Rozdział 4 Nic o mnie nie wiesz

196 39 34
                                    


Cas wszedł do kuchni gdzie Gabe pałaszował szafki zapewne w poszukiwaniu jego ulubionych płatków.

-Gabe, płatki są w trzeciej górnej szafce za mąką.

Starszy odwrócił się i uśmiechnął.

-Skoro tak mówisz.

Cas pokręcił głową.

-Sam je tam schowałaś.

-Znasz moje tajne kryjówki?

-Zbyt tajna to ona nie była.

Cas zaśmiał się a Gabe wyciągnął płatki i usiadł obok niego przy stole.

-Tajna czy nie tajna ważne że Lucyna i Balti o niej nie wiedzą, jak tam w szkole?

-Świetnie jak zawsze.

Cas uśmiechnął się delikatnie.

-Oho znam ten uśmiech, kto to?

-Co? Niee to...

-No kto?

-Przyszedł do klasy nowy uczeń i...

-... Zakochałeś się w nim.

-... I chce żeby został moim przyjacielem.

-Łee jasne.

-Ale on chyba nie chce się z nikim przyjaźnic, jest oschły i nieszczęśliwy.

-Skąd wiesz?

-To widać.

-Nie Cassie tylko ty to widzisz, nie każdy posiada tą piękną moc empatii, a twoja empatia to już level Hard.

-Ostanio mnie spławił, ale nie poddam się.

Gabe spojrzał na niego i poruszył brwiami.

-Dawaj Cassie uszczęśliwiaj swojego chłoptasia, tylko żadnego ślubu zanim nie przestestujesz go w łóżku.

Cas opluł się wodą.

-Że co?

-No co? Później będziesz musiał się męczyć, słuchaj co mówi ci twój starszy przystojny najmądrzejszy brat.

-Starszy może tak, ale do tej mądrości to daleka droga.

-Ej!

Cas zaśmiał się.

****

Dean siedział w domku aż nie zaczęło się ściemniać.

Gdyby mógł to wogóle nie wracałby do domu.

Siedział na biologi z tym samym Brunetem co ostatnio.

Zaczynał go wkurzać, bo za cholere nie dało się go pozbyć.

Cas natomiast jak gdyby nigdy nic siedział obok z uśmiechem na ustach.

-Co mam zrobić żebyś się odwalił?

-Jak się do mnie ładnie uśmiechniesz to się zastanowię.

Dean przewrócił oczami i zmusił się na uśmiech.

Cas też się uśmiechnął.

-To najbardziej fałszywy uśmiech jaki w życiu widziałem, ćwiczyłeś?

Dean pokręcił głową.

-Nie mam głowy na to by wymyślać sposoby na to byś się odczepił.

-Miło.

-Więc po prostu będę cię ignorował.

-Ej, nie rób mi tego.

Cas spojrzał na niego.

-Dean, nie pozbędziesz się mnie, więc pogodz się z moim towarzystwem, sam się na to skazałeś.

Dean podniósł brew.

-Niby czym się skazałem?

-Tym że coś ukrywasz, że tylko udajesz oschłego, i wiem że potrzebujesz kogoś kto cię wysłucha, więc jestem.

-Nic o mnie nie wiesz.

-Czytam z ludzi jak z otwartej księgi, to moja super moc.

Dean spojrzał w jego stronę.

-Powiem to inaczej, jesteś ostatnią osobą do której bym poszedł kiedy chciałbym porozmawiać, rozumiemy się?

Cas uśmiechnął się do niego.

-Jasne, po prostu chce żebyś wiedział, że możesz na mnie liczyć, nie jesteś sam, i nie musisz wszystkiego w sobie tłumić, wykończysz się.

-Niczego nie tłumie, nie zamierzam ci się zwierzać, jestem sam, i chce być sam.

Nagle zadzwonił dzwonek, a Dean praktycznie wybiegł z klasy.

Ten cały Castiel go wkurzał, chłopak z idealnej rodziny, z idealnym domem, z idealnym życiem, co on mógł wiedzieć.

Nic.

Co może miał mu się wyżalić?

Jest facetem nie dziewczyną, on załatwia takie sprawy inaczej.

Nie będzie pokazywał emocji.

Może i Castel ma swoją super moc czytania z ludzi.

Ale on też miał coś w zanadrzu.

Albo Novak sam się odczepi albo zrobi mu z życia piekło.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka    06.02.2019

Mam nadzieję że rozdział się spodobał 😊😊

W następnym może trochę się podziać zły Dean to zły Dean XD

Uj właśnie wymyśliłam niezłą akcje do tego opowiadania i powiem tak... Pojde do piekła.

Ogólnie piosenka bardzo pasuje do tego całego opowiadania ❤️❤️❤️ polecam posłuchać

Do następnego.

Adios!

My Happines // Destiel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz