3. Niedozwolony Koncert

443 23 5
                                    

*Hazel*

Po tym co się stało byłam mega wściekła na swoje rodzeństwo. To przez nich nie mogę iść na koncert organizowany przez uczniów "School, Music & Love." A najbardziej zawinił Bruce. Ja wiem, że on jest o mnie zazdrosny, ale nie musi pokazywać mi tego na każdym kroku. Załamana faktem, że moje plany legły w gruzach postanowiłam zrobić coś, co zawsze poprawia mi humor. W tym celu podeszłam do maszyny i włączyłam hologram. Mój pokój w jednej chwili zmienił się w ogromną scenę z publicznością. Z uśmiechem stanęłam na środku i zaczęłam śpiewać. Mój występ rozpoczął się od smutnych kawałków po to, aby później przejść do tych żywszych. Próbowałam również zaśpiewać piosenkę, którą zaczęłam pisać na lekcji, dzięki czemu przypomniałam sobie, że jeszcze jej nie skończyłam. Postanowiłam zrobić to w tej chwili, gdyż naszła mnie wena. Podziękowałam swoim fanom za przybycie na koncert, po czym zeszłam ze sceny i wyłączyłam hologram. To smutne, kiedy wszystko co kocham tak nagle znika. Gdy widzę, że wszystko, co się przed chwilą działo było jedynie hologramem... iluzją. 

- Hazel? - odwróciłam się w kierunku właściciela głosu, którym okazał się być mój najmłodszy brat. 

- Czego chcesz, Miles? - warknęłam niezadowolona jego widokiem. Nadal byłam zła o to, co się stało.

- Chciałem cię przeprosić. Słuchaj... wiem, że głupio wyszło. Nie chcieliśmy, żeby tak się stało. Bruce chciał jedynie, żeby tata brał go ze sobą na misje. Dlatego to wszystko. 

- Ja też bym tego chciała, Miles. Moim powołaniem nie jest bieganie za przestępcami w jaskrawych rajstopkach. Moim życiem jest muzyka i to właśnie jest coś, co kocham. Pytanie tylko, co mam zrobić, żeby świat w końcu to zrozumiał? 

Następnego dnia...

Na lekcji S.Z.W, czyli Spotkania ze Wzorcami, która polega na tym, że szkoła sprowadza nam jakiegoś doświadczonego superbohatera, który opowiada nam o swojej pracy oraz o łotrach, jakich pokonał, pojawił się mój ulubiony super heros. To właśnie jego podziwiam w szczególności. Nie, nie był to żaden z moich rodziców. Tym bohaterem był Niebezpieczny. Tak, ten słynny obrońca Swellview, a później Dystopii. Za co go tak lubię? Za to, że on dostał od Kapitana B coś, czego ja nie mam. Prawo wyboru. On nie musiał zostać superbohaterem. Niebezpieczny sam tego chciał. Coś czuję, że ta lekcja będzie wyjątkowo udana. 

***

Jedno muszę powiedzieć. To była najlepsza lekcja, w jakiej kiedykolwiek brałam udział. Korzystając z okazji, że mój ulubiony super heros jest akurat w szkole, postanowiłam do niego podejść i z nim porozmawiać. No co? Chyba każdy by tak zrobił, będąc na moim miejscu. 

- Yyyy, Niebezpieczny? - podeszłam do blondwłosego mężczyzny. 

- Tak? - heros spojrzał na mnie, a ja momentalnie cała zesztywniałam. Nie potrafiłam też wydobyć z siebie żadnego słowa, zupełnie jakbym zapomniała języka w buzi. 

- Coś... się stało? Dobrze się czujesz? - wolę nie myśleć, jak musiałam teraz wyglądać, skoro blondyn przejął się moim stanem zdrowia. 

- Nie, to znaczy tak, dobrze się czuję. Chciałam tylko... chwilę z panem porozmawiać. 

- O co chodzi? 

- Yyyy, jaaa, nooo... - niespodziewanie Niebezpieczny zaczął interesować się moim super kostiumem. 

-  Chwila moment, ja kojarzę ten strój. Jesteś jakoś spokrewniona z Phoebe Dobromocną, czy jak kto woli, Grzmoto-panną? 

- Zna pan ciocię Phoebe?! - pozytywnie zaskoczyła mnie jego wypowiedź. Nie spodziewałam się tego, że Niebezpieczny będzie znał prywatnie kogoś z mojej rodziny.

Grzmotomocni : Dogonić BohateraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz