𝐒𝐔𝐏𝐑𝐈𝐒𝐄
chapter sixZeszłam na dół, ocierając przy tym dłonią swój policzek. Red i Michael siedzieli w salonie. Dawno się nie widzieliśmy, ale miałam pewną sprawę, z którą musiałam się upewnić, przez to zostawiłam ich na jakiś czas samych. Na szczęście nie przyłapałam ich na tym jak się obmacują na mojej kanapie. A uwierzcie mi, byli, są i będą do tego zdolni. Szczególnie po alkoholu. Zwłaszcza Davenport.
— I jak? — spytała brunetka, odwracając się w moją stronę, gdy usłyszała, że wracam do salonu. Wszystko zaczęło się od tego, że budziły mnie wymioty. Większość poprzednich dni z tym włącznie zaczynałam nad toaletą, co nie było przyjemne. Później zorientowałam się, że okres mi się spóźnia. Przez całe to zamieszanie z Louisem nawet nie zwróciłam na to uwagi i okazało się, że nie było go już prawie trzeci tydzień. Każdy, kto mniej więcej orientuje się w temacie, połączy jedno z drugim i dojdzie do wniosku, że jestem w ciąży. Cóż, tu się muszę zgodzić.
— Zrobiłam dwa — przyznałam, mając na myśli testy. — Oba wyszły pozytywnie — dodałam, kręcąc przy tym głową. Nie było to szczególnie pocieszające, czy wprawiające w dobry nastrój, bo to dziecko pojawiło się w najmniej odpowiednim momencie. I to dosłownie. Nawet nie wiedziałam, co będzie ze mną i z Louisem, bo w listach wciąż powtarzał, że tego tak nie zostawi.
— Mały Tomlinson, cholera... — mruknął Michael, za co dostał od Red po głowie.
— Zamknij się lepiej, bo nie pomagasz — burknęła i spojrzała na niego tym swoim wzrokiem, który mówił, aby lepiej z nią nie zaczynać. Blondyn przewrócił oczami, ale potem po prostu ją objął, aby była udobruchana. Red, która była zła naprawdę nie była do zniesienia i lepiej było ją utrzymywać w pokojowym nastroju. — Co masz zamiar zrobić? — zwróciła się do mnie, przy okazji posyłając mi lekki uśmiech.
— Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia — przeczesałam palcami włosy i odrzuciłam dwa patyczki na stolik. — Umówię się jutro do ginekologa, zobaczę, który to tydzień i tak dalej. Nie mam pojęcia, kiedy Louis wraca, o ile w ogóle to zrobi. Nawet nie wiem, czy chce mu o tym powiedzieć. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Z nim będzie podobnie.
— Sądząc po tym, że przyłapałam was więcej niż raz na grze wstępnej, gdy wpadałam, przypuszczałabym, że mógłby się domyśleć, że jesteś w ciąży — Brunetka podrapała się po głowie, za co zdzieliłam ją poduszką. Roześmiała się pod nosem. — No co? Nie wmówisz mi, że kłamie, bo sama otwierałaś mi w samych majtkach — dodała, wzruszając ramionami.
Pokręciłam głową, a potem wstałam, aby zrobić im herbaty. Tak naprawdę po to tu wpadli i tak samo by z Louisem wpadaliśmy do nich. Teraz, gdy jego nie ma, próbowali się wykręcić tym, że nie chcą mi się narzucać, ale powiedziałam, że wolę posiedzieć z nimi niż się nudzić samej. Na to Red nie zamierzała pozwolić i przyjechali w niecałe pół godziny po tym, jak skończyłyśmy rozmawiać przez telefon. W duchu byłam im bardzo wdzięczna, bo gdy siedziałam nad testami w łazience, miałam świadomość tego, że nie wrócę do pustych czterech ścian i że będzie tu ktoś, kto będzie chciał mnie wysłuchać. Zaszyłam się w kuchni, zastanawiając się jak to wszystko będzie wyglądać. Nie zamierzałam ukrywać tego, że znalazłam się w kropce, bo właśnie tak wyglądała sytuacja. Teraz przynajmniej nie było jeszcze widać, że jestem w ciąży, choć i tak poczułam, że coś się we mnie zmieniło, gdy dotarło do mnie, że zostanę matką. Ale co będzie gdy zostanie mi kilka dni do porodu? Nie widziałam tego. Chociaż uchodziłam za tą, która ma wybujałą wyobraźnię, tak tego za nic w świecie nie potrafiłam sobie wyobrazić.
— Utopiłaś się w tej herbacie, czy co? — spytała Red, która przyszła za mną do kuchni. Spojrzałam na nią, stojąc opartą o blat i westchnęłam ciężko. — Hej, co się dzieje?
— Nic — Machnęłam ręką, jakby to nie było nic takiego i westchnęłam cicho. Wiedziałam jednak, że komu jak komu, ale jej nic nie umknie. I miałam rację, bo zanim się obejrzałam, brunetka była już przy mnie i otaczała mnie swoimi ramionami. Oparłam swoją głowę o jedno z nich i zdusiłam w sobie płacz. — Nie mam pojęcia, co teraz będzie. Naprawdę. Nie mam bladego pojęcia.
— Jak to co? Będziesz zajebistą mamusią - zaśmiała się, po czym zakryła usta. — Oops, nie przy dzieciach.
— Jesteś głupia — zaśmiałam się przez łzy, ale brunetka tylko posłała mi całusa w powietrzu. Pokręciłam głową, a potem odwróciłam się, aby zalać trzy kubki z herbatą wrzącą wodą. - Ale cieszę się, że cię mam - dodałam, kończąc tym swoją wypowiedź.
— I vice versa, Withman — Red puściła mi oczko, po czym wróciła do salonu, nie pytając już czy nie potrzebuje pomocy. Cała Davenport. Potrafiła mnie pocieszyć i wyciągnąć z każdego rodzaju złego humoru jaki mnie złapał, ale nie wysiliła się już, aby mnie zapytać, o to czy czegoś nie potrzebuje. Na przykład pomocy.
///
jeszcze jeden dzisiaj! x
CZYTASZ
letters • tomlinson
FanficKilka listów, które Louis wysyła do swojej byłej ukochanej będąc na froncie w Afganistanie. ~*~ [zakończone ✔] [short story] [dedykowane @mylouispony] © text and cover xrainbow_007x (2019)