię, by świętować przesilenie.Dziesięcioletni Taehyung właśnie wracał z wieczornych zajęć kendo*. Szedł mało uczęszczaną leśną drogą, którą traktował jako skrót do swojego domu. Dopiero co był po kłótni ze swoim starszym bratem Seokjinem, ponieważ zakazał mu on wałęsania się po lesie po zachodzie słońca co uważał za ograniczenie jego wolności. A ponieważ był z natury dość buntowniczym dzieckiem na przekór zakazowi robił właśnie to co mu zabroniono.
Po drodze kopał ze złości bogu winne kasztany, gdy do jego uszu doszły odległe odgłosy licznych rozmów i rytmicznych uderzeń bębnów. Dopiero wtedy przypomniał sobie dlaczego nie powinno go tu teraz być. Jin wyraźnie przypominał mu o tym festiwalu niemal codziennie tydzień wcześniej. Zakazał mu wychodzenia z domu szczególnie w ten dzień, nie wytłumaczył jednak dlaczego.
W końcu co strasznego mogło go spotkać na wesołym festiwalu?
Szybko stwierdził, że skoro tu już jest to mały rzut okiem na kolorową paradę na pewno mu nie zaszkodzi. Wyjął maskę z plecaka, którą zawsze miał przy sobie gdy udawał się na wagary z Jiminem, by nikt ich nie rozpoznawał. Maski w świecie duchów nie służyły tylko do ukrycia swojej tożsamości, pełniły one bardzo ważną rolę, pozwalały bowiem odróżnić człowieka od ducha i stanowiły swego rodzaju tarczę obronną. Za każdym razem gdy duchy schodziły na ziemię i przybierały postacie ludzkie zakładały na twarz maskę jako ochronę.
Założył ją, była biała w kształcie lisiego pyska, ozdobiona czerwonymi liniami i znakami. Jego ubranie było dość proste, nadal miał na sobie szkolny mundurek z podstawówki: czarne spodnie i białą, luźną, koszulę z marynarką. Pewnie ruszył w stronę zabawy gdy zatrzymał go mocny wiatr niemal zwalając go z nóg.
Otworzył szeroko oczy gdy ujrzał kruka zaplątanego w metalową sieć.
Taehyung mimo lisiego instynktu by uciec z miejsca, w którym się znajdował podszedł do wijącego się kruka i spróbował zdjąć z niego metalową pułapkę. Zanim jednak jego palce jej dotknęły kruk udziobał go do krwi.
-Ash. Próbuję Ci pomóc, przestań się wiercić!-ku jego zaskoczeniu zwierzę posłuchało i przestało wierzgać. Teraz kruk spoglądał na niego z zainteresowaniem w czarnych oczach.
-Dobry z Ciebie kruk, bądź cierpliwy, zaraz to zdejmę dobrze?
Po kilku nieudanych próbach chłopcu w końcu się udało wyplątać zwierzę z siatki. Zauważył on jednak, że został zraniony. Jego lewe skrzydło było otarte i widocznie brakowało tam piór.
Kto mógłby robić coś tak okrutnego?-pomyślał ze smutkiem oglądając jego obrażenia.
Po uwolnieniu kruk nie odleciał od razu. Zamiast tego wręczył mu swoje pióro, które wyrwał sobie z wewnętrznej strony skrzydła.
-Wow, dziękuję.-uśmiechnął się przyjmując je z ostrego dzioba. Mocny wiatr znów zawiał zostawiając Taehyunga samego, zwierzęcia bowiem już nie było.
Młody i niewinny lis nie wiedział, że w tamtym momencie kruk, któremu uratował życie nie był zwykłym zwierzęciem, ale bóstwem opiekuńczym zwanym Tengu.

CZYTASZ
boy in a mask (taekook)
FanfictionPoczuł pociągnięcie za rękaw od swojej yukaty i cichy, słodki głos: „Mam na imię Taehyung, a Ty?" Spytał chłopiec w masce. „Jungkook." Odpowiedział bez zawahania, mimo, że tak wiele mówiło się mu, by nie podawał swojego imienia obcym. Coś w tym ch...