Rozdział 2

37 2 4
                                    

Cały lot przespałam, bo stuardesa musiała mnie obudzić. Przeciągając się wyszłam na lotnisko, od razu wyłączyłam tryb samolotowy i napisałam do Doriana że doleciałam. W odpowiedzi dostałam wiadomość o treści '' czyli już możemy zacząć pić i śpiewać ''gdy nie ma dzieci'' kultu??!'' uśmiechnęłam się do ekranu i odpisałam mu twierdząco. Odebrałam bagaż i odwróciłam się, moim uszom udało sie usłyszeć radosny głos pewnego włocha.

- Liiiiiiiiiiiiiiilkaaaaaa kochanieeee- po czym nastało zderzenie czołowe i zostałam przyciśnięta do klaty i otoczona ramionami z masą tatuaży- kurna ale jesteś różowiutka, pachnąca i... smakujesz malinami!

Odsunęłam się i spojrzałam na wysokiego bruneta, który śmiejąc sie odebrał od mnie najcięższe walichy i łapiąc mnie w pasie ruszyliśmy w strone samochodu. Zapakowaliśmy wszystko do bagażnika i usiadłam obok kierowcy, ledwo posadziłam tyłek na tapicerce jak mój telefon zaczął pulsować, odtworzyłam filmik z wiadomości.

- Co tam masz?- Feliciano spojrzał na wyświetlacz mojej komórki

-Mój kochany brat wysłał mi filmik jak cała rodzina, jego znajomi i moi znajomi piosenkę o tym że jak dobrze jest kiedy '' nie ma dzieci w domu'' i otwierają szampana- zaśmialiśmy sie, po czym przeglądaliśmy kolejno nadesłane selfie każdej z tych grup i jedno wielkie z podpisem '' żebyś nie zapomniała przypadkiem o nas''. Po piętnastu minutach wysiadłam przed gmachem, umówiłam sie z chłopakiem na piwo kiedy się rozpakuję, złapałam walizkę i poszłam lekko przestraszona w przód. Kiedy weszłam do administracji musiałam pokwitować swój przyjazd, dostałam swój kluczyk do pokoju i skierowałam się do akademika...oddalonego o kilometr...tak więc zrobiłam sobie dłuuugi spacer z muzyką. Jeszcze zanim otworzyłam drzwi, cicho poprosiłam los żeby mi nie zsyłał patologii. Nacisnęłam klamkę, powoli uchyliłam drzwi i usłyszałam dziki okrzyk.

- Kałabangaaa!!- po którym rozległ się donośny huk, przerażona tym co przed chwilą się tu rozegrało wbiegłam do pokoju i pomogłam dziewczynie wstać z podłogi.

- Jezus Maria dziewczyno co ty wyprawiasz?!- zapytałam lekko zdenerwowana- mogłaś się połamać! w ogóle skąd ty skakałaś ?!

Dziewczyna momentalnie stanęła na równych nogach i z uśmiechem na twarzy przyjrzała mi się uważnie, też jej się przyjrzałam i nie moge powiedzieć że nie przyciąga wzroku, mocno rude włosy , melonik i akcent w makijażu makeup no makeup w postaci holograficznych gwiazdek pod oczami.

- Dorothy Dann dla ziomków Dora albo DD- wyciągnęła do mnie rękę- jestem na wydziale aktorskim, a dokładniej na kaskaderce, skakałam z górnego łóżka. A ty jesteś moją współlkokatorką hot bejbe! Która nie wiem dlaczego jest cała w soku malinowym- uśmiech nie schodził jej z ust. Podałam jej rękę i nie wiedząć czy sie śmiać czy płakać przedstawiłam się.

- Liliana Cydrowska, sztuka i błagam wszystko tylko nie hot bejbe, a wyglądam tak przez zemstę pewnego ziomka zwanego potocznie moim bratem- uśmiechnęłam się, rozejżałam się dookoła, pokój był praktycznie cały w drobnych, białych światełkach choinkowych, ściana na górnej połowie łóżka była poobklejana w różnorakie plakaty zespołów, znanych ludzi i filmów. Pod oknem znajdowały się dwa biurka i przynależące do nich półki na książki, szafa została wbudowana w ścianę, zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Uzgodzniłyśmy z Dorą że jej część będą stanowiły wieszaki żółte a moją szare. Bardzo się polubiłyśmy, od razu znalazłyśmy wspólny język, przykleiłam na swojej połowie ściany zdjęcia rodziny, widoczki i inne takie własne fotki.

- Oooo a co to za ładny chłopiec? - pokazała palcem na moje głupie zdjęcie z Dorianem

- Ten pomiot szarlatański, wypluty z samego dziewiątego kręgu piekieł? To mój brat, Dorian, ten sam co- chwilę siedziałam z lagiem mózgu- mnie oblał sokiem i teraz kurde sie lepie!

Dancing ArtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz