Rozdział 2

190 11 1
                                    

(Miałam ten rozdział wstawić w sobotę, ale nie miałam jak, a w niedzielę zapomniałam, wybaczcie mi ;-;)

Otworzyłam oczy i ziewnęłam przeciągle, równocześnie podnosząc się z łóżka. Dzisiaj jest dzień, w którym przyjdą przyjaciółki Twilight, więc czuję się lekko zestresowana. Jestem ciekawa jak zareagują i co powiedzą... Eh... Niedługo się przekonam.

Wstałam z łóżka i pokierowałam się w stronę drzwi, ponownie ziewając. Otworzyłam je i wyszłam z pokoju, zamykając go za sobą. Przypomniałam sobie o wskazówkach Twilight i ruszyłam w prawo. Kiedy doszłam do - mam nadzieję - prawidłowych drzwi, zapukałam i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Po chwili się to stało - drzwi się otworzyły, a w ich progu stał mały fioletowo - zielony smok.

-O, już wstałaś? Twilight poszła po dziewczyny i poprosiła mnie, żebym na ciebie tutaj zaczekał i zaprowadził do sali tronowej. - wyjaśnił, a ja pokiwałam głową i ruszyłam za nim. Nadal się zastanawiam jak oni wiedzą od czego są każde drzwi.

-Ty... Jesteś Spike, tak? - spytałam wciąż za nim idąc.

-Tak, czyli najlepszy asystent Twilight. - pochwalił się, a ja zachichotałam.

-Jak odnajdujecie się w tym zamku? Jest ogromny. - spytałam, spoglądając na sufit, następnie oglądając się dookoła.

-Nie odnajdujemy. - zaśmiał się, a później dodał. - Ja dalej się tutaj gubię, chociaż Twilight radzi sobie nieźle.

Zaśmiałam się i spojrzałam na małego smoczka przede mną. - Ja jakbym tutaj mieszkała, to chyba nigdy bym się tutaj nie odnalazła.

-Rozumiem cię, nie jest łatwo. - odpowiedział i również się zaśmiał.

Powoli przechodziliśmy przez korytarz, aż w końcu dotarliśmy do sali tronowej, do której po chwili weszliśmy. Nikogo tutaj jeszcze nie było, więc poniekąd się z tego ucieszyłam. Wolę jak jestem pierwsza w "miejscu spotkania".

-Dziękuję, że mnie tutaj zaprowadziłeś. - podziękowałam i uśmiechnęłam się do niego.

-Nie ma za co. - odpowiedział i odwzajemnił uśmiech. - Wiesz, ja już muszę iść, ale dziewczyny pewnie niedługo przyjdą, poczekasz tutaj? - spytał.

-Jasne. - odparłam i podeszłam do jednego z tronów. - Spike?

-Co? - odwrócił się i spojrzał na mnie.

-Mogę tutaj usiąść? - spytałam nieśmiało.

-Pewnie.-odpowiedział.

-Dzięki. - odparłam i uśmiechnęłam się do niego.

Usiadłam na jednym z tronów, który miał na sobie znaczek z trzema balonikami - jednym żółtym i dwoma niebieskimi. Za sobą usłyszałam trzask zamykanych drzwi, co oznaczało, że Spike już wyszedł. Nie wiedziałam za bardzo co ze sobą zrobić, więc zaczęłam się wiercić. Rozglądałam się po pomieszczeniu, które całe było z kryształów, zresztą tak, jak cały zamek. Nie wiem ile będę musiała czekać, ale mam nadzieję, że nie długo, chociaż muszę przyznać, że się stresuję. Mijały minuty, a ja dalej siedziałam w tym samym miejscu, więc w końcu postanowiłam wstać i trochę się rozruszać. Z tych nudów zaczęłam biegać dookoła kryształowego stołu, co jakiś czas zmieniając kierunek. Kiedy mi się nudzi zaczynam robić rzeczy wręcz niewyobrażalne dla niektórych, a  przynajmniej tak słyszałam. Trochę się zmęczyłam, więc postanowiłam wyczarować sobie diamentowe schodki, po których zaczęłam wchodzić. Schody pojawiały się coraz dalej, aż musiałam przeskakiwać pustą przestrzeń. Chyba za bardzo się rozkręciłam, bo byłam już na największej możliwej wysokości. To teraz wracam! Zaczęłam powoli schodzić po moich schodkach, ale z równowagi nagle wytrącił mnie dźwięk otwieranych drzwi. Rozkojarzyłam się i przestałam podtrzymywać magiczne schody, które na wskutek tego zniknęły.

-Bright Crystal, jesteśmy! - usłyszałam podczas spadania.

Pod koniec lotu złapałam się magią i delikatnie postawiłam na ziemię. - Cześć dziewczyny! - powiedziałam i uśmiechnęłam się niewinnie i szeroko. Lepiej żeby nie wiedziały co robiłam. Hehehe.

-Czemu spadłaś z sufitu? - spytała pomarańczowa klacz z kapeluszem na głowie.

-Ja... Eee... Czyściłam... Okna na górze! Właśnie tak... Okna... Hehehe... - zaśmiałam się nerwowo i wlepiłam swój wzrok w podłogę. Trochę głupia sytuacja wyszła...

-Ee... No dobrze... - odpowiedziała i ruszyła do jednego z tronów. Ten miał narysowane trzy czerwone jabłka. Popatrzyłam na jej znaczek i wszystko już było dla mnie jasne.

-Cześć! Jestem Pinkie Pie, a ty? Chociaż w sumie chyba Cię kiedyś tutaj widziałam... - zaczęła się zastanawiać, ale przestała po chwili dodając. - Albo może jednak nie. Nie ważne, jak się nazywasz? - spytała, mówiąc wszystko na jednym wdechu. Mówiła tak szybko, że nie mogłam nadążyć.

-Pinkie! Uspokój się! Zaraz wszystkie dowiecie się o co chodzi. - powiedziała Twilight, a ja byłam jej za to wdzięczna. Jak można mieć w sobie tyle energii?!

Podeszłam do Twilight i spytałam lekko się rumieniąc. - Um.. Twilight? Gdzie mam usiąść?

-Możesz na moim miejscu, ja i tak nie będę siadała. - odparła, a ja podziękowałam jej i ruszyłam w stronę wyznaczonego miejsca.

Wszystkie przyjaciółki były już na swoich miejscach i rozmawiały ze sobą cicho, aby nie zakłócić spokoju. To chyba przez Twilight... Hehe. Podeszłam w końcu do tronu i usiadłam na nim ostrożnie, rozglądając się i obserwując wszystkie dziewczyny. Żadna się tym nie przejęła, co w sumie mnie cieszy. Popatrzyłam na Twilight, która wędrowała po pokoju, zastanawiając się nad czymś. Mimo tego, że czuję, że będzie dobrze, to bardzo się stresuję. Kiedy miałam powiedzieć jednej, jedynej Twilight o tym, to nie było tak źle, ale gdy tych kucyków jest pięć, to trochę bardziej się tym przejmuję... Po krótkiej chwili usłyszałam głos Twilight i już wiedziałam, że to będzie ta chwila, w której powrócę do Ponyville.

-Dziewczyny, musimy poważnie porozmawiać na temat pewnej klaczy.

W świecie magii i wiecznej przyjaźni - |MY LITTLE PONY|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz