Z perspektywy Alexa-Jak zwykle po pracy zostaję jeszcze w biurze i pracuję nad nowymi sprawami. Mam bardzo dużo pracy lecz nie mogę się skupiś bo cały czas myślę o Melce. Czuję jakiś wewnętrzny niepokój to bardzo dziwne.
-Dryyń! Dryyń!
-Słyszę dzwonek mojego telefonu ktoś dzwoni o tej porze?
Patrzę na wyświetlacz i widzę że dzwoni Mela.-Bez wahania odbieram.
-Hej melka coś się stało?
Pytam zaniepokojony ona natomiast mówi bardzo roztrzęsiona.-Alex tak stał o się proszę przyjedź do...
Z płaczem podaje mi adres czyjegoś mieszkania.-Melka ale co się dzieje?
Pytam zaniepokojony.-Muwi prętko najważniejsze momenty a ja bez wahania ruszam na podany adres. Wybiegam z mojego biura po drodze zabieram moją marynarkę i klucze do mojego samochodu.
-Wybiegam z wieżowca i wsiadam do samochodu, odpalam silnik i jadę autostradą.
-Ale zaraz zaraz ten adres mi się z kąś kojaży czy to...
-W tamtym momencie czuję wielki strach i przyśpieszam jeszcze bardziej.
****
Z Perspektywy Melki
-Kiedy Zac podnosi rękę aby mnie uderzyć czuję wieki wewnętrzny niepokuj zaciskam mocno pięści i zamykam oczy.
-I nagle do moich uszu dobiega wielki chuk otwieram oczy i widzę jak Zac leży na podłodze a Alex okłada go pięściami.
-Alex wystarczy!!
-Krzyczę.-A on spogląda w moją stronę i
podchodzi do mnie.-Melka nic ci nie jest?
Pyta z troską, ja zaś odpowiadam.-Moja kostka chyba sobie ją uszkodziłam.
-Odpowiadam z łzami w oczach zaś on obejmuje mnie i podnosi z kafelek. Wtulam się w jego tors kiedy on niesie mnie do samochodu. Kładzie mnie delikatnie na tylnym siedzeniu a sam wchodzi na miejscę kierowcy.-Jedziemy do szpitala.
Słyszę jego zatroskany głos.-Alex nic mi nie jest.
Odpowiadam za to on odrazu mówi:Melka nie dyskutuj jedziemy do szpitala i koniec gadania.-Na te słowa nie odpowiadam nic bo wiem że Alex i tak mnie nie posłucha.
Resztę trasy jedziemy w ciszy.****
-Kiedy jesteśmy już na oddziale czekamy w poczekalni.
Po jakichś 10 minutach doktor wyczytóje mój numer. Alex pomaga mi wstać z krzesła i po chwili jesteśmy już w gabinecie. Ja siadan na krześle a Alex stoji za mną. Lekaż robi mi rutynowe badania a ja czuję nasilający się bul w mojej głowie. W pewnej chwili Lekaż prosi mnie o wstanie z krzesła. Ledwo wstaję i czuję jeszcze większy bul w głowie nagle tracę przytomność.****
-Ała moja głowa!
-Budzę się i widzę biało niebieskie ściany. Leżę na jakimś łużku a na lewo mnie stoi stolik nocny a zaś po prawej siedzi Alex trzymający mnie za rękę i królówka.-Aaleex
-Mówię rozkolażona a zaś on podnosi szybko głowę i patrzy na mnie z łzami w oczach.-Melka!
-Doktoże obudziła się!
-Głośno krzyczy.-Alex co się stało? Długo tak spałam?
-Ledwo pytam.-Alex spuszcza znów głowę a ja widzę jak po jego policzku płynie łza.
-Alex! Do cholery co jest!?
Długo tak spałam?!
-Wykrzykuję-Tak długo...
Odpowiada że smutkiem na twarzy.-Ile?
-Rok... Ale najważniejsze że się obudziłaś!
-Co!? Rok? Jak to...
-Mela obiecaj mi coś.
Mówi Alex.-Co takiego?
Odpowiadam-Co kolwiek usłyszysz od lekarza nie poddawaj się! Słyszysz jestem przy tobie wszystko przetrwamy rozumiesz!?
-Gdy słyszę te słowa do moich oczu napływają łzy a wewnątż siebię czuję wewnętrzny niepokój.
-Alex boję się.
Muwię z łzami w oczach.-On na to tylko delikatnie mnie przytula.
-Kilka minut puźniej do sali wchodzi lekarz z miłym uśmiechem na twarzy ja szybko ocieam łzy i opieram o poduszki.
-Wyspałaś się już panienko?
Pyta z dziwnym wyrazem twarzy.-Nie wiem co mam odpowiedzieć więc się nie odzywam.
-Proszę pana będziemy teraz zabierać pańską dziewczynę na badania musi Pan wyjść.
-lekarz mówi do Alexa.-Zaraz zaraz dziewczynę?!
Alex czy my jesteśmy razem?
Pytam ze ździwieniem-Jak to Mela nie pamiętasz?
-Pyta zakłopotany.-Jesteśmy razem już rok puźniej zachorowałaś i minął kolejny rok.
-Co takiego doktorze czemu ja nic nie pamiętam?
Pytam.-Hmm trudno powiedzieć w trakcie choroby u każdego są inne skutki.
Odpowiada.-A mogę wiedzieć na co jestem chora?
-Tak naprawdę nie chcę słyszeć tej odpowiedzi ale jednak zapytałam.-Jest pani chora na białaczkę.
-I właśnie w tej chwili czas dla mnie staną życie przeleciało mi przed oczami. Zasłaniam tważ dłośmi i zaczynam płakać.