1.Złość Boga

694 63 15
                                    

Ray nie miała zamiaru zasypiać chociaż była nie wyspana. Jej powieki samoistnie opadły na ukochane oczy pewnego znanego jej doktorka. Na szczęście nikogo nie było w pomieszczeniu. Dziewczyna otarła oczy, wzięła się w garść i ostrożnym lecz stanowczym ruchem podniosła się z pozycji leżącej do siadu. Nasłuchiwała przez chwilę czy pielęgniarki są na korytarzu, czy plotkują jak zwykle pod osłoną ciemnej majestatycznej nocy. Rachel nic nie usłyszała. Wczoraj przywieziono bardzo "spokojną" pacjętkę. Musieli ją otulić w kaftan bezpieczeństwa... Krzyczała jak zwierzę, szarpała się strasznie. Praktycznie wszystkie pielęgniarki musiały ją trzymać. A gdy jedna z nich próbowała wstrzyknąć substancję uspokajającą - pacjętka ugryzła ją tak mocno że krew ściekała jej na pół ręki. Słodko... Pomyślała Ray lekko się uśmiechając ale uśmiech szybko znikł. Musiała działać. Szybko. Dowiedziała się podsłuchując radia wyszerpanych pielęgniarek że wyrok mieli wykonać równo o 6 : 00. Była już 2:27. Na początku na myśl przyszło jej okno ale mogli by ją szybko zauważyć z dworu. Wentylacją.. Hmm.. Nie zły pomysł ale nie znała jej rozmieszczenia i blacha mimo jej wątłego ciała wydawała by przeraźliwy dźwięk po przez poruszuszanie się w śród tej głuchej ciszy. Była w kropce. To były jedyne możliwe wyjścia. Drzwi od pokoju były zamykane na noc na klucz. Dziewczynę jednak coś podkusiło żeby nacisnąć na klamkę. Skierowała się w ich stronę i to zrobiła. Ku jej zaskoczeniu - były otwarte. Najwidoczniej pracownice w tym szale zapomniały o nich. Powoli wysuneła głowę i bacznie się rozejrzała. Nikogo na korytarzu. Przymkeła drzwi, weszła spowrotem do pokoju i w ciągu 5 minut ogarneła się do opuszczenia placówki. Jej ubrania w których tu trafiła zabrali bo były lekko poszarpane i brudne więc uznali że nie nadają się do użytku. Dali jej za to inne. Bardziej dziewczęce na okazję gdyby ktoś chciał ją odwiedzić, czym Rachel nie była szczególnie zachwycona. Czarna sukienka z białymi falbankami u dołu. Rękawy 3/4, dwa wycięcia w kształcie trujątów po bokach na talii, malutka wstążka przy szyi. Do sukienki czarno białe podkolanka z jej ulubionym pasiastym wzorem. W skrócie - wyglądała jak urocza i zabójcza lolitka. Nie miała jednak butów. W szpitalu trzeba było chodzić w klapkach. Wzięła ze sobą torbę którą jakiś cudem terapełtka pozwoliła jej zatrzymać oraz igłę i nitkę które wcześniej starannie ukrywała. Zaścielila łóżko tak aby wyglądało że ktoś w nim śpi. Wyszła z pokoju. Nadal nikogo. Aż dziwne. Przeszła się wzdłuż białego korytarza. Zatrzymała się przy ogromnych oknach. Ktoś mógłby ją zauważyć, więc zaczęła się cząłgać. Grymas wszedł na jej twarz. Sukienka utrudniała jej ruchy. Nagle coś usłyszała. Tuż przy wyjściu z oddziału. Było tam pomieszczenie dla pracownic. Było słychać głosy. Jednak nie spały. Począłgała się w ich stronę żeby podejrzeć co robią. Ryzykowne ale konieczne. One... Grały w planszówkę. Zwykłą planszówkę. Japonki grały w chińczyka... Zabawne. Jedna z nich mówiła że załatwi drugą po czym wydała z siebie przeraźliwy śmiech. Dziewczynie przypomniała się Cathy. Pod wpływem wspomnień wydała z siebie cichy jęk. Nagle głosy ucichły. Ray była przerażona. Usłyszały ją. Cały plan legnie w gruzach. Nie nie nie. Nie mogła na to pozwolić. Nawet nie miała gdzie się schować. Już jakaś miała wychodzić gdy inna zawołała żeby wracała do gry. Trochę się wahała. Drzwi miała uchylone i gdyby tylko odwróciła głowę ujrzała by Rachel na kolanach wpatrzoną w pielęgniarkę jak w kata. Kobieta wróciła do gry i zamknęła drzwi za sobą. Rechel była uratowana. Począgała się w stronę wyjścia. Miała dzisiaj chyba farta. Drzwi miały w sobie klucz. Rachel najszybciej i najciszej jak potrafiła wyszła z oddziału. Po zamknięciu drzwi głęboko odetchnęła. Nie wiedziała czy kamery działały. Miała co raz mniej czasu. Była 3:06. Nawet nie patrzyła. Chciała do Zacka. Zbiegła migiem do windy bo szybciej, choć ryzykowniej. Winda zjechała parę pięter w dół. Główne drzwi były zamknięte. Pobiegła więc do zaplecza. Nagle zobaczyła mały schowek z rzeczami. Najwyraźniej to były te zabrane ludziom którzy tu trafiali. Weszła tam i zaczęła grzebać. Znalazła buty w swoim rozmiarze. Znowu jak dla lolitki. Szlak. Stała tam jeszcze szuflada. Otworzyła ją i bardzo się ucieszyła. Leżały tam ostre i niebespieczne skonfiskowane przedmioty. Multum żyletek, parę łańcuszków, bransoletek i.. Nóż. Jej nóż od Zacka. Zabrała go momentalnie. Już nie była bezbronna. Wybiegła momentalnie trzaskając drzwiami i rzuciła się na siatkę wdrapując się na nią. Nie złe się poraniła przez srebrzysty i w cholere mocny drut kolczasty ale nie obchodziło jej to. Ktoś z tyłu krzyczał. Chyba strażnik. Włączył alarm. Ray biegła z całych sił. Skręciła w jakąś uliczkę, potem następną i następną aż upewniła się że nikt jej nie goni. Oparła się o kolana i zaczęła głośno dyszeć. Dawno nie biegała. Było ciemno i cicho. Lubiła ciszę. Tak miła i okrutna była dla jej uszu spragnionych głosu wiecznie wkurzonego Zacka. Na niebie były pojedyńcze chmury. Odsłoniły piękny księżyc jak w jej pokoju kiedyś... na piętrze. Zegar ustawiony na jednym ze słópow wskazywał 4:00. Biegła dłużej niż myślała. Więzienie, bo chyba tym było miejsce gdzie był Zack, znajdowało się nie daleko. Nie była pewna z kąt, ale wiedziała którędy ma iść. Jakby wyczuwała z daleka chłopaka w bandarzach.

Po dotarciu pod budynek musiała znowu przedrzeć się przez druty. Siatka była o wiele bardziej wysoka niż w psychiatryku. Aż Ray zakręciło się na moment w głowie. Ale się nie poddała. Wspięła się na szczyt i... Zawisła na własnej kiecce. Wisiała tak kilka ładnych sekund aż światło lampy niebezpiecznie zbliżyło się w jej stronę. Nagle materiał zaczął się drzeć aż w końcu pozostawił dziewczynie rozcięcie od biodra aż do końca sukienki a ona upadła w ostatniej chwili na ziemię omijając reflektor. Podreptała w kierunku wentylacji którą miała w zasięgu wzroku. Światło z wierzy strażniczej raczej tam nie dojrzy. Trochę siłowała się z kratą ale koniec z końców się wczołgała do szybu. Metal był nienaturalnie powyginany w każdym kierunku, przez chwilę mogło się wydawać że się załamie. Rachel dzieliły sekundy od uduszenia się przez ogrom kurzu. Minęła parter i musiała się skierować do któregoś pionowego szybu na dolne piętro. Nie była pewna czy dobrze idzie i czy tam znajdzie tego kogo szuka ale coś ją do niego ciągnęło... To uczucie podpowiadało jej gdzie jest. Była już na minusowym piętrze gdy nagle usłyszała dziwnie znajomy głos... Coraz szybciej zaczęła przemieszczać się w ciasnym szybie. Minęła gościa z różowo zielonym irokezem śpiącego w połowie na łóżku, w połowie na podłodze, kobietę w kruczoczarnych długich do pasa włosach nucącą coś pod nosem. Milutki głos stawał się coraz silniejszy. Spojrzała w dół gdzie kolejna kratka. Zack. Znalazła go. Jakaż szczęśliwa była. Już miała tam zeskoczyć ale postanowiła zobaczyć co robi przez kilka sekund. Zack mianowicie bił głową w mur waląc przy tym pięściami i powtarzając imię dziewczyny jak mantrę.
-Ray, Ray, Ray... Cholera... Chciałbym cię zobaczyć jeszcze... Chociaż raz

Wydawało się jakby po policzku spłynęło mu kilka łez. I teraz i przed tem... Miał na sobie to samo co zawsze tylko w trochę gorszym stanie. Bluza zsunęła się bardziej na prawą stronę odsłaniając pożółkłe, poszarpane bandaże nie trzymające się już praktycznie skóry. Nastolatka widziała więc jego poparzoną skórę ale nie obrzydziło jej to ani trochę. Sekundę potem zeskoczyła wprawiając tym samym psychopatycznego, seryjnego zabójcę w osłupienie. Stał jak wryty z otworzoną buzią.

-Za raz... Już umarłem..? Zajebali mnie ja spałem..?!... To po chuj ja wale w ten mur jak nic mi to nie da?!!

-Zack. Ja tu jestem. Spokojnie. - Powiedziała uśmiechając się promiennie od dawien dawna.

-Ray... - Przeźroczysta migocząca ciecz spłynęła po jego policzku po czym wtulił się w Rachel przyciskając ją do siebie na tyle mocno że mogła słyszeć bicie jego serca. Przyspieszone. Rozkosz dla niej, i nie tylko. Czuła jego zapach, jego serce, skórę i włosy na sobie. Chipnotyzujące. Chłopak jednak po 2 minutach odsunął ją od siebie i spojrzał wściekle w głębokie jak morze oczy.

-Rachel... Po chuj kurwa żeś tu przylazła?! Teraz cię zabiją albo odeślą tam skąd uciekłaś i wpierdolą na dożywocie do jebanej izolatki!!! Kurwa mać... Ja pierdole... Ray...




........................................................................
Cóż za miłe powitanie hah... Słodko.

/A Co Z Obietnicą..? /Satsuriku No Tenshi / ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz