Siedzieli tak, wczepieni w siebie bardzo długo. Mówiąc szczerze szatyn nawet nie liczył ile. Cieszył się obecnością drugiego ciała, ale jednocześnie umierał ze wstydu i złości na samego siebie. Płakał jeszcze, czasami głośniej łkając, ale gdy król szepnął mu na ucho żeby już nie płakał, ten wpadł w taki lament, że słychać go było chyba na drugim piętrze. Czuł się tak winny zaistniałej sytuacji, że nie umiał nawet nic powiedzieć.
Gula w obolałym gardle była za duża, nie chciał spojrzeć w oczy Jerzego. Na szczęście po kilku dodatkowych minutach i kilku innych czułych słowach udało mu się jakoś zahamować płacz.
Nie rozmawiali o tym, nie komentowali tego. Starszy po prostu w pewnym momencie wstał, zadzwonił dzwoneczkiem po sługę i szeptem rozkazał przynieść nową herbatę.
Laurens jeszcze siedział w szoku, zaplątany w pościel próbując poukładać sobie w głowie co się właściwie stało.Jerzy odgarnął swoje włosy, poprawiając je by wyglądały przynajmniej minimalnie przyzwoicie i finalnie wytarł kąciki oczu, starając się sensownie rozporządzić jeszcze nie całkowicie startym z twarzy pudrem.
Miał poważną minę, nie wyglądał ani smutno ani szczęśliwie, co mogło wprowadzać w lekki niepokój. Po zajęciu się bałaganem na głowie szybko poprawił koszulę i spodnie, zarzucił na siebie wcześniej leżącą na łóżku szatę, jednak nie zwrócił uwagi na koronę znajdującą na komodzie. Słysząc pukanie do drzwi przybrał najbardziej przekonujący uśmiech, w jego oczach migały małe iskierki.
-Proszę~ - Głos był jeszcze troszkę chwiejny i z lekką chrypką, jednak nie na tyle by ktokolwiek domyślił się w jakim stanie przed chwilą był.
Służka słysząc pozwolenie szybko dostała się do komnaty, skłoniła, podała napój i wyszła, nie za bardzo pewna tego, co władca planuje. Gdy tylko opuściła pokój, twarz Gregora przybrała poprzedni grymas, jednak bardziej znudzony. Mężczyzna westchnął ciężko i zrzucił z siebie pelerynę, kierując się do stolika.
Młodszy ciągle obserwował swojego kochanka. Widział jak ubiera różnorakie maski, byle tylko pozbyć się zagubienia wypisanego w oczach. On sam nie poczynił żadnych kroków co do wstania. Nie miał na to zwyczajnie psychicznej siły. To co zobaczył, co sobie uświadomił... To zbyt wiele. Mimo to chciał porozmawiać z królem. Bądź co bądź, nie jest tutaj na wakacjach. Powinien dzisiaj napisać do Hamiltona, aby poinformować go chociaż o szczątkowych informacjach, ale czy na pewno tego chce? Tam walczą jego przyjaciele, tutaj jest... ktoś bardzo ważny. Jeszcze nie wie jak ważny, jednak to co mu robi nie jest odpowiednie. To jest nieludzkie, podłe.
- Czemu? - szepnął do siebie cicho licząc, że Jerzy nic nie usłyszy.
Musiał dowiedzieć się zaraz jak najwięcej, ale chciał przefiltrować te informacje. Nie chciał podawać wszystkiego, ale też.. Nie. Nie miał pojęcia co zrobić. Z jednej strony naraża życie wielu ludzi, z drugiej psychikę i zdrowie kochanka. Był tak rozdarty, że nie zauważył nawet jak zaczął mruczeć do siebie jakieś nieskładne słowa.
- Co teraz... nie mogę... Oni? Ja.. Jerzy, tak to to, co teraz...? - nie kontrolował tego, chciał tylko pozbierać myśli. Nie zauważył wejścia służki, po prostu nadal tępo wpatrywał się w materiał.
Król zauważył podejrzane zachowanie partnera. Na początku nie zwracał na to uwagi, myślał, że ten chce się uspokoić, w końcu każdy ma na to swoje sposoby. Jednak gdy kontynuował po wyjściu kobiety, blondyn podszedł bliżej łóżka. Nachylił się nad nim lekko, kładąc rękę na ramieniu szatyna i patrząc mu w oczy zaniepokojony.
-John? - Użył jego imienia, chcąc jakkolwiek wydostać go z amoku. Głos miał spokojny i trochę cieplejszy -Co się dzieje?
Młodszy drgnął na ten dotyk oraz swoje imię. Dawno go nie słyszał. Po części oczyściło to jego myśli, ale gdy spojrzał w oczy władcy bezwiednie przybliżył się do niego. Mętlik nie ustał, ale przecież nie mógł znów płakać. Chciał tylko rady, co zrobić dalej, bo wszystkie sekrety przytłoczyły go.
CZYTASZ
Laurens little secret
FanficLosy Ameryki nadal stoją pod znakiem zapytania. Walki rewolucjonistów z armią króla rozpoczęły się, jednak Washington słabo to widzi. Potrzebowali szpiega i to szybko. Na ochotnika zgłosił się John Laurens, który chciał jak najbardziej przysłużyć s...