✨4✨

374 27 5
                                    

- Kto to? - zapytał mnie Lukas. Byłem strasznie zdenerwowany. Scott od tak nagle pisze, że musimy sie spotkać. Nagle sobie o mnie przypomniał?

- Mhh...Scott- powiedziałem z lekkim zawachaniem. - Chciał się spotkać

- To ten co cię zaczepił na przerwie? - zapytał ponownie, a ja kiwnąłem głową - Możemy przełożyć na kiedy indziej nasze spotkanie.

Scott dalej był dla mnie jak brat, po tym co mi zrobił dalej jest dla mnie ważny. Nie mogę od tak wyrzucić go z mojego życia. Nie umiałbym zapomnieć o nim z dnia na dzień. Spotkam się z nim choć czuję, że będę tego żałować.

- Nie masz nic przeciwko? - spytałem z uśmiechem na twarzy

- Nie! W żadnym wypadku po prostu chcesz pogadać z przyjaciółmi, rozumiem. Mogę Cię podwieźć...

- Okej - odpowiedziałem i podałem mu adres, gdzie ma się kierować.

***

Wchodziłem właśnie do kliniki. Stresuje się trochę...

Trochę?...

Oh no dobrze! Bardzo się stresuję! Kto by się nie stresował. Myśl, że będzie tam Scott i za pewnie reszta jego stada jest dość krępująca, a na dodatek, gdy staniesz w framudze drzwi wszyscy będą się na ciebie patrzeć.

Niech się dzieje co ma się dziać. Chcę stąd jak najszybciej wyjść. Weszłem do środka kliniki, czyli tam gdzie mamy się spotkać. Jak przeczuwałem wszyscy będę się patrzeć.

- Coś chciałeś? - zapytałem na tyle oschle, że nawet Lydia spojrzała na mnie ze zdumieniem. Dlaczego ja nadal ją kocham? Robię sobie nadzieję, że dalej będziemy razem ale ona i tak jest po stronie Scotta...jak wszyscy.

- Muszę z tobą porozmawiać. O tobie i Lukasie - powiedział nieco ostanie zdanie nieco ciszej, a ja po prostu byłem wkurzony choć nie dawałem po sobie tego poznać. Często ukrywałem emocje i weszło mi to wprawe. - Stiles to poważna sytuacja!

- Dla ciebie wszystko jest poważne - wymamrotałem cicho pod nosem. - To przejdź w końcu do konkretu, a nie!

- Ostatnio na lekcji działo się z tobą coś dziwnego...

- Serio? - powiedziałem z sarkazmem w głosie. Nie wiem czemu mu na tym tak zależy. Czemu nie może odpczepić sie ode mnie raz na zawsze?

- Myślimy dalej, że siedzi w tobie nogitsune - powiedział, a wszyscy inni, którzy nie wiadomo po co tu są chyba tylko po to, żeby słuchać spojrzeli to na Scotta, to na mnie.

- Świetnie! - prychnąłem i odwróciłem się w kierunku drzwi. Chwytałem już za klamkę, ale Scott musiał dorzucić swój gest pomocniczy!

- Stiles! Chcę Ci pomóc. Martwię się! Jesteś moim przyjacielem... - nie dokończył, bo mu przerwałem.

- Chyba sobie żartujesz?! Ignorujesz mnie prawie od ponad pół roku, a teraz zgrywasz przyjaciela!?- krzyknąłem na niego mając gdzieś, czy inni tu są czy nie.

- Miałem powody! - czy on tylko udaje czy chce się pogrążyć jeszcze bardziej.

- Powody!? Zostawiłeś mnie, bo bałeś się mnie! Tak jak wy wszyscy! Baliście się, że coś Wam zrobię! - krzyczałem na nich choć wiem, że to nic i tak by nie dało. Łzy same cisnęly mi się do oczu.

- Stiles...przepraszam! - powiedział szybko Scott, a ja się zaśmiałem.

- Pierdol się McCall...- powiedziałem do niego i wyszłem. Nie wytrzymałem. Kto wie jakby się te spotkanie potoczyło. Scott myśli, że zawojuje światem, kiedy stał się alfą. Próbuję wszystkim pomóc na siłę.

Musiałem wyjść. Na moje nieszczęście padał deszcz, a przyjechałem z Lukasem. No tak, mój jeep został przed szkołą więc musiałem iść pieszo. Nie mogło być lepiej?

Chyba, że twój rycerz na czarnym koniu po ciebie przyjedzie!

Kto? Chyba już wariuje...

Derek...? Coś ci mówi to imię?

Aaa Derek. Co, nie! Aż sie zaśmiałem. Zbieg okoliczności, po prostu zjawił się wtedy kiedy potrzebowałem podwózki do szkoły. Tyle

A w sklepie? Zaprosiłeś go na wspólne obejrzenie Super...

Zamknij się! Uh...zachowuje się jak debil krzycząc sam do siebie. I nie! Po prostu emocje i ten no. I tak by nie przyszedł! Odebrał to za pewnie jako żart!

Nawet nie zauważyłem, że szłem koło lasu. No tak. Zwykły las. Było ciemno, a ja szłem koło lasu, w ktorym aż roi się od niebezpiecznych zwierząt, przecież może mi się coś stać

Nie, bo Derciu cię uratuje? Haha

Na serio? Derciu?! Może powinienem udać się do psychologa, tak na wszelki wypadek? Może uderzyłem się gdzieś za mocno w głowę? Możliwe, a wracając do tego lasu to raczej nie mam z nim dobrych wspomnień. Ciała, wilkołaki, dziwne istoty, ciała...ale najgorsze jest to, że ten las z moich snów. Spalony dom Dereka, urwisko, z którego zawsze spadałem...oczywiście w tym śnie!

I w tej chwili wystraszyłem się gorzej niż wtedy, kiedy zobaczyłem młodego Miquela. Grzmoty oraz pioruny. Przepraszam ale czy mogło być znowu gorzej?!

Idę właśnie do domu, gdzie za pewnie zostało mi z 30 minut drogi pieszo, właśnie w tym momencie musiała zacząć się jakaś cholerna burza, a ja idę cały mokry! Na ogół innym trafiają się gorsze rzeczy ale myśl, że jeszcze muszę iść po mojego jeepa bardziej mnie przytłacza. Moje myślenie przerwał blask świateł przednich od auta. Proszę tylko nie...

- Właź - powiedział Derek patrzący nadal na droge.

A nie mówiłem?

Otworzyłem drzwi pasażera i szybko usiadłem. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że jestem cały mokry... Ups?

Dereka mina mówiła wszystko. Nie odzywałem się więcej, bo nie chciałem bardziej zdenerwować złego wilczka więc dalsza droga minęła nam w ciszy.

Dopiero wtedy, gdy byliśmy koło małych domów Derek postanowił się odezwać. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać ale trudno.

- Może nie powinienem pytać ale czemu jesteś taki dla Scotta? - zapytał nagle, a ja czułem jak podnosi mi się ciśnienie, a serce bije dwa razy szybciej niż wcześniej, co Derek wyczuł.

- Na prawdę!? A gdy wy wszyscy olewaliście mnie przez parę dobrych miesięcy to było dobrze? No tak, baliście się mnie!- wstałem nie co z miejsca i krzyczałem na niego. Derek zjechał na pobocze i się zatrzymał. - A gdy ja się bałem was to nie było problemu...po prostu byłem, a wy nawet tego nie umieliście zrobić... - ostatnie zdanie powiedziałem ciszej i usiadłem na miejsce patrząc się za okno.

- Słuchaj, spytałem się ciebie normalnie, a ty na mnie krzyczysz jakbym cię zdradził! Znaczy...- widać, że był zmieszany tym co powiedział, ja też ale po chwili dalej kontynuował - Nawet nie posłuchałeś co mamy ci do powiedzenia, nakrzyczałeś na niego i od tak wyszłeś, Scott był przez to smutny...

- Czemu?... - zapytałem z łamiącym się głosem

- Co czemu?

- Czemu to zawsze jest moja wina!? Co by się nie stało wszystko jest z mojej winy! A on?! Zawsze wychodzi mu to na dobre! No tak, bo przecież on to prawdziwy alfa, on może wszystko, a ja? Stiles. Chłopak, słaby człowiek, który denerwuje każdego! Wiesz co Derek? Miałeś uczucie, że po prostu chciałeś zniknąć z tego świata, bo i tak nikogo nie interesujesz? - płakałam jak nigdy, a on po prostu patrzył się na mnie... - Bo ja tak i miałem ochotę...Ugh! Nie powinienem tu być! Bo czego i tak bym nie zrobił to zawsze jest moja wina! Nawet własny ojciec się do mnie nie odzywa.. Zostałem sam...nikomu nie potrzebny - złapałem za klamkę i chciałem wyjść ale Derek złapał mnie za rękę.

Zrobił coś czego się bym nigdy nie spodziewał. Złapał mnie za ramię i mnie przytulił. Zacząłem płakać mu w ramię, a on ręką gładził moje ciemne włosy.

- Przepraszam...- wyszeptał, a łzy leciały mi strumieniami...

No nie umiem pisać takich rozdziałów ale może być? Piszcie! 🙃🖤 Do następnego!


❝ᴊᴀᴋ ɢᴡɪᴀᴢᴅᴀ ɴᴀ ɴɪᴇʙɪᴇ | ꜱᴛᴇʀᴇᴋ❞ [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz