𝐃𝐀𝐍𝐆𝐄𝐑
chapter threePrzetarłem zmęczone oczy i westchnąłem ciężko oczy, po czym ponownie wbiłem wzrok w białą kartkę, na której chciałem napisać list do Alex. Było późno, nie wiedziałem jak bardzo, oprócz tego, że było, bo dookoła mnie wszyscy już spali. Miałem nadzieje, że nie będą źli przez to, że siedziałem przy lampce i skrobałem długopisem po papierze. Nie miałem jednak kiedy tego zrobić podczas dnia. Byliśmy na patrolu, gdzie ktoś wypatrzył kilku podejrzanych osobników, których mieliśmy teraz na oku. Dowódca zarządził stan podwyższonej gotowości, więc wszyscy zostaliśmy w mundurach i mieliśmy brodnie pod ręką, aby tylko wyjść i móc działać. Wcześniej mieliśmy też szkolenie, co zabrało dodatkową część dnia i nie mieliśmy praktycznie w ogóle czasu dla siebie. A dlaczego nie mogłem tego napisać później, czy o poranku? Bo doskonale zdawałem sobie sprawę, że każda chwila zwłoki tylko dodatkowo oddala mnie od blondynki, a to było ostatnie czego chciałem. Potrzebowałem ją zatrzymać przy sobie bez względu na wszystko i jeszcze zanim to wszystko się posypało wiedziałem, że to jest ktoś, z kim chce spędzić resztę swojego życia. Nie mogłem tak po prostu dać jej odejść. Jeśli coś czy ktoś miało być moim amuletem na szczęście, to tym kimś była właśnie ona, a nie królicze łapki, czy czterolistne koniczynki.
— Czemu nie śpisz? — usłyszałem nad swoją głową i zobaczyłem dowódcę, który sam wyglądał jakby był jeszcze pogrążony we śnie.
— Nie mogę — westchnąłem, przeczesując palcami włosy, po czym usiadłem na łóżku. — Poza tym piszę list do Alex. Nie wiem, czy je w ogóle czyta, ale chce, aby wiedziała, co czuje — dodałem, wzruszając przy tym ramionami.
— Nie chcę być w twojej sytuacji — Brunet przyznał szczerze, po czym odpalił papierosa i zaciągnął się dymem. — Chcesz? — dodał, wyciągając do mnie dłoń z paczką. Nie odmówiłem. Poczęstowałem się szlugiem i po chwili obydwaj już staliśmy przy uchylonym oknie, aby dym szybko się ulotnił z pomieszczenia i nikomu nie przeszkadzał.
— Ja też nie chce w niej być i chce to naprawić — przyznałem szczerze, po czym przycisnąłem kartkę do ściany i dopisałem kilka kolejnych słów. Nie wyglądało to już tak ładnie jak powinno, ale liczyłem na to, że Alex nie będzie na to zwracać uwagi. — Mam nadzieje, że jeszcze coś z nas będzie.
— Powinienem był kazać ci zostać w domu, a nie ściągać cię tutaj. Jakoś byśmy sobie poradzili — westchnął, kręcąc przy tym głową.
— Dobrze, że tu jestem. To moja praca — powiedziałem, zerkając na dowódcę. Przez moment mierzyliśmy się spojrzeniami, a potem strzepał tylko popiół do popielniczki i wsunął wolną dłoń do kieszeni spodni.
Zapanowała cisza i skupiłem się na pisaniu listu. Wiedziałem, że stał ze mną tylko i wyłącznie do towarzystwa, bo nie chciał, żeby któryś z jego żołnierzy był sam. Doceniałem to, ale z drugiej strony miałem wrażenie, że robi to specjalnie, aby zobaczyć mnie wyjątkowo słabego i nieprzygotowanego do walki. Nie wiedziałem tylko po co, ale postanowiłem sobie nie zawracać tym głowy. Miałem do napisania jeszcze kilka ważnych rzeczy i nie chciałem z tym zwlekać, aż znowu zostanę sam, bo chciałem jeszcze trochę się wyspać. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że i tak będę czuł się jak trup, jeśli nie będziemy mieli żadnego patrolu nad ranem i nie będzie się dało ze mną normalnie porozmawiać, bo będę drażliwy, ale miałem to gdzieś.
— Nie będę ci już przeszkadzam. Zobaczę, czy ktoś jeszcze nie śpi.
— Wątpię, to szkolenie było takie nudne, że wszyscy po nim mieli dość — roześmiałem się pod nosem, przez co chichot dowódcy rozniósł się dookoła. Uśmiechnąłem się lekko, po czym już się rozeszliśmy i wróciłem do pisania listu. Dostałem od niego jeszcze dwa papierosy, więc zapaliłem je, nie chcąc ich zmarnować.
Jakąś godzinę później, kiedy wypisywałem ostatnie słowa, jednostka się ożywiła. Coś działo się we wsi i byliśmy tam potrzebni. Podobno rebelianci próbowali rozpętać jakiś bunt, czy coś w tym rodzaju i trzeba to było stłamsić jeszcze w zarodku. Usłyszałem rozkazy i nieco spanikowany zacząłem szybko skrobać długopisem po papierze. Po papierosach nie zostało już w ogóle śladu, czego żałowałem, bo przydałby się na odstresowanie. Napisałem jeszcze tylko, że bardzo kocham Alex i wsunąłem list pod poduszkę. Miałem nadzieje, że nikomu nie przyjdzie go czytać pod moją nieobecność, bo sobie tego nie życzyłem. Szanowaliśmy nawzajem swoją prywatność z chłopakami - tak przynajmniej było to tej pory i liczyłem, że nic się nie zmieniło w tej kwestii.
Noc była zimna. Nie spodziewałem się, że tak bardzo i byłem sobie wdzięczny za to, że zabrałem ze sobą kurtkę. Kiedy jechaliśmy już ciężarówką do wioski, nadal myślałem o liście, nie mając już pewności, czy wrócę, aby go wysłać i czy napisałem w nim wszystko to, co chciałem napisać. Nie wiedziałem, ale akurat wtedy nie było czasu się zastanawiać nad tym, bo grad strzałów spadł na ciężarówkę i musieliśmy się bronić, aby w ogóle mówić o powrocie do domu w czymś innym niż w trumnie.
///
hejka, co sądzicie o rozdziale?
![](https://img.wattpad.com/cover/75723365-288-k526055.jpg)
CZYTASZ
letters • tomlinson
FanfictionKilka listów, które Louis wysyła do swojej byłej ukochanej będąc na froncie w Afganistanie. ~*~ [zakończone ✔] [short story] [dedykowane @mylouispony] © text and cover xrainbow_007x (2019)