2."Komu w drogę temu czas."

46 0 0
                                    

*Dwa tygodnie później*

Bardzo szybko minęły nam te dwa tygodnie. Zresztą jak to w szkole... Nadszedł dzień wyjazdu. Zbiórka była o 3 rano. Musieliśmy być tam niestety wcześnie. Pod szkołę zajechały dwa bardzo duże autokary, które miały nas zabrać w miejsce docelowe. Ksiądz policzył nas i mogliśmy wsiąść do pojazdu i zająć miejsca. Oczywiście każdy z nas chciał siedzieć z tyłu.

Zaczęła się wojna o miejsca. Każdy przepychał się i krzyczał. W końcu każdy zajął miejsce i mogliśmy ruszać.

Usiadłam z koleżanką z klasy na tyłach autokaru. Wokół nas usiedli sami chłopacy. Ruszyliśmy i od razu usłyszałam dźwięki obijających się o siebie butelek i dźwięk otwierania puszek. No tak norma. Przecież oni by nie wytrzymali podróży bez alkoholu. Patrzyłam w okno a po chwili odpłynęłam w stronę Morfeusza.

Obudził mnie męski głos dobiegający z głośników.

- Pobudka wszystkie śpiochy! Zatrzymujemy się na śniadanie.- dodał głos.

Spojrzałam przez okno. Staliśmy przed jakąś restauracją. Wstaliśmy z miejsc i wyszliśmy z autokaru. Zjedliśmy pierewszy posiłek i po 40 minutach ruszyliśmy dalej w drogę. Rozmawialiśmy wszyscy i droga dzięki temu bardzo szybko nam minęła. Zatrzymaliśmy się około godziny 06.00 na stacji. Wyszliśmy z pojazdu przewietrzyć się. Stanęliśmy grupka na pod małą altanką. Było nas około piętnastu osób. Sięgnęłam do plecaka i wyciągnęłam z niego paczkę papierosów. Inni zrobili to samo. Odpaliliśmy używki i zaczęliśmy rozmawiać między sobą. Rozmowę jednak przerwał nam nauczyciel, który podszedł do nas.

- Rzucajcie te śmierdzące świństwo i wracajcie do busa.- rzucił w naszą stronę i odszedł.

Dopaliliśmy do końca fajki i udaliśmy się do pojazdu. Zajeliśmy swoje miejsce a kierowca ruszył. Przez resztę drogi ksiądz przez mikrofon opowiadał nam różne historie. Były serio ciekawe.

Około godziny 09.00 byliśmy już na miejscu. Po wyjściu z busa ksiądz oznajmił nam że mamy około dwóch i pół godziny na rozejrzenie się po okolicy a potem pokazał nam miejsce zbiórki. Podzieliliśmy się na grupki i ruszyliśmy w miasto. Paczka w której się poruszałam składała się z trzech dziewczyn i dziewięciu chłopaków. Kreciliśmy się po nieznanym nam mieście w poszukiwaniu jakiej knajpki, w której mogliśmy usiąść i coś zjeść. Po około dwudziestu minutach naszym oczom ukazała się mała restauracja przy ulicy. Ruszyliśmy więc w jej stronę. Usiedliśmy przy dwóch stolikach, które stały obok siebie i wzieliśmy karty do rąk. Zamowiliśmy jedzenie i czekaliśmy na posiłek.

- Schabowy z frytkami.- usłyszałam za głową czyjś głos.

- Dla mnie.- oznajmiłam po czym wzięłam podany mi talerz do rąk.

Reszta postąpiła tak samo gdy kelnerka wywołała ich zamówienia. Muszę przyznać że jedzenie było naprawdę dobre. Cały czas spędzony przy stole rozmawialiśmy, śmialiśmy się i robiliśmy do siebie głupie miny z Szymkiem.

- To co? Ruszamy dalej?- dodał Szymek oblizując usta po ostatnim kęsie jedzenia.

Odłożyliśmy sztućce na talerze i wstaliśmy od stołów. Po drodze mieliśmy budynek a nad jego drzwiami widniał napis "Piwiarnia".

- Wchodzimy?- dodał ktoś z nas.

- Jasne czemu nie!?- ktoś odparł znowu.

"Ta jedna noc"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz