-Taehyung!-krzyknął głos, który zmroził młodemu lisowi krew w żyłach. Jego hyung szedł przez tłum, który rozstępował się przed nim niczym morze czerwone. Każdy w podziwie obserwował piękne bóstwo jakim był Kim Seokjin, najstarszy ze wszystkich kitsune. Był właśnie w swojej duchowej postaci, dziewięć ogonów tworzyły poświatę za nim gdy kroczył, jego uszy stały dumnie, a niebieskie ogniki unosiły się wokół sycząc na każdego, kto za bardzo zbliżył się do bóstwa.Taehyung złapał za dłoń swojego przyjaciela ściskając ją mocno ze strachu. Jungkook spoglądał to raz na Tae to raz na bóstwo zbliżające się do nich z gniewem wypisanym na pięknej twarzy. Cała sytuacja go zmieszała, dlaczego Kim Seokjin szedł w ich stronę krzycząc imię Taehyunga.
I dlaczego jego nowy przyjaciel był teraz tak spięty. Czy bóstwo opiekuńcze nie miało sprawiać, że aura wokół uspokajała i dawała szczęście?
-Miło mi było Cię poznać Jungkook, pewnie zobaczymy się dopiero za kilka stuleci gdy minie mój szlaban od Seokjin-Hyunga.-oznajmił Tae próbując się do niego uśmiechnąć.
-Chcesz mi powiedzieć, że go znasz?-spytał kruczowłosy zszokowany. -I co masz na myśli mówiąc za kilka stuleci?-Jungkook wyglądał teraz jakby ostatni raz miał oglądać słońce. Strach przed tak rychłą utratą świeżego i cóż..jedynego przyjaciela ścisnął jego serce.
-Ten Kitsune to mój starszy brat i opiekun.-odpowiedział szybko chcąc się jeszcze pożegnać wyciągając ramiona do uścisku, gdy ktoś brutalnie pociągnął go za ucho.
-Kim Taehyung! Jak mogłeś nie posłuchać mojego zakazu i udać się na festiwal. Wyraźnie zabraniałem Ci się tu pokazywać. I co miałeś w tej głowie gdy wybrałeś niebezpieczny skrót do domu o tak późnej godzinie, nawet nie wiesz jak wszyscy się martwiliśmy!-jego zwykle melodyjny głos brzmiał teraz groźnie i poważnie, gdy wypowiadał te słowa. Taehyung miał łzy w oczach od strachu i bólu ucha , za jakie trzymał go teraz jego brat. Po raz pierwszy bowiem widział go tak rozjuszonego.
-Przepraszam, przepraszam hyung, chciałem tylko zerknąć na paradę.-wytłumaczył skomląc.
Jin opamiętał się nieco i puścił go sycząc zirytowany.
-Aish...A kim jest ten chłopiec?-spytało bóstwo unosząc brew na chłopca o czarnych włosach mierzącego go teraz nieprzychylnym spojrzeniem co wcale się lisiemu bóstwu nie spodobało.
-Ja-.-zaczął czarnowłosy.
-On tylko przechodził, chciałem mu wcisnąć niepotrzebne ciastka ryżowe, nikt ważny.-dokończył za niego Tae w myślach przepraszając niebiosa i przyjaciela za to kłamstwo. Nie chciał narażać go na gniew Seokjina, który zabraniał mu kolegowania się z kimkolwiek spoza jego prywatnej szkoły. Kitsune przytaknął nie poświęcając dziwnemu chłopcu więcej uwagi i złapał Taehyuna za fraki ciągnąc go poza tłum zainteresowanych. Czerwony lis zdążył jedynie posłać ciche przerosimy w stronę Jungkooka, który z bólem w sercu obserwował jak ten się od niego oddala.
-Odnajdę Cię Kim Taehyung, a wtedy nikt mi Cię nie zabierze, nawet sama śmierć.-przysiągł sobie w myślach. Gdy tłum się rozszedł Jungkook wezwał swoje sługi i podążył z nimi do miejsca, które zwał swoim domem.
A było nim piekło.
***

CZYTASZ
boy in a mask (taekook)
FanficPoczuł pociągnięcie za rękaw od swojej yukaty i cichy, słodki głos: „Mam na imię Taehyung, a Ty?" Spytał chłopiec w masce. „Jungkook." Odpowiedział bez zawahania, mimo, że tak wiele mówiło się mu, by nie podawał swojego imienia obcym. Coś w tym ch...