7."Świąteczny nastrój"

11 0 0
                                    

* 18 grudnia.*

Do świąt został tydzień. Wszyscy uczniowie zamiast zajmować się nauką, chodzili po szkolnych korytarzach nucąc pod nosem kolędy. Każdy z nas wyczuwał już świąteczny klimat i nasze nastroje były również przeładowane nadmierną radością.

- Ah. Nasze ostatnie praktyki w tym roku. W ogóle już ostatnie praktyki, jak to szybko zleciało.- westchnęłam cicho z uśmiechem na twarzy.

- No ja bym nie była taka wesoła, w czwartek mamy wystawiane oceny na semestr. Trzeba wszystko podciągnąć...- odparła Ola, wywracając oczami.

- Oj tam, jest okej, w razie czego mamy jeszcze kilka miesięcy, żeby w razie czego ogarnąć oceny na koniec roku.- próbowałam ją jakoś rozweselić.

- Ta.- odparła i wsadziła nos pod szalik.

Stanęłyśmy na miejscu zbiórki I czekaliśmy wszyscy na wychowawczynię. Gdy nadjechał dobrze nam znany czerwony samochód, podeszliśmy do niego, żeby dowiedzieć się co będziemy dzisiaj robić. Pani Lucynka otworzyła drzwi i nie wysiadając z samochody chciała nam powiedzieć plan dnia, jednak nie zdążyła jeszcze nic powiedzieć, ponieważ jej przerwaliśmy.

- Dzień dobry!- rzuciliśmy z uśmiechem.

- Cześć zgraja. Trzeba trochę przygotować szkołe na święta.- popatrzyła na nas. Dziewczyny idziecie ze mną do sali, a Ty Michał, pomożesz chłopakom z młodszego rocznika odśnieżać i posypywać drogi piaskiem.- dodała patrząc na naszego klasowego rodzynka.

- Zawsze mam najgorzej.- oburzył się Michał. Nie dość że całe cztery lata same baby i trzeba im pomagać, to jeszcze one mogą siedzieć w ciepłym, a ja będę marznać.- dorzucił, mrużąc oczy.

- Chyba Cię pogieło!- krzyknęłyśmy wszystkie razem. Z nikim nie miałbyś tak dobrze, jak masz z nami!- rzuciłyśmy oburzone jego słowami.

- Żartuje tylko! A wy się już spinacie. Jesteście najlepsze pod słońcem!- roześmiał się chłopak, podchodząc do nas, pokazując gest objecia nas.

- Dobra koniec przekomarzania się.- powiedziała Lucynka. Michał zasuwaj po łopate, a my dziewczyny widzimy się zaraz w naszej sali.- uśmiechnęła się, zamykając drzwi do samochodu.

Chłopak niechętnie ruszył w stronę innych kolegów, a my ruszyłyśmy do internatu. Przez całą drogę rozmawiałyśmy i się śmiałyśmy, myśląc o tym co będziemy robić. Gdy byłyśmy na miejscu, weszłyśmy przez drzwi i cała zgrają wpadłyśmy do pomieszczenia, gdzie czekała już na nas nauczycielka.

- Rozbierzcie się, kurtki na wieszak i zapraszam na zaplecze.- powiedziała z uśmiechem w naszą stronę.

Zaczęłyśmy ściągać z siebie zewnętrzne ubrania i po kolei wchodzić do drugiego pomieszczenia. W końcu, wszystkie rozsiadłyśmy się na krzesłach przy długim stole, czekając na dalsze polecenie.

- Niech każda weźmie gąbkę florystyczną z koszyka, namoczy ją i robimy stroiki. W skrzynkach pod szafą macie gałązki i bombki, gorący klej, sekatory i nożyki są na stoliku pod ścianą. Zróbcie sobie herbatę albo kawę. Macie na nie cztery godziny lekcyjne. Oczywiście macie jedną trzydziesto minutową przerwę na śniadanie, pomiędzy, wtedy bierzemy się za kolejną robotę.- rzuciła kobieta wskazując wszystko, po czym wyszła.

Fajnie, do godziny 15.20 siedzenie w ciepłym i nie robienie praktycznie nic. Od razu wzięliśmy się do pracy. Każda z nas miała do zrobienia pięć stroików. Nie było to takie szybkie, ponieważ każdy stroik miał być inny, starannie wykonany, no i niestety był tylko jeden pistolet na klej, trzy sekatory i dwa nożyki, dlatego musiałyśmy się cierpliwie dzielić. Na szczęście byłyśmy zgodną i dobrze działającą ekipa, więc obyło się bez kłótni i marudzenia. Po zjedzeniu śniadania i skończonych stroikach, napisałyśmy do Pani, żeby dowiedzieć się co dalej. Po jakiś dziesięciu minutach, przyszła do nas i powiedziała, żebyśmy wystroiły jakoś naszą salę i zamiotły piasek z podłogi.

- Proszę Pani!- krzyknęłam w jej kierunku. Możemy wyjąć z szafy papierowy łańcuch, który zrobiłyśmy z Olą dwa lata temu i powiesić?- zapytałam.

- Róbcie co chcecie, tylko nie wysadźcie internatu, bo z wami to różnie.- roześmiała się wychowawczyni. A teraz idę zobaczyć czy Michał żyje.- mówiąc to zrobiła grymas na twarzy.

- Super!- rzuciłam i ruszyłam do szafy. Dawaj! Bierzemy go!- krzyczałam do przyjaciółki.

Wyciągnęłyśmy go i rozprostowałyśmy.

- Eee, chyba się trochę podarł.- powiedziała dziewczyna.

- Fakt, Lucyna ma kartki u góry na półce, możemy dociąć trochę i zrobić dłuższy.- odparłam. Pomożecie nam?- rzuciłam w stronę dziewczyn, odwracając głowę w ich strone.

- No spoko.- wzruszyły ramionami.

Przez kolejne półtorej godziny byłyśmy pochłoniete papierkami. Po skończeniu wszystko skleiłyśmy i zawiesiłyśmy łańcuch pod sufitem na 3/4 sali.

- Super skończone.- rzuciłyśmy siadając na krzesła.

Kilka dziewczyn jeszcze dowieszało bombki, które zostały ze stroików na kwiaty i gwoździe wystające ze ścian. Sprzątanełyśmy do końca dwie sale i miałyśmy koniec pracy na dziś. Czekaliśmy na Panią. Gdy przyszła, podziękowała i powiedziała że możemy iść do domu.

"Ta jedna noc"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz