11 letnia dziewczynka z wielkim podekscytowaniem i ze zniecierpliwieniem pisała w swoim pamiętniku co chwila mrucząc coś pod nosem. Jej długie i gęste włosy wpadały jej do oczu, jednak niezbyt jej to przeszkadzało."Kocham czytać... hmm, tańczyć oraz rysować. Mam siedmioro rodzeństwa..." - Co chwila drapała się po nosie, zastanawiając się co jeszcze napisać, oczywiście wartego uwagi. - "W tym roku czeka mnie wyjazd do szkoły. Mam nadzieję, że dostanę się do Hogwartu, ponieważ..."
- Daphne kochanie, zejdź na dół! - Dziewczynka odłożyła skórzany zeszyt i zeskoczyła z łóżka piętrowego, miała taki, ponieważ pokój dzieliła z bratem, po czym zbiegła po schodach do jadalni, w której siedziała cała rodzina. Ciemnowłosa rozejrzała się po dość słabo oświetlonym pomieszczeniu. Na długim stole ujrzała śnieżnobiałe listy, na które tak długo czekała.
- Wreszcie przyszły! - Młoda czarownica skakała ze szczęścia, lecz gdy zobaczyła zapłakaną mamę, uspokoiła się.
- Mamo, co się stało?
- Skarbie, musisz wyjechać do Francji. Będziesz uczyć się w Akademia Magii Beauxbatons.
Kiedy dziewczyna to usłyszała wybuchła płaczem tak samo jak pani Molly. Młoda czarownica nie była gotowa, aby opuścić swoją rodzinę, prawdopodobnie na wiele lat. Całym sercem kochała wszystkich członków rodu Weasley'ów, nawet Rona, który często ją denerwował. Kochała Percy'ego, chociaż się wymądrzał. Uwielbiała Ginny, wprawdzie ciągle płakała i wszystko psuła, ale przecież była jeszcze mała. A mama i tata...
- Dlaczego nie mogę iść do Hogwartu? - Spytała Daphne z nadzieją, że da się jeszcze zmienić tę decyzję.
- Niestety to nie nasza decyzja, do jakiej szkoły pójdziesz. Dzisiaj wyjedziesz do cioci Amelii, mam nadzieję, że ją pamiętasz. - Kobieta głęboko odetchnęła, przełykając ciężko ślinę kontynuowała - Zaraz pomogę ci się spakować. Wiesz kochanie, będzie dobrze. Będziemy często cię odwiedzać i... kochamy cię, razem z tatą, bardzo mocno. - Molly ucałowała swoją córkę, po czym zaczęła wspinać się po schodach.
- Ja was też bardzo kocham. - Mruknęła ze smutkiem w głosie starsza ze sióstr.
Kiedy mama pakowała Daphne, ona siedziała z rodzeństwem przy stole. Razem wspominali śmieszne sytuacje, ale też te przykre, dopóki Molly nie pojawiła się przy nich z pełnym kufrem.W tym samym czasie w domu Weasley'ów pojawiła się ciocia Amelia. Piękna, szczupła francuska. Pomimo wieku zachwycała wszystkich dookoła. Razem z nią młoda czarownica przeteleportowała się do jej domu w samym środku Francji.
Był on ogromny, zbudowany z jasnego kamienia. Miał wiele okien, dzięki czemu wpadło do niego wiele światła. Budynek wyglądał niczym zamek, a przed i zanim rozciągał się śliczny ogród.
Amelia swojej siostrzenicy pokazała pokój i poleciła jej się rozpakować. Kiedy kobieta poszła przyrządzić obiad, chociaż miała skrzaty i nie musiała tego robić, Daphne usiadła na ogromnym łóżku. Powoli rozejrzała się po pomieszczeniu. Pokój był bardzo duży. Niedaleko łóżka znajdowały się dwie pary drzwi i kominek. Na przeciwko ich stały dwa fotele i stolik do kawy, a na ścianie wisiał duży telewizor. Na wprost wejścia były drzwi prowadzące na taras i do ogrodu.
Do pokoju przyłączona była łazienka oraz garderoba, gdzie już po chwili znalazły się ubrania Daphne. Dziewczynka postanowiła przejść się po ogrodzie i przy okazji przeczytać kilka stron ulubionej lektury.Kiedy znalazła wygodny kącik nad brzegiem małego stawiku zaczęła kartkować strony książki. Uwielbiała zapach pożółkłego papieru.
Około godziny później Daphne dobiegł głos wołającej ją cioci. Czarownica odłożyła książkę i szybkim krokiem ruszyła do salonu, gdzie ujrzała wysoką i postawną kobietę
- Witaj kochaniutka. Nazywam się Madame Maxime. - Pół olbrzymka podała pannie Weasley dłoń. - Jestem dyrektorką Akademii Magii Beauxbatons. Jutro zabiorę Cię na zakupy, abyś miała wszystko co jest potrzebne do szkoły. Oczywiście odpowiem Ci także na wszystkie pytania. - Szczery uśmiech Olimpii podniósł Daphne trochę na duchu, dzięki czemu naprawdę zaczęła wierzyć, że wszystko się jakoś ułoży.
- Dlaczego nie dostałam listu z Hogwartu tak jak reszta rodziny?
- Wiesz, szczerze mówiąc nie mam pojęcia. - Jednak wiedziała, i to aż za dobrze.
Następnego dnia pannę Daphne obudził skrzat z odciętym uchem. Dziewczynka leniwie przetarła oczy i przeciągnęła się. Zapach kawy zbożowej i miodu dotarł do niej kiedy ściągała z siebie piżamę. Szybko się przebrała i przemierzając długie i liczne korytarze dotarła do kuchni.
Siedząc na wysokim krześle i jedząc pyszne śniadanie wyczekiwała przyjścia Madame Maxime, która już po chwili zjawiła się w jej nowym domu.
- Dzień dobry pani.
- Witaj. Mam nadzieję, że już zjadłaś śniadanie, bo dzisiaj nie mam niestety zbyt dużo czasu. Musimy się już zbierać.
- Tak, oczywiście. - Daphne napisała jeszcze liścik z informacją, gdzie jest, ponieważ Amelia już z rana gdzieś przepadła. Po tej czynności Madame podeszła do zdobionego kominka rzucając w płomienie proszek fiuu. Po niej to samo uczyniła czarownica.Kilka chwil później znalazła się na zadbanej uliczce. Kamienna dróżka prowadziła wzdłuż kolorowych, a jednocześnie stonowanych witryn.
- Daphne, najpierw pójdziemy po różdżkę, później po książki i składniki do eliksirów, a na koniec po mundurek oraz sukienki.
- Dobrze, ale z skąd wezmę pieniądze. Ciocia nic mi nie zostawiła. - Dziewczyna włożyła rękę do kieszeni bluzy szukając drobnych, bez skutku.
- Twoja daleka rodzina zostawiła ci w spadku dosyć dużą ilość pieniędzy.
- Daleka rodzina? Dlaczego rodzice nic mi o tym nie powiedzieli? - Ale dyrektorka szkoły już nie słuchała młodej panienki, zamiast tego podeszła do pierwszej witryny.
Sklep tak jak każdy na tej ulicy był zadbany. Na ścianie położono białą cegła, na błękitny półkach znajdowały się podłużne pudełka w odcieniach granatu i złota, natomiast po środku pomieszczenia stała lada, a za nią staruszek. Daphne podeszła do niego uprzednio się witając.
- Wyciągnij przed siebie rękę.- Polecił młodej czarownicy po czym zmierzył jej rękę. - To na pewno będzie ta - Podał Pannie Weasley jedną z różdżek - Machnij nią! - Kiedy wzięła ją do ręki poczuła przyjemne ciepło, rozchodzące się po całym ciele. Dziewczyna machnęła patykiem i zobaczyła złote iskry wydobywające się z jego końca - Jest to najbardziej niezwykła różdżka jaką posiadam! Ma aż dwa rdzenie: Włókno że smoczego serca oraz Róg rogatego węża. 10 cali, sztywna. Zrobiona jest z cisu. Różdżki te należą do rzadszych. Mają szczególnie mroczną i przerażającą reputację, jeśli chodzi o pojedynki i wszystkie rodzaje przekleństw. Jeśli różdżka z cisu zostanie pochowana razem z czarodziejem, kiełkuje i pilnuje w ten sposób grobu swego właściciela.
- To bardzo ciekawe. - mruknęła Daphne. - Ale niestety muszę się już zbierać. Ile należy się za różdżkę?
- 20 galeonów, młoda panno. - Dziewczyna położyła na odpowiednią ilość pieniędzy, którą wcześniej dostała od Olimpii i ruszyła po książki oraz składniki potrzebne do eliksirów. Po ich zakupie Daphne razem z Madame Maxime wybrały się po mundurek oraz suknie balowe.
Mundurek w Akademii Magii Beauxbatons był błękitny, natomiast suknie, które wybrała dla siebie dziewczyna były różnokolorowe. Niektóre błyszczały z powodu doszytych cekinów, inne ozdabiały kwiaty lub koronka. Wszystkie były śliczne, wręcz zachwycające.
CZYTASZ
Daphne Weasley [Zakończone]
FanfictionSiostra Rona weasley'a. Podobna do niego, a zarazem tak bardzo różniąca się. Inni znajomi, inne zainteresowania, inne domy w Howgarcie... |W trakcie poprawek|