W oku huraganu [Modern AU]

525 23 16
                                    

Dzisiejszy dzień miałaś w zasadzie wolny. Święta skumulowały się tak, że zrobił się długi weekend, a wiec idealny czas, aby pojechać w rodzinne strony. W zasadzie wszyscy twoi przyjaciele z akademika byli już po za granicami Nowego Jorku, wszyscy oprócz Sir Hamiltona. Tylko ty i Alex z waszej paczki zostaliście jeszcze na miejscu. Miałaś wyjeżdżać jutro, wiec dzień dzisiejszy postanowiłaś poświęcić na pakowanie walizki. I tak nie zrobiłabyś dzisiaj niczego bardziej pożytecznego. Od rana niemiłosiernie lało, a tobie nie chciało się potem suszyć ciuchów nie wiadomo gdzie.

W budynku zostało tylko parę osób dlatego panowała przyjemna, wyjątkowa jak na akademik, cisza. Wpadłaś dziś na Charlesa Lee, który jak zwykle próbował do ciebie zarywać, a ty jak zwykle powstrzymywałaś się, żeby nie przemeblować mu twarzy. Przysięgałaś sobie, że jeśli kiedyś przyjdzie mu do głowy klepnąć cię w tyłek, nie będziesz się dłużej powstrzymywać. Byłaś singielka już od jakiegoś czasu, ale nie byłaś aż tak zdesperowana. W dodatku byłaś sama z wyboru, a nie z przymusu. W akademiku mieszkało wielu fajnych chłopaków, ale tobie po prostu nie chciało się umawiać na randki. Wystarczyło już, że jedna z twoich współlokatorek Eliza była ostatnio ,,Helpless" jak to lubiły nazywać jej siostry z którymi także dzieliłaś pokój. Ciemnowłosa totalnie oszalała na punkcie pana Hamiltona, z reszta z wzajemnością. Dziewczyny pojechały do rodziców na ten długi weekend, ale bez Alexandra. Chłopak był tam ostatnim razem i jak sam powiedział ,,nie chciał się naprzykrzać państwu Schuyler". Dziewczyna niechętnie zostawiła go w akademiku samego, ale w efekcie pojechała.

Jego kumple John, Lafayette i Herc także opuścili strefę studenckich wybryków, aby poświęcić czas rodzinie. Francuz wrócił do Paryża gdzie obecnie mieszkali jego rodzice. Mulligan pojechał do Irlandii ponieważ jego dziadek miał obchodzić urodziny. Nawet piegowaty Laurens ruszył się, aby odwiedzić rodzinne strony, czego w porównaniu z innymi studentami nie robił za często. Powodem tego miał być rzekomy wymysł jego matki, która wpadła na pomysł, że on i córka jej bliskiej koleżanki - Martha, pasują do siebie wprost idealnie i w przyszłości powinni być razem. Rozwiązanie to chłopakowi w ogóle się nie uśmiechało, a za samą dziewczyną, którą pamiętał jeszcze z podstawówki, nie za bardzo przepadał. Wielokrotnie wręcz błagał ojca, aby ten wybił swojej żonie ten bubel z głowy, ale ten odpowiadał tylko, że nad tym pracuje....

Pakowanie zajęło ci prawie cały dzień. Biorąc pod uwagę, że połowę czasu poświeciłaś na oglądanie jakiś pierdół na Youtubie, to było do przewidzenia. Z tej całej pracy zaschło ci w gardle, więc postanowiłaś zejść do kuchni, która dzielił cały akademik, dlatego najczęściej panował tam bajzel, chyba że pani Martha Washington, żona opiekuna budynku postanowiła pomóc ,,biednym" i ,,zapracowanym" studentom i trochę tam ogarnęła.

W pomieszczeniu zastałaś tylko Alexandra dopijającego kolejną tego dnia kawę.

- Kawa na noc?

- Tak, a czemu nie. Nie znasz mnie od dzisiaj, nie powinien cię dziwić ten widok... - ciemnooki wziął kolejny łyk brązowego napoju.

- Nie dziwi mnie, ale nie zmienia to faktu, że jest to niezdrowe.....

W pomieszczeniu zapanowała nieprzyjemna cisza. Za każdym razem gdy zbliżał się czas wyjazdów, chłopak dziwnie milkł, co było do niego bardzo niepodobne. Należał raczej do osób którym buzia się nie zamyka, a tu za każdym razem takie coś.

Część osób, takie jak na przykład Jefferson miały z tego wielką radochę, a w tym okresie uśmiech nie schodził z jego twarzy do momentu gdy przekraczał próg akademika, aby udać się do rodzinnej Virginii, najczęściej wraz z wiecznie podziębionym Madisonem u swego boku. Rzeczywiście ta cisza była miłą odmianą nawet dla przyjaciół Alexa. Jednak taka wstrzymana dostawa słów do ust chłopaka miała swoje przyczyny.

Potrzymaj mi piwo || Hamilton One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz