Kiedyś, w nie tak dawnej przeszłości, usłyszałam od znajomego „pisz, nawet jeśli czujesz, że nie dasz rady, po prostu pisz", więc tym oto cytatem zacznę swój felieton dotyczący kolejnego gatunku literackiego, jakim jest opowiadanie. Wydaje mi się, że pierwszą styczność z taką formą mamy już w szkole podstawowej, kiedy poloniści oznajmiają tym, jakże mądrym, tonem „napiszcie opowiadanie". Opowiadanie? Moje własne? Takie naprawdę moje? Osobiście powiem, że choć od dziecka kochałam pisać, gdy przyszła pora stworzyć coś pod ocenę surowej nauczycielki, dopadł mnie strach. Nawet jeśli miało być krótkie przedstawienie jakiejś prostej historyjki. Niełatwo zacząć. Niełatwo zacząć książkę, pierwszy post na bloga, pierwsze opowiadanie. Co to właściwie jest za forma, co ją charakteryzuje?
Ten gatunek literacki to nic innego jak niewielki objętościowo tekst, który nie ma nam służyć na długi wieczór, tylko na krótką chwilę. Opowiadania mogą być na różnorakie tematy, mogą być fantastycznymi opowiastkami o przygodach smoka Zdzisia, a mogą zawierać w sobie poważniejszą cząstkę jak przemyślenia egzystencjalne czy pytania natury filozoficznej. Jako dzieciak bardziej tworzyłam komiksy i dłuższe teksty, nie skupiając swojej uwagi na czymś krótszym, jednak po dołączeniu do grupy literackiej, która wydaje antologie, rozpoczęłam przygodę z opowiadaniami. Głównie na potrzeby wyzwań literackich pomagających w doszkoleniu się w zakresie pisania. Była to świetna i porządna lekcja, gdy po raz pierwszy spotkałam się z rzetelnymi, dobrymi (jak i tymi złymi) opiniami dotyczącymi mojej twórczości. Inspiracją do tworzenia krótkich form były gify, zdjęcia, muzyka – naprawdę wiele rzeczy. Dostawaliśmy określony termin oddania pracy, a potem poddawaliśmy analizie wygrany w głosowaniu tekst. Z wyzwania na wyzwanie pisanie opowiadań wychodziło coraz lepiej. Niektórym ciężko spisać na, załóżmy, dziesięciu stronach to, co chcą przekazać. Nie potrafią streścić historii w mniej niż dziesięciu tysiącach wyrazach, jednak da się, wystarczy trochę praktyki, która uczyni z Was mistrzy krótszych tekstów! Pisanie opowiadań to całkiem dobre wyzwanie dla osób pragnących zostać w przyszłości pisarzami na pełen etat. Pomyślcie, musicie stworzyć naprawdę dobrych, charakterystycznych bohaterów z krwi i kości (no, ewentualnie złożonych z magii, jeśli to fantastyka), interesującą akcję, która wciągnie czytelników, zachęcające dialogi czy opisy, a na to wszystko miejsca niewiele, bo zaledwie parę stronic, góra dziesięć czy piętnaście. To ciężkie zadanie, mam tego świadomość, ale jak świetnie przygotowujące do dalszego pisania, tworzenia czegoś, co będzie zawierało ponad sto czy dwieście stron. Jeśli Wasza przygoda z pisarstwem dopiero się zaczyna, warto spróbować od czegoś krótszego, by móc się sprawdzić.
W moim przypadku pisanie opowiadań było czymś w rodzaju zachęcenia do dłuższej twórczości. Jeśli jestem w stanie zachęcić czytelnika czymś takim, to może zostanie przy książce, która byłaby klocem. Wykorzystywałam stare, długie teksty niemające ładu i składu, skracałam je, dzięki czemu zamiast nudnego kloca, otrzymywałam krótką, lecz bardziej interesującą, porywającą historię. Wykorzystywałam motywy, których na ogół bym się nie chwytała pisząc „książkę", żeby sprawdzić, jak mi wyjdą. Pisałam thrillery, horrory, kryminały czy łamiące serca romanse dla własnej praktyki. Opowiadania tym właśnie są. Ciekawą praktyką. Mnóstwo pisarzy sięga po tego rodzaju gatunek literacki. Nie wypowiem się za wszystkich autorów, gdyż nie mam bladego pojęcia, co kieruje akurat nimi, jednak mówię wyłącznie za siebie, czym jest opowiadanie i jak interesującym doświadczeniem może być tworzenie krótszych tekstów.
Kiedyś przeczytałam opowiadanie, które miało zaledwie pięć stron, jednak autor właśnie dzięki tym pięciu stronom zdążył zaskarbić sobie moją sympatię wobec jego twórczości. Teraz więc nie wzbraniam się przed czytaniem antologii z mnóstwem takich króciutkich tekstów, bo chociaż czasami czuję niedosyt (dosyć często spotykane zjawisko przy fenomenalnych opowiadaniach, które, niestety, się kończą), miło było zapoznać się z piórem kogoś, kogo wcześniej książki widziałam na półce, ale bałam się po nie sięgnąć. Te parę lat temu zostałam zwolenniczką opowiadań i nie żałuję, że zaczęłam je tworzyć. Pomogły mi rozwinąć skrzydła, zresztą do tejporyod czasu do czasu siadam i spisuję kotłującą mi się w głowie krótką historię. Gdy nie mam pomysłu na całą książkę, robię z tego opowiadanie. Na chwilę obecną tekstów z tego gatunku mam wydanych dwa. Oba znajdują się w zbiorze antologii grupy Ailes i sprawiły, że zapałałam miłością do tego rodzaju opowiastek. Bywają dni, kiedy człowiek nie ma ochoty na ślimaczenie nad długą, grubą książką, wręcz wzdycha ze znużenia, gdy ją widzi. Cóż mogę na to poradzić? Oczywiście to, co macie teraz na myśli. Krótsza forma. Opowiadanie. Może to spowoduje, że znów będziecie pełni zapału w związku z czytaniem czegoś o większych gabarytach (nikomu oczywiście nie ubliżając, bo nie zawsze malutkie i chudziutkie znaczy cudowne, co to, to nie!).
Co jeszcze mogę powiedzieć na temat tego gatunku literackiego oprócz tego, że jest krótki i szybki do czytania? No właśnie, zatrzymajmy się na sekundkę na tym ostatnim. Szybki do czytania. Potrzebujecie opinii związanej z Waszą twórczością, ale nikt nie ma czasu, żeby sięgnąć po te stu stronicowe szkice? (Wiem, zabrzmiałam niczym głos z reklamy, może w przyszłości czeka mnie świetlana kariera w tej dziedzinie i zobaczycie mnie na ekranach telewizorów!). Wasi bliscy, przyjaciele, rodzina czy ci, do których zasięgacie po rzetelną opinię, szybciej przeczytają dziesięć stron opowiadania, aniżeli dwieście stron książki. To kolejna szansa na sprawdzenie swoich umiejętności pisarskich i możliwość pokazania innym, co tak naprawdę kryjecie w sobie za pisarzy. Jak mówi Regina Brett:
„Próbuj nowych rzeczy. Z jakim zwierzęciem/rośliną/potrawą/postacią historyczną/budynkiem kojarzy ci się opisywana osoba? Twórz interesujące wizje i symbole. [...] Nie potrzeba wielu słów, żeby odmalować przed czytelnikiem wizję, o którą ci chodzi. Muszą to jednak być właściwe słowa".
Tak więc tą oto notką ode mnie i cytatem od Reginy Brett zachęcam do rozwijania się, do tworzenia czegoś, czego jeszcze nie próbowaliście, do sięgnięcia po pisanie opowiadań, jeśli nie mieliście okazji tego robić. A jako że nie chciałam Was odstraszyć na początku długą formułką, kim jestem, skąd się urwałam i co tu wyprawiam, zrobię to na koniec. Tak więc jestem autorką „Maski Demona" oraz „Karmelowego chłopca" wydanych w antologii grupy Ailes, autorką, która wciąż się kształci w tym zakresie, wciąż eksperymentuje, wciąż pisze i pisać nie zamierza przestać. Kłaniam się nisko,
Wasza Agitag, Aga, Agatka, jakkolwiek chcecie!
Betowała: DreamerEmma