48. Kiedy powie coś głupiego

1K 89 74
                                    

Mark: Haechan wybiegł do pokoju Marka, w którym się przytulaliście. Natychmiast się od siebie odsunęliście, a chłopak jakby nawet tego nie zauważył usiadł przy przyjacielu.
- Zawsze chciałem słyszeć angielski i wszystko rozumieć.
Mark poklepał go po plecach.
- Rozumiem stary. Ja też.
- Przecież mówisz biegle po angielsku i go rozumiesz. - wtrąciłaś się.
- Nie mówię po angielsku.
- A po jakiemu?
- Po kanadyjsku. - spojrzał na Ciebie jakby to było coś oczywistego.

Renjun:
Wzięło Cię na głębokie przemyślenia. Rozmawialiście o waszym rozstaniu.
- Nie powinno się nikomu łamać serca. Ludzie mają tylko jedno.
- Racja, łammy im kości. Mają ich aż 206.
- Renjun!
- Spokojnie T/I. Nic Ci nie złamie.
Nachylił się do Ciebie i pocałował w czoło.

Jeno:
Wstąpiliście do sklepu typu Żabka żeby napić się czegoś ciepłego.
- Kawa czy herbata? - spytałaś stając przy automacie.
- Tak.
- ...
- I sernik do tego.
- Weź cukier i idź zapłać.
- Bez rodzynek. - wziął cukier i odszedł.

Haechan:
Wieczór, siedzisz razem z Donghyuckiem, Taeilem i Taeyongiem. Nagle lider pyta:
- Hyuck, to jak było być chłopakiem T/I?
Hyungowie przeszywają młodszego wzrokiem, czekając na odpowiedź, a ty czujesz jak twoje zażenowanie rośnie.
- Raz spytałem się ją o szklankę wody, bo byłem spragniony. Przyniosła mi szklankę z lodem mówiąc 'czekaj'.
- Shh... - skrzywił się Taeil i pogłaskał go po ramieniu.

Jaemin:
Szykowaliście się na urodziny twojej przyjaciółki. Zakładałaś właśnie buty kiedy Jaemin przyglądał się w lusterku.
- Cholera, T/I.
- Co?
- Jakbym miał dostać dolara za każdym razem kiedy ktoś nazwie mnie brzydkim... Byłbym biedny.
Otworzyłaś usta żeby coś powiedzieć, ale Nana spojrzał na Ciebie zwycięsko.
- Tak, masz rację. - westchnęłaś.

Chenle:
Leżysz z chłopakiem na łóżku i przysypiasz w jego ramionach kiedy nagle ten się odzywa.
- Jeśli uderze siebie i to zaboli, to znaczy, że jestem za słaby czy za silny?
- To znaczy, że jesteś idiotą.

Jisung:
Miałaś ochotę dzisiaj udusić Jisunga. Cały dzień się ze wszystkiego śmiał i był jakiś dziwny. Jednak od jakieś chwili siedział cicho przy biurku z zamyśloną miną.
- Sungi, wszystko ok? - spytałaś wstają z łóżku i podchodząc do biurka. Przyłożyłaś dłoń do jego czoła.
- Tak sobie myśle... - przerwał.
- Co?
- Książyc nie ma własnego światła. Odbija promienie słoneczne, prawda?
- Em, tak?
- A wampiry giną w słońcu.
- No i?
- To dlaczego książyc ich też nie zabija?
- Poczekaj spytam jednego. - wyciągnęłaś telefon z kieszeni.
Jisung poderwał się i na Ciebie spojrzał.
- Znasz wampira?!
- No! I to nie jednego! - dałaś mu pstryczka w czoło i wyszłaś z pokoju.

preferencje [nct dream] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz