✝eight✝

95 15 0
                                    

Szatyn z uściskiem w klatce piersiowej opuścił łóżko i spod poduszki wyciągnął trzy opakowania lekarstw. Wymknął się z pokoju, kierując się do kuchni. Stąd wziął kilka butelek soju. Wszystko spakował do reklamówki. Wyszedł z domu i poszedł do swojego ulubionego, a zarazem znienawidzonego miejsca - pod wielkiego dęba w alei niedaleko.

Doszedł po kilkunastu minutach. Nie spieszyło mu się. Szedł powoli, podziwiając gwiaździste niebo z błyszczącym Księżycem i wsłuchując się w słowa wiatru, trącane przez gałęzie drzew.

Nie rób tego.

On to zrobił.

Pomyśl, co inni będą czuli.

On nie myślał.

Nie opuszczaj ich.

On nas opuścił.

Stanął przed ogromnym drzewem. Zrobił jeszcze kilka kroków w jego stronę i wypuścił reklamówkę z dłoni.

Co z Jiminem? Zostanie sam.

Nie zostanie sam. Ma jeszcze chłopaków.

Oni to nie to samo. Nie są dla niego tak ważni jak ty.

- BĄDŹ JUŻ CICHO - krzyknął na głos, mając dość wyrzutów sumienia.

Usiadł na ziemi i wyjął pierwsze lepsze opakowanie - okazało się, że jest to paracetamol. Sięgnął po alkohol i rozpoczął swoją ucztę.

Death || Jikook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz