Rozdział 21.

6.1K 398 30
                                    

Nie jestem pewna, ile już stoimy, mierząc się wzrokiem, jednak w momencie, gdy słyszę kroki dobiegające blisko drzwi do sali treningowej, odwracam wzrok. Dostrzegam Lucy, która gdy tylko mnie widzi, oddycha z ulgą. Przez chwilę odczuwam niewyobrażalny stres, zdając sobie sprawę, że za mną znajduję się jeden z Upadłych. Odwracam się w jego stronę, ale nie widzę go. Szybko rozglądam się, ale mężczyzna wychodzi na to, że zapadł się pod ziemię.

Znów patrzę na dziewczynę, przybierając spokojny wyraz twarzy. Nie chcę, by domyśliła się, że coś jest nie tak.

– Na początku nie wierzyłam, że tu jesteś – odzywa się jako pierwsza, podchodząc do mnie. – James i tata... Nie mogę uwierzyć, że ci się udało.

Uśmiecham się krzywo.

Tak, udało mi się.

– Wybacz, że nie przyszłam, by się z tobą przywitać – odpowiadam. – I powiedzieć, że żyję.

– Przestań. – Kręci głową. – Miałaś ważniejsze rzeczy do zrobienia.

Uśmiech nie schodzi jej z twarzy, przez co pierwszy raz w pełni się rozluźniam. Dopiero teraz czuję, jak bardzo nie doceniałam dziewczyny. Lucy jest aniołem w każdej postaci, rozpoczynając od wyglądu, przez jej czyny, aż po charakter. Nie mogę uwierzyć, że taka osoba ma do czynienia z Arthurem.

– Na pewno jesteś głodna – mówi, ciągnąc mnie za łokieć. – Musisz coś zjeść, przebrać się i odświeżyć. Nie powinnaś się teraz przemęczać.

Zdaję sobie sprawę, że faktycznie od ponad kilkudziesięciu godzin jestem na nogach, a jedyne co piłam to krew wampira. Dlatego nie chcę się sprzeciwiać i pierwszy raz bez słowa wykonuję polecenia tej małej istoty.

W pewnym momencie łapię się na myśli, że za nią tęskniłam. Że mimo tej krótkiej znajomości Lucy jest dla mnie kimś bliższym, niż bym chciała.

***

Mija parę dni. Parę dni, w których uparcie omijam Ariego, Jamesa oraz jego ojca. Nie chcę oraz nie mam zamiaru widzieć się z żadnym z nich. Pomimo że emocje opadły, czuję, że nadal nie potrafiłabym porozmawiać z którymś z nich na spokojnie.

Tego dnia nie jest inaczej, ponieważ z własnej nieprzymuszonej siedzę w jednej z pobliskich kawiarni wraz z Lucy oraz Nathanem. Nie spodziewałam się, że ta dwójka potrafi wymienić ze sobą więcej niż dwa zdania, ale wychodzi na to, że dogadują się lepiej, niż myślałam. Po pół godzinnym „przełamywaniu lodów" zaczęli odpowiadać mi różne historie związane z ich życie.

– To tak nie było! – zaprzecza mężczyzna.

– Oczywiście, że tak było – parska Lucy. – Nawet James to potwierdzi.

– James przekręca fakty – Nathan nadal się tłumaczy. – Aniel pamiętaj, że gdy James będzie ci cokolwiek kiedyś opowiadał, nie wierz w ani jedno słowo.

– Nie mów tak. – Śmiech Lucy roznosi się po pomieszczeniu. – Może i zapomina paru rzeczy, ale nie rób z niego...

– Przepraszam, że przerywam. – Zamieram, zdając sobie sprawę, kto właśnie stoi przy naszym stoliku. – Ale...

– Nigdzie nie idę – przerywam wilkołakowi, nawet na niego nie patrząc.

– Aniel nie zachowuj się jak dziecko – ostrzega – Doskonale wiesz, że musimy porozmawiać. Prędzej, czy później.

– Więc jeśli mam cokolwiek do powiedzenia, wolałabym później. – Pierwszy raz na niego patrzę, mierząc go z góry na dół.

W momencie, gdy nasze spojrzenia się krzyżują, zaciskam szczękę. Znam ten łagodny wzrok, skrzywione wargi oraz delikatną zmarszczkę na czole. Zdaję sobie sprawę, że Ariemu naprawdę jest głupio i bardzo mu zależy na rozmowie. Patrzę na Lucy oraz Nathana. Dziewczyna kiwa lekko głową, próbując zachęcić mnie do rozmowy z mężczyzną. Wzdycham.

Córka Archanioła [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz