Rozdział 7

17 0 0
                                    

Rano obudziłam się z guzem z tyłu głowy, kacem i przewieszona przez okno. Popatrzyłam lekko trzeźwa w dół i zobaczyłam Dore śpiącą sobie w najlepsze na trampolinie pod oknem. Kiedy w końcu wgramoliłam się do akademika zobaczyłam wszędobylski syf. Kubki po drinkach, rozbite szkło, butelki, konfetti, balony i gdzie nie gdzie leżących lub sunących zombie- imprezowiczów. Zauważyłam ze brakuje mi jednego buta i nigdzie na horyzoncie nie było Feliego, a jestem PRAWIE pewna że szliśmy całą zgrają ( zastanawiam się co oni tam musieli pić żeby nie pamiętać z kim się szło na after), no i lowelasa Adiego też nie ma. Trzymając się ściany poszłam do naszego pokoju, otworzyłam drzwi, wyciągnęłam swoją porcje prochów i przebrana w gustowny dresik adidasa wybrałam się na poszukiwania zaginionych, ale najpierw kubas kawy i trzeba uratować Dore. Kiedy zeszłam na dół moje spojrzenie spotkało się z rektorem, nie wyglądał na przyjaźnie nastawionego ( w sumie kto z tej powalonej pedagogicznej rodzinki jest przyjazny)

- Dz-dzień dobry panie rektorze.

Ten nic nie odpowiedział i poszedł w swoją stronę. '' Dziwny koleś'' pomyślałam i poszłam za akademik. Wlazłam na trampolinę i zaczęłam potrząsać szurniętą kaskaderką, ta lekko zamroczona jak robot zabrała mi kubek z ręki i wypiła jego zawartość duszkiem. Oddała mi naczynie i starając się rozruszać mózg opowiadałyśmy przebieg zdarzeń z nocy. Doszłyśmy do momentu gdzie Dora wyleciała przez okno a ja prawie za nią.

- Pamiętasz czemu skoczyłaś przez okno? Nie byłaś aż tak pijana żeby wpaść na tak idiotyczny pomysł- powiedziałam sprowadzając ją na ziemie.
Rudowłosa pokręciła głową tak że cała ta szopa stała się jeszcze większa niż była. Poszłyśmy szurając nogami po ziemi ale zanim tam doszłyśmy w głośnikach rozległ się głos rektora.

- Wszyscy studenci, którzy uczestniczyli w wczorajszej imprezie proszeni są o zebranie się w głównej auli. Obecność obowiązkowa! - westchnęłyśmy i szurając nogami powlekłyśmy się do auli, Dora opierała się na mnie całym ciężarem ciała i kiedy doszłyśmy do tylnego rzędu krzeseł posadziłam rudą szopę pod ścianą i związałam jej włosy z koka i pozwoliłam żeby bezwładnie opadła na moje ramie. Pod sceną na której zimnym wzrokiem patrzyła na nas kadra uniwersytecka. Na piedestale stał zdenerwowany rektor stukał palcami o blat na tyle blisko mikrofonu że w głośnikach rozbrzmiewało miarowe dudnienie. Kiedy wszystkie miejsca były zajęte, zaczął przemawiać zimnym, stanowczym, zdenerwowanym wręcz tonem.

-Z racji tego co się wydarzyło z budynkiem akademickim wszyscy studenci będą zobowiązani do doprowadzenia obiektu do porządku i wszystkie szkody pokryjecie z własnych pieniędzy...- reszta słów zlała się w jedno kiedy nie kontrolowanie moja głowa zjechała w dół, nagle ktoś złapał mnie za ramie, kiedy się obejrzałam Paul zaczął ciągnąć mnie w stronę wyjścia. Nadal byłam na niego wkurwiona za to że chciał mi podciąć skrzydła bo znalazł inną lambadziarę.

- Ja chciałbym z tobą porozmawiać na trzeźwo o tym co się wczoraj stało, o konkursie i dlaczego nie chcesz odpuścić.- patrzył na mnie jeszcze bardziej z pogardą niż normalnie, zastanowiłam się chwile wbijając wzrok w czubek moich kapci. No właśnie dlaczego tak uparcie przy tym trwasz? Czemu ci tak zależy na tym głupim tańcu? W końcu spojrzałam mu prosto w oczy i odpowiedziałam stanowczym, na tyle ile mogłam, głosem.

- Zatańczę bo chce coś osiągnąć, to co wczoraj odwaliłeś nie było ani etyczne ani jakkolwiek miłe, rozumiem że zależy ci na zwycięstwie ale mi też i jeżeli twój wuj uważa że damy rade to czy nie lepiej go posłuchać?!- nie kontrolowanie podniosłam głos, nie dam sobą pomiatać- a teraz przepraszam mam coś do załatwienia. Odepchnęłam go i poszłam do swojego pokoju zabierając ulotkę o konkursie.

**** ****

Od kiedy rektor wezwał nas wszystkich na opieprz minęły dwa miesiące, z Paulem widziałam się tylko na próbach i po ich skończeniu kiedy otwierał usta żeby coś powiedzieć odchodziłam, w sumie unikam go jak tylko mogę, całą naszą dotychczasową ekipą stwierdziliśmy że jeśli idziemy na imprezę to trzymamy się jednego lokalu i ograniczamy alkohol do minimum. Zmieniło się też to że nasi ulubieni panowie jak się okazuje są w związku (ship Feldrien jest official, yaoistki zróbmy faleee), ale też do konkursu zostały mi tylko trzy dni. Z rozmyślań obudziła mnie Dora wbijająca mi szpilkę w biodro.

Dancing ArtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz