1.2 Bo wiedziałam, że on żyje.

22 2 0
                                    

*Nancy*

 Nie byłam w stanie nic powiedzieć, nie wiedziałam czy to dzieję się naprawdę. Jego oczy otworzyły się, a ja rozpadłam się na miliony małych kawałków. Nie wiedziałam jak mam się zachować, patrzyłam na niego nie wierząc w to co się działo, nie panowałam nad emocjami.Z moich oczu zaczęły spadać krople słonej cieczy, które spływały po moich czerwonych i zapuchniętych policzkach.  Jego mina była ciągle taka sama, chłodna i bezuczuć. Patrzyliśmy się na siebie. Czekałam, aż brunet coś powie, uśmiechnie się czy wyciągnie swoje ręce jak mały chłopiec. Przecież zawsze tak było.  W końcu starłam swoje łzy, ostatni raz zza szlochając, nachyliłam się nad nim, błagając w duchu o to, żeby mnie od siebie nie odsunął. Złamało by mi to serce.  Delikatnie przytuliłam Collera,  jednak ten nie zareagował, jego mina czy oczy nie zdradzały, żadnych emocji. Odsunęłam  się od niego i tak naprawdę czułam się, jak bym coś przegrała? Może nie dostałam  jeszcze jednego listu? Za to wszystko co mu zrobiłam mógł mnie znienawidzić.  Nie wiedziałam o co mam zapytać, jak się zachować. Bałam się poruszyć. 

-Błagam Cię, nie rób tak więcej. Myślałam, że stracę Cię na zawsze, Leo- szepnęłam.

*Leondre*

Słyszałem jej zapłakany głos, mimo to  czułem pustkę? Nie ruszało mnie to, jak płakała, nie czułem nic.  

- Błagam Cię, nie rób tak więcej. Myślałam, że stracę Cię na zawsze, Leondre.-powiedziała.

Przestań. 

-Zadzwonię Do Vi, powinna wiedzieć, że się obudziłeś.- szepnęła z uśmiechem na twarzy  i wyjęła telefon. Wybrała numer i zadzwoniła, słyszałem radosny głos mamy. Było mi to obojętne, co zrobi. Mogła płakać kolejne minuty,  a ja czułem się, jak by to wcale mnie nie dotyczyło. . Wyglądała na zmęczoną, miała rozmazany makijaż. Nikt nie kazał jej tu przychodzić, nie prosiłem o to.  

Nancy  odłożyła telefon i spojrzała na mnie. - Wiesz, że będziemy musieli o tym porozmawiać. 

Nie miałem zamiaru nic jej tłumaczyć, wyraziłem się jasno i wyraźnie w listach.  Nancy delikatnie położyła  głowę na moją klatkę piersiową uważając na wszystkie kabelki. Dziewczyna  podniosła się i pocałowała mój policzek, zamknąłem oczy i tak bardzo chciałem, żeby przestała. Nie chciałem jej dotyku.  W momencie w którym byłem na skraju zdenerwowany, błagałem mentalnie,  żeby dziewczyna odsunęła  się ode mnie. Do sali weszła Vi. Uratowała mi życie, śmiesznie to brzmi patrząc na sytuację z teraz. 


- Leo, tak dobrze że już jesteś. Wszyscy się martwiliśmy...jak się czujesz? Witaj Nancy -zapytała po czym otuliła mnie na chwilę swoimi ramionami, przy okazji przywitała się z dziewczyną, stojąca obok nas.  - Cóż, trochę martwy?- parsknąłem. Ile tu leżałem?- zapytałem, mimo to wcale mnie to nie interesowało, ale musiałem stwarzać pozory.

 - Prawie dwa miesiące...Skarbie, ja pójdę do lekarza i zaraz wrócę. Nancy może idź do domu, dziecko, jesteś strasznie zmęczona. -westchnęła i posłała mi lekki uśmiech.

 -Nie ma mowy, dopiero się obudził. Leondre, cholera...zbyt długo na to czekałam. Bałam się,  że nigdy nie usłyszę już Twojego głosu- zaczęła mówić, ale przerwałem jej monolog. 

Skończ, błagam. - warknąłem. Nie chciałem tego słuchać, tej całej nie prawdy, jej zapewnień.

 - Okey, ale przyjdę jutro rano i będę Cię męczyć swoją obecnością, dobrze że już wróciłeś...- zmrużyła oczy. Ostatni raz mnie przytuliła i wyszła. 

Letters only for u/ druga częśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz