To był zwykły, kolejny dzień Stilesa Stilinskiego. Pobudka oraz codzienny ból. Ból głowy. Stiles od niedawna miewał takie złe poranki i bóle ale zignorował to, ponieważ po co się tym przejmować? Jak samym nim. Od wygnania Nogitsune Stiles zauważył to wszystko. Wszystko co się stało. Scott, tata oraz reszta odwrócili się od niego. Aż za bardzo bali się tego? Tego, że ich skrzywdzi? Stiles już od dziecka był bardzo spostrzegawczy i nawet w tej chwili można było zauważyć, że wszyscy zaczęli go ignorować, zlewać. Ich wspólne tajemne spotkania, rozmowy. Stiles to wszystko zauważył. Może aż tak bardzo byli głupi, żeby zorientować się, że Stiles już zrozumiał o co chodzi? Ich wypady i ta sama wymówka "...lepiej jakbyś został w domu". Stiles przyzwyczaił się do tego, że został już sam.
Wstał ze swojego łóżka choć niechętnie. Musiał iść do szkoły. Tylko po co, żeby bez sensownie siedzieć na przerwach oraz lekcjach samemu? Unikać swoich znajomych jakby się nigdy nie znali? - pomyślał nastolatek.
Wziął pierwsze lepsze spodnie z podłogi oraz koszulkę. Poszedł się szybko przebrać aby zdążyć na lekcje. Nie chciał się spóźnić. Nie dziś, kiedy to pierwsza lekcja przepadała z panem Harissem. Spóźnienie automatycznie, głupi komentarz oraz wzrok całej klasy na niego oraz ten wzrok. Scotta. Oczy wypełnione zmartwieniem oraz przyjacielską miłością choć dalej wiedział, że to tylko na pokaz. Stiles dalej nie widział, jak to się stało, że stracił najlepszego przyjaciela. Brata. Scott był dla niego jak brat. Wspierali się, pomagali ale teraz to wszystko puste wspominki, które zostawią blizny. Scott po prostu odstawił go na tor boczny. Tak jakby już dla niego nic nie znaczył. Ale tak już było, a Stiles z czasem przyzwyczaił się do tego.
Szybkim ruchem chwycił plecak. Spojrzał jeszcze raz na swój pokój oraz, żeby w jakimś stopniu sobie uszczęśliwić dzień, pomyślał o obejrzeniu Supernatural. Na samą myśl o tym minimalnie się uśmiechnął.
***
Dotarcie do szkoły zajęło mu trochę, zwłaszcza, kiedy jeep nie chce odpalić. Po pewnym sklejania do siebie różnych części w samochodzie, co było dociennością. Nie mógł oddać go do naprawy, ponieważ suma miałaby duże zera, a Stiles nie stać na to. Od pewnego czasu w jego rodzinie nie układa się finansowo. Oczy Stilesa wyglądały jak pieciozlotówki, kiedy usłyszał dźwięk odpalonego Jeepa.
Droga zajęła mu około 10 minut przy czym Stiles miał jeszcze czas na zapalenie papierosa. Zaparkował pod szkołą choć niechętnie. Zaciągnął się i wypuścił dym myśląc o tym w jakim stopniu niszczy sobie płuca. Nie przejął sie tym faktem zbytnio. Pamiętał dokładnie ten dzień, w którym on i Scott pierwszy raz postanowili zapalić pierwszego papierosa. Zaśmiał się cicho pod nosem na to zdarzenie, bo nie powie, śmiesznie to wyglądało. Scott kaszlący się po próbie wpuszczenia dymu do płuc i Stiles rozbawiony toczył się po ziemi. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął palić z dnia na dzień. To było jakby jego odcięcie i odstresowanie choć na chwilę w jego - jak on to uważał "marnym życiu".
Spojrzał na zegarek w swoim choć zepsuty, lecz odziwo działającym iPhonie. Ten telefon przeżył wiele - pomyślał. Po nurkowaniu w rzece przy wyprawie jego i Scotta do lasu, po upadki. Dobrze pamiętał te czasy. Zgasił peta, wziął torbę i wyszedł z auta zamykając go następnie udając się do szkoły.
Przed wejściem zauważył Scotta, Liama, Lydie oraz Malie. Wpatrywali się w niego. Stiles spojrzał na nich przelotne po czym wszedł do szkoły. Skierował się do szafki odstawiajac pare książek. Spojrzał jeszcze raz na wejście i zobaczył Scotta, który kieruje się w jego stronę przez co jego serce bardziej zabiło, co zapewnie wyczuł Scott. Nawet mu nie zazdrościł tego węchu, słuchu. Wolał być człowiekiem. Miał okazję stać się wilkolakiem owszem, ale zrezygnował.
CZYTASZ
❝ᴊᴀᴋ ɢᴡɪᴀᴢᴅᴀ ɴᴀ ɴɪᴇʙɪᴇ | ꜱᴛᴇʀᴇᴋ❞ [ZAWIESZONE]
Fantasy"Bo, gdy wszystkie gwiazdy przestaną świecić na niebie, nadal będę Cie kochać"