Świąteczna egzekucja

263 19 9
                                    

Boże Narodzenia to czas dobroci, braterstwa i szczęścia. Nikt w tym czasie nie powinien być sam. Ale czy spędzanie go w otoczeniu najlepszych kumpli to sam miód i malina? Może, ale Emma zdecydowanie nie mogła nazwać tego czasu błogim i relaksującym. Tak szczerze mówiąc święta były jednym z najbardziej zwariowanych tygodni w roku. Ale może po kolei...

Do Bożego Narodzenia i całego tego cyrku z prezentami zostały 3 dni. Dziewczyny już przed południem ubrały swoją choinkę w śliczny błękitny zestaw bombek i srebrne łańcuchy zakupione przez Elizę i Peggy tydzień temu. Drzewko prezentowało się zacnie i dodawało przyjemnego ciepła pomieszczeniu, mimo zimnych kolorów ozdób. Jak co roku, było ono dopieszczone przed samym dniem narodzin Pana czy też dniem rozdawania sobie prezentów, jak zwał tak zwał.

Była godzina 14 gdy najmłodsza z sióstr Schuyler dostała wiadomość od Herculesa czy wszystkie cztery nie chcą przypadkiem wybrać się z nim i resztą Hamilsquadu, jak to płeć piękna zwykła ich nazywać, na polowanie na drzewko świąteczne. Panie oczywiście się zgodziły, ale jak co roku jadąc do centrum, wiozły ze sobą wór obaw. Tak się składa, że jakimś dziwnym przypadkiem wybór drzewka dla chłopców było czymś ocierającym się o cud, nie mówiąc nawet o późniejszym, równie strasznym ubieraniu go.

Cała czwórka czekała na nie przy szkółce dla drzewek opatulona w szale lub czapki. Herc i John przyzwyczajeni do takich temperatur odziani byli w najzwyklejsze puchowe kurtki. Hamilton za to wręcz tonął pod warstwami ubrań. Wyspiarz mimo mieszkania w Nowym Jorku od ponad 3 lat dalej nie zaaklimatyzował się i każdej zimy był na skraju hipotermii. Lafayette zaś wyluzowany jak zwykle, odziany był w gustowny ciemno granatowy płaszcz, który co tu więcej mówić, świetnie na nim leżał.

- Cześć chłopaki! - Peggy ubrana w żółtą sportową kurtkę, energicznie pomachała gdy tylko koledzy ukazali jej się na horyzoncie.

- Hej mała! - Hercules zamknął ją szczelnie w swoim uścisku, a reszta się ze sobą przywitała.

- Misiak, mówiłam ci tyle razy, że masz się zapinać! To Nowy Jork, nie Paryż, zaziębisz się - Emma z niezadowoleniem podeszła do francuza i zaczęła zapinać płaszcz chłopaka.

- Mon amour, mam doskonałą odporność! Nie pokona mnie trochę śniegu i minusowa temeperatura. A przede wszytskim ten płaszcz źle sie prezentuje zapięty - spojrzał na błękitnooką tą swoją miną znawcy mody.

- Mam ci przypomnieć jak równo dwa lata temu leżałeś zakopany pod kołdrą z gorączką, a potem jeszcze zaraziłeś Herca i oboje już spisywaliście testamenty....

Chłopak zniesmaczony zaczął się rozglądać ignorując słowa dziewczyny, która tylko pokreciła głową z dezaprobatą.

- Dobra ludzie, chodźmy już po tego badyla, bo Aleksander zaraz będzie musiał wybrać trumnę... - John machnął ręką i ruszył przed siebie.

******

Czas wybierania choinki ciągnął się w nieskończoność. Eliza i Angie już od godziny, stały na początku szkółki i zawzięcie o czym trajkotały. John i Alex gdzieś zniknęli, a Paggy i Herc przemieszczali się od drzewka do drzewka sprawdzając, czy to jest aby na pewno tym idealnym. I właśnie na tym polegał problem wybierania choinki dla chłopców. To Hercules był tym który musiał zaakceptować iglaka. Musiał mieć pasujący do ozdób odcień, dobra wielkość, i idealny pion. Innego chłopak nie pozwalał kupić. Nawet wybieranie bombek nie było tak męczące jak to, mimo, że Lafayette który w tym roku musiał iść z irlandczykiem do sklepu, wrócił bardziej styrany niż po ostatnim egzaminie i zmianie w pracy.

- Może ta? - Peggy wesoło wskazała na kolejne drzewo.

Ciemnoskóry dramatycznie wciągnął powietrze:
- Pegg, nie załamuj mnie, to jest grynszpan i świerk! Czy ty wiedziałaś nasze ozdoby?! Grynszpan Peggy, grynszpan!!! Nie ma mowy!

- A może ta? - Emma niepewnie wskazala na kolejne.

Tym razem oboje spojrzeji na nią jakby powiedziała największe oszczerstwo przeciw teorii kolorów.

- Czy ty jesteś daltonistką?! Jak masz tak doradzać to lepiej nic nie mów! - chłopak zrobił gest w stylu ,,mów do reki".

Czarnowłosa uniosła rece w geście obronnym, zrobiła szybki odwrót na pięcie i pozostawiła wybredne towarzystwo samym sobie.

Zaczęła przechodząc się po terenie, który wyglądał jak mały las.

- Gdzie podziała się ta bagietka? - z zaciekawieniem rozgldała się po szkółce w poszukiwaniu charakterystycznego koczka, który a nuż będzie widoczny gdzieś między czubkami drzew.

Nagle jednym ruchem, silna ręka wciągnęła ją między szereg drzew. Dziewczyna obiła się o tors chłopaka i zaskoczona uniosła głowę. Wyższy od niej chłopak przyglądał jej się z cwanym uśmieszkiem.

- Dalej nie wybrali jeszcze tej ,,jedynej"?

- Jak już mnie wciagasz między krzaki, jak jakiś zboczek, to mógłbyś powiedzieć coś bardziej wyszukanego niż ,,czy to juz"...

Chłopak w odpowiedzi tylko cicho prychnał, uśmiechnął się i pochylił nad dziewczyną, całując ją szybko, ale bardzo namiętnie.

- Mieux? - mulat mruknął zalotnie.

- Mieux... - amerykanka z uśmiechem zetkneła ich noski, zaplatając jednocześnie ręce na szyi Europejczyka.

Francuz w odpowiedzi znów pochylił głowę i z dumą zaczał składać swój rodowy pocałunek. Jego zarost delikatnie drapał dziewczyne po twarzy, ale ona bardzo lubiła to uczucie, a w dodatku uwarzała, że jej partner wyglądał z nim niesamowicie seksownie. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem gdy poczuła jak jego ręka zjeżdża powoli z jej bioder coraz niżej.

- Nie za ciepło wam?

Młodzi podskoczyli, odkrywając się od siebie jak para nastolatków przyłapana przez woźną w szkolnej toalecie. Jednak mimo wszystko ręka Francuza nadal została na kształtach partnerki.

-Hehe, to już wiadomo czemu siostry nie mogły was znaleźć - Hamilton z wielkim uśmiechem na ustach stał obok Johna który wydawał się niewzruszony całą sytuacją.

- Alex ty się może Elizą lepiej zajmij, a nie ludzi po krzakach podglądasz -  Laf spojrzał na niego z równie cwanym uśmiechem, przyciągając Emme jeszcze bliżej.

- Mamy dla Was czekoladę - piegusek przerwał zanim jego przyjaciel zdążył cokolwiek odpyskować. - Pomyśleliśmy, że pewnie jest wam zimno - wskazał głowa na trzymaną przez siebie tacę z napojami.

- Tu atmosfera już się rozgorzała - Hamilton uniósł znacząco brwii.

- Dzięki Jonny - ciemnowłosa pocałowała przyjaciela w policzek, posyłając jednocześnie niższemu z nich piorunujące spojrzenie.

- Nie ma za co - John uśmiechnął się do promiennie. - Myślicie, że już wybra...

- TO TA JEDYNA!

Jego wypowiedź została przerwana, przez basowy okrzyk Herculesa, który odbił się echem po całej dzielnicy

- Ktoś by pomyślał, że się dziewczynie oświadcza, a to tylko choinka - la baguiette przewrócił oczami.

- Przynajmniej jakąś wybrał.... - John spojrzał na zegarek. - Jest 19, a byliśmy tu przed 15.... To jego nowy rekord. W tamtym roku skończyliśmy po 20....

******
Cała męska grupa udała się w stronę samochodu, a dziewczyny na autobus. 3 rosłych chłopów, Hamilton i choinka.... no cóż najwyżej wyspiarz pojedzie w bagażniku...

*****
Zmęczone, ale i szczęśliwe wypadem dziewczyny rzuciły się na kanapę i włączyły telewizję. Miały tylko nadzieję, że ich chłopcy nie pozabijają się bombkowymi pociskami....

-------
A oto i dowód tego, że jeszcze żyje. Mam wrażenie, że to bardziej shit niż shot, ale dobra, może mnie nie spalicie na stosie. I tak pogódzcie się z tym, że będę wsadzić moją Oc do sporej części niezleconych shotów. Dla mnie to ona jest już częścią universum. Dziękuję wam też bardzo za 100 obserwujących. Jak macie jakieś życzenia to proszę tu:
       
                        ---> \___/

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 23, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Potrzymaj mi piwo || Hamilton One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz