Rozdział Trzeci

594 101 58
                                    

  Szkoła nie znajduje się w centrum miasta, ale prawie na jego końcu, przy lesie. Dyrektor kilkanaście lat temu wykupił od władz kawałek ziemi i stworzył raj dla osób, które lubią uprawiać sport. Nie mówię nawet o niewielkiej stadninie i możliwości nauki jazdy, ale o mini parku, który idealnie pasuje do biegania.

  Przyznaję, park mi okropnie zbrzydł przez katorżnicze treningi Wilsona, ale i tak od wtorku do piątku z własnej woli tutaj przychodzę i mogę wyładować ten cały stres. Nie wiem, ile dzisiaj zrobiłam kółek, ale kiedy włączam telefon i sprawdzam godzinę, postanawiam się wrócić. Bez pośpiechu spowalniam walenie serca, przecieram spocone czoło i przed wejściem przez boczne drzwi, rozciągam się, aby nie mieć później zakwasów.

  Ściągam trampki i na bosaka kieruję się w stronę pokoi. Po kilku minutach cichego marszu przykładam do czytnika swoją kartę, a zielone światełko i delikatne pstryknięcie zaprasza mnie do środka. Uchylam drzwi, wchodzę i powoli zamykam, aby nie zbudzić i tak wiecznie naburmuszonej Candance. Dziewczyna chyba nawet nie wie, że o wpół do ósmej używam jej prysznica i naruszam jej teren.

  Od razu ze swojego łóżka zabieram mundurek, omijam jej pianino cyfrowe, przerażające, sztuczne głowy z perukami i wchodzę do łazienki. Szybko ściągam ubranie, spinam włosy w koka i bez zbędnego gadania wchodzę pod zimną wodę.

  Idealnie.

  Po dziesięciu minutach stoję przed Agnes Ellis, która domaga się mojej karty.

   – Naprawdę mogłabyś już sobie darować...

   – Dziewiątka innych uczniów nie robi problemów. Najwidoczniej – uśmiecha się podle – nie jesteś głodna.

  Z głośnym westchnieniem wyciągam dokument, sprawdzając, czy nikogo innego przy mnie nie ma. Nie chciałabym, aby ktokolwiek zobaczył to... odrażające zdjęcie. W sumie nawet nie wiem, jak powodzi się innym zwycięzcom. A, racja, jest taka dziewczyna, która niestety się w tym wszystkim nie odnalazła i teraz ucieka przed każdym uczniem. Paskudnie jej dokuczano, zdziczała i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jakie mam szczęście. Ava, Paris i Sean wręcz mnie przygarnęli i się mną zaopiekowali. Gdyby nie oni, pewnie siedziałabym gdzieś przy kiblach i płakała dwadzieścia cztery na dobę.

  Mam nadzieję, że zapomniał o tej całej sprawie.

   – Co tam, księżno? – zagaduje Paris, a obok niej siada naburmuszony Sean. – Coś ciekawego niedawno się przydarzyło? Może napadła na ciebie jakaś wciekła Anderson, czy inne nieokiełznane zwierzę?

   – Nie gadamy ze sobą. Od trzech miesięcy – odpowiadam i lekko zdenerwowana wstaję. – Idę już do klasy, założę się, że Jenkins już sprawdziła nasze wypracowania. Chcę dostać A+.

   – To podchodzi pod jakąś paranoję – komentuje Ava, ale ja tylko zabieram swój podręcznik i wychodzę. Biegnę szybko po schodach, ale spowalniam, gdy zauważam Adelaide. Za nią kroczy Victoria Kennedy, dziewczynka, która dostała się do tej szkoły w taki sam sposób jak ja. Dlaczego więc majestatyczna Adelaide zadaje się z plebsem? Nie dość, że wylądowały w tym samym pokoju, to Victoria jest pieprzonym geniuszem. Od samego początku doskonale wiedziała, że spokojnie zda. Najwyższe wyniki, pierwsze miejsce w konkursach przyrodniczych, zdolności muzyczne. Przy niej wychodzę jakoś tak marnie.

  Adelaide uśmiecha się do mnie paskudnie i wrednie, a ja odpłacam się tym samym. Ciemnowłosa Victoria nawet na mnie nie spogląda, idzie dalej na śniadanie, interesując się tylko nową przyjaciółką.

  Wchodzę do klasy, oczywiście zajmuję pierwsze miejsce przed biurkiem i grzecznie czekam. Mogę wyjść na lizusa, ale mój Boże, jak to się opłaca. Jenkins jest naprawdę wpływowym nauczycielem, nawet dyrektor liczy się z jej zdaniem.

PerswazjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz