Rozdział 6 Przestań

169 39 21
                                    

Dean szedł korytarzem w stronę łazienki.

Musiał się ogarnąć i ochłonąć.

Wpadł do środka i podszedł do umywalki, przemywając twarz zimną wodą.

Spojrzał w lustro, wyglądał jak śmierć.

Kiedy usłyszał że ktoś się zbliża ukrył się w jednej z kabin, idealnie w momencie w którym drzwi łazienki otworzyły się a do środka weszło dwóch chłopaków.

-Kurwa co ty pleciesz? Wcale nie jestem gruby.

-Jasne jesteś tylko puszysty.

-Tak czy siak nie zamierzam rezygnować z przyjemności opychania się.

-Gabe błagam cię jesteś moim bratem dobrze wiem że nie będziesz z tego rezygnował.

-No widzisz, wogóle słyszałeś co Cas gadał?

-Co takiego?

Dean nastawił uszy, nie tak żeby podsłuchiwał, niee.

-Rozmawiałem z nim ostanio, podobno do jego klasy przyszedł ktoś nowy.

-Znowu odstawia tą swoją szopkę? Kiedyś trafi kosa na kamień, i będzie krwiście, a raczej będzie krwisty stek z Casa

-E tam może czasem igra z ogniem ale to przecież Cas, nie zmienisz go i jego natury.

-Myślisz o tym samym co ja?

-Nie wiem co myślisz, masz nasrane w bani.

Gabe walnął Balta w ramię.

-Po prostu trochę beka nie?

-Czemu?

-Jak ten nowy się dowie tego co my wiemy, nie wiem czy będzie ciekawie.

-To już Casa sprawa.

Gabe zaśmiał się i wyszedł wraz z drugim chłopakiem.

Dean oparł głowę o ścianę.

Co w tym wszystkim chodzi??

Jaką Cas odstawia szopkę?

Jakie igranie z ogniem?

I co do cholery ma znaczyć że o czymś nie wiem??

Był zły.

Był wściekły.

Ciągłe tajemnice.

Coraz bardziej wierzył że Cas się z niego śmieje, odstawia z nim szopkę o przyjaźni, igra z ogniem zadając się i wypytujac go o wszystko, czego nie wiedział? Może tego że to po prostu jeden wielki żart.

Dean zacisnął pięści.

Tak, trafiła kosa na kamień.

****

Cas siedział spokojnie na przerwie.

Ziewnął.

Dzisiaj niezbyt dobrze spał, miał koszmary.

Ale nie narzekał, zawsze mogło być gorzej.

Jego uwagę zwrócił dopiero Dean kroczący przez korytarz jak diabeł tasmański.

Odłożył książkę która przed chwilą wertował i podbiegł do niego.

Złapał go za ramię i pociągnął delikatnie w swoją stronę.

-Hej! Dean coś się stało? Słabo wygłasza.

Dean spojrzał na niego i spuścił wzrok.

-Odczep się.

Cas zignorował jego słowa, zdążył się do nich przyzwyczaić, Szatyn mówił do niego odczep się, spieprzaj albo odpierdol się średnio trzy razy na jedną godzinę lekcyjną

-Może powinieneś pójść do pielęgniarki.

-Nic mi nie jest.

Dean wyszarpał się.

-Mówie ostatni raz, odpierdol się.

-Dobrze wiesz że tego nie zrobie.

Dean prychnął.

-Taki jesteś pewny siebie?

Cas podszedł do niego.

-Dean proszę cię, pójdź do pielęgniarki...

-Nigdzie nie pójdę.

-Chcesz zrobić na złość mi czy sobie?

Dean odwrócił się i zaczął iść dalej, Cas złapał swój plecak i popędził za nim, przecież on zaraz zemdleje.

-Sypiasz wogóle?

Dean szedł dalej olewajac Novaka.

-Dean do cholery!

-Co?!

-Sypiasz czy nie?

-Tak.

-Nie kłam, kiedy ostanio spałeś więcej niż cztery godziny?

Dean odwrócił wzrok, a Cas pokręcił głową.

-Wykończysz się, jadłeś coś dzisiaj?

-Tak...

-Czyli nie.

-Daj mi spokój.

-Nie ma mowy.

Dean zdenerwowany spojrzał na niego.

-PRZESTAŃ! Po prostu przestań udawać że to cie cokolwiek obchodzi, przestań być taką kłamiwą żmiją, wiesz co? Nie chciałem ci tego mówić wprost, myślałem że odwal się wystarczy, ale nie, więc proszę bardzo! Jesteś najgorszym typem człowieka jaki istnieje, jesteś fałszywy, udajesz, cały czas udajesz, sam wiele ukrywasz a wymuszasz prawdę na mnie, kpisz i śmiejesz się za plecami, nie podchodz do mnie więcej, nie chce cie widzieć.

Cas zaniemówił, te słowa w niego uderzyły, nie wiedział co Dean ma na myśli, a może wiedział? Czyżby Dean wiedział o jego sekrecie? A może wcale nie o to chodziło?

Tak go zamurowało że nawet nie zauważył jak Dean zniknął mu z oczu.

Smętnie poprawił ramiączko plecaka i udał się w strone klasy.

****

Kiedy Cas wrócił do domu miał ochotę tylko walnąć się na łóżko i zasnąć.

Natomiast kiedy leżał już w łóżku jego głowę zalała fala myśli.

Musiał porozmawiać z Deanem.

Musiała zajść jakaś pomyłka.

Przecież nie był fałszywy ani z nikogo nie drwił.

Delikatnie zamknął oczy.

Będą musieli porozmawiać.

Nie zamierza odpuścić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka 12.02.2019.

Heh noo wiem wiem trochę się porobiło, i w następnym rozdziale no cóż będzie niezła akcja także zapnijcie pasy.

Mam nadzieję że wam się rozdział spodobał ❤️

Przepraszam za wszelkie błędy ale jestem już pół przytomna, zaraz lecę spać

Do następnego

Adios!

My Happines // Destiel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz