✨2✨

403 25 5
                                    

Szłem korytarzem, patrząc się co chwilę na ściany. Zrozumiałem, że jestem w szkole. Ale jakim cudem? Przeraziło mnie jeszcze bardziej to, że ściany, które właśnie były moich obecnym zainteresowaniem i strachem sa pokryte, gdzie nie gdzie krwią.

Idąc tak dotarłem do piwnicy szkolnej. Nogi bolały mnie jak cholera, no bo przecież kuźwa w snach nie można mieć tych butów.

Nagle usłyszałam cichy szept. Zdawało mi się, że osoba tych słów stoi centralnie za mną.

- Wpuść mnie...- natychmiast się odwrociłem i zamarłem. Jak to? Przecież ON zniknął. To nie może być prawda...złapałem się za głowę - WPUŚĆ MNIE!- złapał mnie za ramiona

N-nie... Nie ! Nieee !!

Obudziłem się z głośnych krzykiem. Byłem cały spocony (te słowo mi tu nie pasuje..brzmi tak za bardzo ;'-':) oraz przerażony. Nigdy nie miałem takich snów. Wcześniej śnił mi się las i koniec. Możliwe, że może być to spowodowane tym wszystkim co się teraz dzieje?

Spojrzałem na zegarek, który ukazywał 6:30. O 7 powinienem wstać więc, nie opłacało mi się już iść spać. Wstałem z łóżka szukając po omacku telefonu. W pokoju było jeszcze ciemno przez zasłonięte rolety.

Włączyłem go i przymrużyłem oczy z niezadowoleniem. Jebany wyświetlacz, zawsze muszę mieć na fulla oświetlenie. Odblokowałem go z nadzieją, że ktoś jednak napisze do Stilesa, ale hej! Kto o nim pamięta? Bo na pewno nie moi "przyjaciele". Jak to mówią, nadzieja matka głupich, ale sęk w tym, że ja nie mam matki. Czasami myślę, że gdyby ona była, było by mi o wiele łatwiej. Miałbym się komu wyżalić.

Podszedłem do biurka i podłączyłem telefon. Następnie wziąłem czystą bieliznę oraz ciuchy na zmianę. Uchyliłem lekko drzwi do łaznieki, które na złość musiały zaskrzypieć tak, że możliwe było to słychać w całym domu. Zamknąłem za sobą drzwi na klucz, choć wiem, że nikt mi nie wejdzie ale nigdy nic nie wiadomo... Może to Der...Ugryzłem się za to w język. Za dużo o nim myślę.

Rozebrałem się i od razu weszłem pod prysznic. Na początku lekko się wzdrygnąłem, ponieważ woda była zimna ale po jakimś czasie mogłem normalnie dokończyć czynność. Umyłem się dokładnie, zamykając co chwilę oczy, bo chyba pobudka z rana nie należała do najlepszych. Opatuliłem się w ręcznik, który wisiał koło prysznica. Ubrałem się i wyszedłem z toalety.

Spojrzałem ponownie na zegarek, który ukazywał 7:05. Za nim się wyszykuje, zajmie mi to z 20 minut, więc akurat mógłbym podjechać po papierosy i następne gumy do żucia, ponieważ z tamtych niestety już została pusta paczka...

Spakowałem najpotrzebniejsze zeszyty, choć i tak one nie są potrzebne ale trudno. Mój plecak składał się z 2 zeszytów i jednego podręcznika. Idealnie

***

- Niech to! - kopnąłem w zderzak mojego Jeepa. Kocham go ale czasami dostaje przez niego taką padaczkę, że nawet psychiatra by mi nie pomógł. Będę musiał oddać go do naprawy ale skąd bym wziął pieniądze. Choć w sumie to mój najmniejszy problem...

- Wsiadasz? - usłyszałem znajomy mi głos i spojrzałem wzrokiem na ulicę, na której stalo czarne auto. - Stiles?

- A no, tak...- wziąłem swoje torby i otworzyłem drzwi pasażera. Usiadłem wygodnie na fotelu, zaciągając sie zapachem małej choineczki. Uroczo...
Jechaliśmy tak w ciszy, który była bardzo ale i to bardzo denerwująca. - Więc... Co robiłeś akurat koło mojego domu?

- Przejeżdżałem obok, a widok ciebie kopiącego swojego grata, uśmiałem się i spytałem o podwózkę... Tyle - na słowo "grata" zmarszczyłem nos, na co Derek parsnkął śmiechem. Dalej jechaliśmy w ciszy ale przypomniało mi się, że muszę wejść do jakiegoś sklepu.

- Derek? Czy zatrzymasz się przy tym sklepie - wskazałem na zbliżający się sklep, a Derek bez słowa wjechał na parking.

- Tylko szybko - mruknął cicho, a ja wleciałem do sklepu.

Szybkim ruchem, wzięłam paczkę papierosów i podszedłem do kasy. Sprzedawczyni typowo spojrzała na mnie z kpiną i poprosiła o dowód. Dałem jej mój podrobniony. Zapłaciłem i wsiadłem z powrotem do auta.

- Palisz?- Derek spojrzał na mnie zdziwoniony

- Nie? - odpowiedziałem z irytacją w głosie

- To po co ci te papierosy? - zapytał, a ja strzeliłem sobie otwartą ręką w czoło. Podobno alfa, a czasami myślę czy on jest na coś chory. Nie odezwałem się już, a Derek odpalił auto i jechał w stronę szkoły.

***

- Dzięki? - powiedziałem ale bardziej to brzmiało jak pytanie. Wysiadłem z auta i chciałem odpalić papierosa ale zorientowałem się, że nie mam ich...

Odwróciłem się i spojrzałem w stronę auta, a Derek z zadowoleniem trzymał je w ręce, wzruszył ramionami i pojechał. Świetnie. Nie pozostało mi nic innego, jak wejść do szkoły i nie myśleć o tym, jak nie zabić Dereka...

Przepraszam, ze taki krótki ale nie mam weny? ;-; smutne jest to, że już wiem jak ta książka się skończy eh... Sorki za błędy e rozdział pisany na szybko!! Postaram się je pisać częściej. Może w każdą sobotę będę dodać rozdziały

❝ᴊᴀᴋ ɢᴡɪᴀᴢᴅᴀ ɴᴀ ɴɪᴇʙɪᴇ | ꜱᴛᴇʀᴇᴋ❞ [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz