Moja głupia nadzieja, że wszystko w końcu się ułoży, nie trwa nawet godzinę. Sielanka kończy się w momencie, gdy do pomieszczenia wchodzi ojciec Jamesa wraz z Justinem. Nim ktokolwiek zdąża ich dostrzec, mężczyzna krzyżuje ze mną wzrok, a następnie uśmiecha się zwycięsko.
– Szukacie wyjaśnienia, dlaczego nasza Aniel jest dziwadłem? – pyta retorycznie, zwracając na siebie uwagę.
Justin uśmiecha się, unosząc przy tym brew. Przegryzam wnętrze policzka, jednak prócz tego, próbuję nie okazywać jakichkolwiek emocji. Nie przy tej dwójce, gdy wiem do czego mogą być zdolni.
– Nie rozumiem – mówi James, stając ze mną ramię w ramię.
– Ja też dużo rzeczy nie rozumiem – prycha mężczyzna. – Ale jedno wiem na pewno. Aniel wychodzi już dziś.
– Słucham? – wypalam wraz z chłopakiem oraz Lucy, co gdyby nie okoliczności, wydawałoby się w miarę zabawne.
– Czujesz się tak niezwyciężona, że nawet nie przyszłaś na trening? – Marszczy czoło. – Przesiadujesz z moimi dziećmi, sprowadzasz je na złą drogę, a Jamesowi robisz wodę z mózgu. – Spogląda w tym momencie na swojego syna. – Tak, wiem o waszym żałosnym układzie i wiedz, że ogromnie się na tobie zawiodłem.
– Nikomu nie robię wody z mózgu, a tym bardziej nie sprowadzam nikogo na złą drogę – cedzę.
– Bym zapomniał – przerywa mi. – Na domiar tego wszystkiego zamęczasz moją córkę treningami. Nie wiem, kim jesteś, tak naprawdę już mnie to nie obchodzi i nie mam czasu się tym zamartwiać. Osobiście wyprowadzę cię z miasta.
– Tato, nie...
– Milcz – przerywa swojej córce, która natychmiast robi krok w tył. – Waszą dwójką zajmę się za chwilę. Justin wyprowadź Aniel.
– Nie mam broni – wypalam, robiąc krok w tył. – Nie jadłam obiadu, ani nie mam na sobie ubrań, które pozwolą mi przetrwać noce. Chcesz znaleźć miecz, czy skazać mnie na śmierć?
Śmieje się cicho.
– Myślę, że znasz odpowiedź na to pytanie.
Justin wykręca mi dłonie, a wiedząc jak może zostać to odebrane, nie próbuję się nawet wyrywać. Zamiast tego patrzę na mężczyznę morderczo, mając nadal nadzieję, że jest to jedynie upomnienie. Jednak po jego zawziętym spojrzeniu doskonale zdaję sobie sprawę, że tak nie jest.
Serce wali mi jak dzwon, a gdy przypominam sobie słowa Isaaca, mam ochotę go błagać, by pozwolił mi zostać. W ostatniej chwili się powstrzymuję, wiedząc, jak byłoby to żałosne. A dumy nie może mi odebrać.
– Nie możesz tego zrobić! – wrzask Lucy, roznosi się po pomieszczeniu, przez co wszyscy stają, jak wryci.
Patrzę na nią zaskoczona, bo tego chyba nikt się nie spodziewał. W szczególności nie po Lucy, która chyba zdając sobie sprawę, co właściwie zrobiła, rumieni się mocniej, niż zazwyczaj. Ku mojemu zdziwieniu na tym, jednak się nie kończy.
– Aniel nie jest naszym wrogiem – mówi już spokojniej. – Nie możesz jej wysłać na pewną śmierć, ponieważ tak ci się podoba.
– O tym właśnie mówię – warczy, krzywiąc się. – Idziemy.
– Tato...
Jednak on jej nie słucha. Wychodzi zaraz po mnie i Justinie, a gdy jesteśmy choć trochę oddaleni od biblioteki, wyrywam się chłopakowi.
– Potrafię sama chodzić – cedzę przez zęby, a ten parska śmiechem.
– Ciesz się, że nikt nie ma dla ciebie kagańca, kundlu.
CZYTASZ
Córka Archanioła [18+]
FantasiaZAKOŃCZONE - BARDZO POWOLI W TRAKCIE KOREKTY "Strach to zabójca umysłów. Przyćmiewa myślenie oraz plany, które mamy do wykonania." Świat, w którym żyje Aniel, nie jest usłany różami. Jest usłany cierniami, trupami i wrogami, którzy tylko czekają na...