Pewna kobieta - T.I - pracuje w słabo płatnej pracy. Ledwo stać ją na utrzymanie mieszkania.
Z pomocą przychodzi jej stary przyjaciel - Hank. Proponuje jej pracę w policji.
Dziewczyna zgadza się bez zastanowienia.
Nie wiedziała, że wchodząc na poste...
Leżałam jeszcze w łóżku, zapominając o moim pierwszym dniu w pracy na posterunku.
Na szczęście Hank - mój stary przyjaciel i wybawca - postanowił do mnie zadzwonić zmuszając moje ciało do otwarcia powiek. Chwyciłam telefon obolałą ręką i odebrałam.
- H-halo? - powiedziałam moim zaspanym głosem.
- Ty, zbieraj się! Wiesz która jest godzina? Pierwszy dzień w pracy i się spóźniasz? To nie w twoim stylu, T.I. - stwierdził porucznik. Szybko zerwałam się do pozycji siedzącej spoglądając na kalendarz. Dzisiaj był pierwszy dzień pracy na posterunku policji Detroit, a ja sobie siedzę w łóżeczku pod kołderką.
- Cholera, Hank! Za chwilę tam będę. Daj mi minutkę!
- Mhm. - mruknął pod nosem i się rozłączył.
Szybko zdjęłam z siebie kołdrę, której połowa już leżała na podłodze. Podbiegłam do mojej wielkiej szafy i otworzyłam ją energicznie szukając odpowiedniego stroju do ubrania. Zdecydowałam się na białą bokserkę i czarne jeansy. Na bluzkę narzuciłam niebieską jeansową marynarkę. Pobiegłam do łazienki i spojrzałam w lustro.
Twarz nie była w jakimś najgorszym stanie, ale dobrze też nie wyglądała. Podkreśliłam lekko rzęsy tuszem i pocieniowałam leciutko policzki jasnym brązem, podkreślając moje kości policzkowe. Moje włosy szybko rozczesałam i związałam w kucyka. Prędko ubrałam moje trampki ze wzorem szachownicy. Przed wyjściem zabrałam jeszcze telefon, słuchawki i klucze do mieszkania. Wszystkie te wymienione powyżej rzeczy schowałam do mojej czarnej torby i wyszłam z mieszkania. Szybko przekręciłam klucz w zamku i ruszyłam w kierunku miejsca pracy.
***
Weszłam do budynku. Biegnąc przez korytarz napotkałam dziwne spojrzenia innych policjantów, które tak, czy siak zignorowałam. Wchodząc do biura zauważyłam Hanka, który chyba na mnie czekał. Bez żadnego zwlekania szybko do niego przytruchtałam łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
- Chryste Panie, no nareszcie! Ileż to można czekać? - zagaił siwowłosy.
- Przepraszam Hank. Zapomniałam, że to dzisiaj. - przyznałam z wyrzutem.
- Nieważne.. Zaraz wracam. Poczekaj tu chwilę. - rzucił krótko i wyszedł w nieznanym mi kierunku.
Podeszłam do jego biurka. Na biurku było opakowanie z donut'ami. W środku były jeszcze dwa pączki. Tak jak na każdym biurku - był komputer i klawiatura. Na mini ściance były różne kolorowe karteczki, ale postanowiłam uszanować jego prywatność i nie czytać ich. Obok opakowania po pączkach był telefon. Nie był jakichś pokaźnych rozmiarów - tak samo jak jego słuchawki leżące obok.
- Przepraszam? Czy wie Pani gdzie mogę znaleść Porucznika Anderson'a? - spytał nieznajomy. Odwróciłam się gwałtownie zaskoczona.
Cofnęłam się o pół kroku i przyjrzałam mu się. Nie zajęło mi długo domyślenie się, że był androidem. Jego dioda i uniform mówiły same za siebie. Czysty, przejrzysty biały napis „RK800” i duży, niebieski trójkącik pałający swoim kolorem idealnie komponowały się z jego czarno-szarą marynarką. Miał ciemne, brązowe włosy idealne zaczesane na prawo. Oczywiście nie zabrakło mu pięknej urody i symetrycznej twarzy, która utrzymywała się w bezruchu. Na jego czole - o dziwo - były trzy małe zmarszczki, dzięki czemu do złudzenia przypominał człowieka. Ale co robi tutaj android?
- Czy coś się stało? - zapytał android. Miał bardzo obojętny wyraz twarzy.
- Ah.. Przepraszam zamyśliłam się. Możesz powtórzyć pytanie?
- Oczywiście. Czy widziała Pani Porucznika Anderson'a? - spytał uprzejmie. Był tak bardzo miły, że aż irytujący. Mówił tak mechanicznie i niezdrowo.. Brzmiało to jak jakaś formułka, którą wymawiał na co dzień. Mimo to, uśmiechnęłam się do niego.
- Wyszedł na chwilę, zaraz powinien wrócić. Mogę chociaż wiedzieć kto pyta?
- Racja. Najmocniej przepraszam, że się nie przedstawiłem. Jestem Connor, android przesłany przez CyberLife. Mam pomagać Porucznikowi w dochodzeniu. - rzekł uśmiechając się. Brzmiało to jeszcze bardziej sztucznie niż poprzednie zdanie. Ale nie mogę się od niego spodziewać, że będzie mówił jak zwyczajny człowiek. Przecież to tylko maszyna. Uśmiech natychmiast zszedł mi z twarzy.
- O rany... Czuję, że to będzie świetny dzień. - jęknęłam z niezadowoleniem.
____________________
Witajcie kochani! Tak! Nie mylicie się! To książka o cholernej miłości!
Poraz któryś tam!
Zabijcie mnie ;v;
Wink wink*
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.