Ayato
Co ten zbok znowu ode mnie chce? Czepia się o byle gówno. Niech się cieszy, że się na niego nie wydarłem! A nie, narzeka, jaki to ja niemiły jestem. Subaru się tak nie czepia, a to on tutaj jest tym wiecznie wkurzonym… nie ja.
Przez całą drogę powrotną limuzyną do rezydencji czułem, że Laito przewierca mnie na wylot swoim wzrokiem. Gdy spojrzałem na niego kątem oka, on delikatnie się uśmiechnął. Prychnąłem cicho i wbiłem wzrok w widoki za oknem. Do końca jazdy nie zwracałem uwagi na kapelusznika. Jednak on był bardzo mną zainteresowany, bo czułem na sobie jego wzrok, który ewidentnie wwiercał we mnie dziurę. Prosiłem w myślach, aby wreszcie przestał się na mnie gapić. Niech zajmie się teraz Deską, a nie mną, bo naprawdę nie mam dziś humoru, a on mnie tylko prowokuje tym swoim spojrzeniem. No, ale niestety, Kapelusznik nadal wlepiał we mnie wzrok.***
Gdy limuzyna się zatrzymała, czym prędzej się z niej ulotniłem. Wychodząc, przewróciłem niechcący Chichinashi, która wyszła chwilę przede mną. Pisnęła z bólu, gdy jej ręka uderzyła o ziemię, łamiąc się z trzaskiem. I dobrze, należy jej się! Czemu? Po pierwsze dlatego, że na mnie nie poczekała w szkole, a po drugie… Po prostu mnie wkurza i tyle. Zawsze się sprzeciwia, gdy chcę się napić, a jak już zdążyła zauważyć… mi się nie można sprzeciwiać! No chyba, że jest tak tępa, że się tego nie domyśliła, ale to już nie moja wina. Nie zwracając już większej uwagi na blondynkę, wbiegłem do rezydencji, po czym już wolniejszym krokiem skierowałem się do mojego pokoju. Miałem dość wszystkiego i wszystkich wokół. Najpierw Deska mnie wyprowadziła z równowagi, potem Reiji, który przeszkodził mi w ukaraniu Deski, a na końcu ten przeklęty zboczeniec. Chociaż… Od kiedy tak szybko tracę cierpliwość? Wiem, może oazą spokoju nie jestem, ale ja nie jestem też typem, który się wkurza przy takich sytuacjach. Przynajmniej nie aż tak. Postanowiłem jednak dalej o tym nie myśleć i położyć się spać. Ułożyłem się wygodnie w żelaznej dziewicy, po czym z hukiem zamknąłem wieko. Po niedługim czasie zasnąłem.
Laito
Gdy Ayato poszedł w stronę rezydencji, Reiji uklęknął przy Bitch-chan i pomógł jej wstać (następna miłość wisi w powietrzu). Co on taki pomocny? A co najdziwniejsze, wydawał się być przejęty stanem blondynki. Burczał przy tym pod nosem, jaki to z Ayato jest idiota. Niby uważa całą naszą piątkę za debili, ale zazwyczaj nie mówi tego w takich sytuacjach. → Cóż rzec, wygląda na to, że chyba polubił naszą Laleczka. Uśmiechając się pod nosem, ruszyłem do rezydencji. Będąc już w środku ruszyłem do kuchni. Wziąłem stamtąd dużą ilość makroników i trzymając je w rękach, poszedłem do swojego pokoju. Idąc tam, przechodziłem obok pokoju mojego starszego brata. Z pokoju Ayato nie słychać było absolutnie nic, więc stwierdziłem, że pewnie śpi. Nie chcąc mu przeszkadzać, poszedłem prosto do siebie.
Yui
Ayato jest bez serca! Jak można być tak… tak wrednym!? To, że zapomniałam na niego poczekać, nie jest powodem do łamania mi ręki! Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Za to Reijiemu jestem wdzięczna za pomoc. To było miłe z jego strony. Odniosłam wtedy wrażenie, że zależy mu na moim samopoczuciu, a nie tylko i wyłącznie na mojej krwi. Gdy wstałam z jego pomocą, zaprosił mnie do siebie na herbatkę (Mam nadzieję, że ci coś dosypie i zdechniesz... No co? Mówiłam, że jej nie lubię! (Ja też, piątka!) ).
- Dziękuję za pomoc, Reiji-san - powiedziałam nieśmiało, gdy szliśmy korytarzem do jego pokoju.
- Żaden problem. Ayato stanowczo przegina, a ja takiego zachowania nie znoszę. Dyscypliny go już niestety nie dam rady nauczyć, ale postaram się zapobiegać jego wybrykom (Życzę powodzenia. XD) - odpowiedział wampir z powagą w głosie. Tak się teraz zastanowiłam… Nigdy nie widziałam jego uśmiechu. Zawsze wydaje się być taki poważny i zdystansowany. Bije od niego chłód i nigdy nie pokazuje żadnych pozytywnych emocji, jak radość, podekscytowanie... Cóż, może stanie się cud i będzie jeszcze okazja?
Westchnęłam cicho, na co chłopak jakoś szczególnie nie zareagował.***
Ayato
- Ayato-kun, pobudka! Dziś sobota! Nie idziemy do szkoły! - Wieko żelaznej dziewicy zostało otwarte przez wkurwiającą istotę, będącą moim bratem.
- To po chuj mnie budzisz tak wcześnie? - warknąłem zirytowany. Dając mu do zrozumienia, że mam go w dupie, odwróciłem się do niego tyłem.
- Bo zabieram ciebie i Kanato na zakupy! Dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy. - Uśmiechnął się radośnie. Czy on naprawdę myśli, że się zgodzę? Nie chce mi się - to po pierwsze. A po drugie, pewnie by się nie obyło bez kłótni i jego podrywania lasek.
- Nie mam na to ochoty - odparłem, zamykając oczy.
- Kupię ci takoyaki.
-Nie.
Spojrzał na mnie zszokowany. Postanowiłem go trochę powkurzać, ale ostatecznie się zgodziłem, gdy obiecał że będzie mi kupował takoyaki przez najbliższe, okrągłe dwa miesiące, a nie tylko dziś.Laito
Wiedziałem, że gdy wspomnę o takoyaki, to mój brat, nawet po dłuższych namowach, się zgodzi. On przecież uwielbia te kulki! Szkoda, że nie przepada za mną tak bardzo, jak za takoyaki, ale trudno. W sumie, to właśnie po to zabieram jego, jak i Kanato ze sobą na zakupy. Czas, żebyśmy spędzili razem trochę czasu. Niech nie myślą, że jedyne, co umiem to flirtować, przeglądać różne głupoty w sieci, rozwiązywać krzyżówki i zaciągać dziewczyny do łóżka.
Jako dzieci byliśmy ze sobą bardzo blisko. Doskonale pamiętam, gdy razem z moim starszym braciszkiem pomagaliśmy Kanato złapać nietoperza, gdy jeden mu uciekł. Oczywiście później Ayato oberwało się od naszej matki, ale pomińmy ten temat. Ale i tak, wtedy… Byliśmy prawdziwym rodzeństwem… Kochającym się.
Co sprawiło, że teraz jest inaczej?
- Halo! Ziemia do Laito! Żyjesz? - wyrwał mnie z zamyślenia głos kociookiego.
- Co? - zapytałem, łapiąc znowu kontakt z rzeczywistością. - A tak, tak. Przepraszam, zamyśliłem się. - Speszony przeniosłem wzrok na podłogę.
No dobra, to zaczynamy integrację naszej trójki!