# Rozdział 2

3.6K 131 32
                                    

Dzisiaj Daphne jedzie do Beauxbatons. Równo o 12 ma podjechać pod jej dom karoca, która dla dziewczyny wydaje się jedyną atrakcją. Młoda czarodziejka bardzo nie chciała iść do szkoły, w której głównym priorytetem było malowanie się i szukanie sobie chłopaka, jednak nie miała niestety nic do gadania.

- Ciociu. - Powiedziała przeciągle panienka Weasley

- Tak kochanie? - Odkąd Daphne przyjechała do Francji, jej ciocia tak się do niej zwracała. Zawsze.

- Naprawdę muszę tam jechać? - W jej głosie słychać było nadzieję.

- Niestety tak. Jesteś spakowana? Za chwilę ktoś po ciebie przyjedzie. - Spytała Amelia, nie przerywając pieczenia racuchów. - Nie zapomniałaś o White? - Ciocia swojej siostrzenicy na pocieszenie kupiła piękną sowę o czarnych piórach i dużych, złotych oczach.

Daphne jednak nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Dziewczyna spokojnym krokiem podeszła do drzwi, chwyciła za klamkę i otworzyła jegomościowi.

- Dzień dobry madame. - Wysoki mężczyzna przywitał się z panienką Weasley. po czym nie czekając na zaproszenie wszedł do środka

- Dla kogo dobry, to dobry. - Odpowiedziała niezadowolona dziewczyna.

- Nazywam się Simon i będę Pani towarzyszyć w podróży. - Simon wziął bagaże Daphne i zaniósł je do karocy. Była ona średnich rozmiarów i porcelanowego koloru. Z boku po jednej i drugiej stronie miała namalowane złote skrzydła, które odbijały promienie słoneczne. Tak jak Daphne się spodziewała, była piękna.

Młoda czarodziejka pożegnała się z ciocią. Kiedy ją przytuliła, przypomniała sobie mamę, która nie napisała do niej nawet jednego listu. Sama dziewczyna próbowała się skontaktować z całą rodziną, lecz bez skutku.

Panienka Weasley z pomocą Simona weszła do karocy. Ostatni raz spojrzała na dom, do którego tak bardzo się przyzwyczaiła, i zaczęła czytać swoją ulubioną książkę.

Mężczyzna, który prowadził pojazd prawdopodobnie zaczął się nudzić, ponieważ przerwał Daphne czytanie pytając ją o czym jest książka.

- Dziewczyna traci rodziców, dlatego trafia do dalekiego wuja, którego nigdy nie widziała na oczy. Główna bohaterka Mary Lennox, nie potrafi się przystosować do nowej sytuacji. Pewnej nocy słyszy płacz dziecka, próbuje się dowiedzieć kto tak płacze, jednak bez widocznych skutków. Ale dziewczyn się nie poddaje i w końcu dowiaduje się, że wuj ma niepełnosprawnego syna, którego obwinia za śmierć żony. W dalszej części Mary odnajduje tytułowy tajemniczy ogród, który staje się jej kryjówką przed światem. Przy okazji warto wspomnieć, że Mary zaprzyjaźnia się z kilkoma osobami. Nawet udaje jej się przekonać na nowo do świata jej wuja!

- Ale się rozgadałaś. - Zaśmiał się Simon, lecz nie miał złych zamiarów.

- Ta, bardzo śmieszne. - Daphne przewróciła oczami, troszkę naburmuszona. - Za ile dojedziemy?

- Jeszcze jakieś pół godziny. - Tak więc Daphne wyjrzała za małe okienko, które do połowy było zasłonięte pudrową, koronkową firanką. Widziała kamienną dróżkę, po której jechali, co dziwne nie czuła tego. W oddali zobaczyć można było jednorożce dostojnie spacerujące po polach. Przy drodze płynął srebrny strumyk, a w nim małe rybki. Dzięki książką panienka Weasley wiedziała, że kraina, przez którą teraz przejeżdżała to dom nimf, jednak nazwy nie mogła sobie za nic przypomnieć.

Tak jak powiedział Simon, po pół godzinie jazdy Daphne ujrzała piękny zamek. Kiedy Simon parkował karocę mogła się przyjrzeć ogrodom pałacowym, magicznym kwiatom i fontanną. Zobaczyła innych uczniów zmierzających do wrót szkoły, przed którą stało wiele karoc, takich samych jak jej.

- Swoje rzeczy znajdziesz w swoim dormitorium. Znaczy, przeteleportują się one tam, zaraz po uczcie. - Dość nieskładnie Simon wytłumaczył Daphne co i jak.

Dziewczyna dość niepewnie szła przez korytarze Akademii Magii Beauxbatons. Pod ścianami stały grupki uczniów, którzy rozmawiali po francusku. Ona sama nie potrafiła tego języka, o czym wcześniej nikt nie pomyślał. Wyprostowała się, podniosła głowę do góry i dumnym krokiem doszła do sali jadalnej. Nagle w szkole rozgrzmiał delikatny dźwięk dzwoneczka. Wszyscy uczniowie zaczęli wchodzić do środka sali, dlatego Daphne postanowiła zrobić to samo. Podeszła do jednego z okrągłych stołów stojących bardziej na poboczu. Przy nim siedziała już blond włosa dziewczyna wyglądająca na wiek panny Weasley.

- Cześć, nazywam się Livia. - Dziewczyna podała rękę ciemnowłosej. W jej głosie słychać było francuski akcent - Nie siadaj! - Krzyknęła pół szeptem, gdy Daphne chciała zająć swoje miejsce. - Nikt nie może siąść dopóki Madame Maxime nie da nam znaku. - Poinstruowała blondynka i własnie wtedy do sali jadalnej weszła pół olbrzymka. Przeszła przez środek powolnym, ale dumnym krokiem, rozglądając się po nowych twarzach.

- Witajcie moi drodzy! Możecie siadać. - Uśmiechnęła się przyjaźnie, tak jak przy pierwszym spotkaniu ze mną. - Jednak zanim zjemy kolację, chciałam wam przedstawić pierwszoklasistów! - Olimpia zaczęła wymieniać nazwiska i imiona nowych uczniów, którzy wstawali wtedy od stołu, aby każdy mógł ich zobaczyć. - Livia d'Aumont. - Blondynka pomachała wszystkim dookoła z wielkim uśmiechem. - Daphne Weasley. Moi drodzy, Daphne nie potrafi francuskiego, jednak już dzisiaj zacznie pobierać jego lekcje. Proszę was o wyrozumiałość i w miarę możliwości rozmawianie z nią po angielsku. - Madame Maxime wydukała coś niezrozumiałego dla Daphne, prawdopodobnie w ojczystym języku, jednak to nie zraziło panienki Weasley. Przywitała się francuskim zwrotem, którego wcześniej nauczyła ją ciocia.

Daphne Weasley [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz