𝐐𝐔𝐄𝐒𝐓𝐈𝐎𝐍𝐒
chapter ninePoprosiłam Aubreya o spotkanie tylko i wyłącznie po to, aby dowiedzieć się, czy z Louisem wszystko w porządku i czy przypadkiem nie wybiera się z powrotem do kraju. James był dobrym kumplem mojego byłego, więc uznałam, że to będzie dobry pomysł, aby coś od niego wyciągnąć. Minęło już trochę czasu, odkąd się dowiedziałam, że jestem w ciąży i mój brzuch zaczął się zaokrąglać. Maluch w środku rósł, więc wypadałoby się zorientować na czym tak naprawdę stoję, choć szczerze mówiąc zaczynałam się powoli oswajać z myślą bycia samotną matką. Wiele kobiet w samotności wychowywało swoje dzieci, więc dlaczego akurat ja miałabym sobie nie poradzić? Poza tym miałam jeszcze Red i Michaela, którzy obiecali mi pomóc, a to naprawdę mi już dużo dawało.
Umówiliśmy się w jakiejś kawiarni na mieście. Zależało mi na tym, aby się nie spóźnić, więc wyrobiłam się w miarę szybko i wsiadłam do autobusu, który jechał do centrum. Droga nie zajęła mi zbyt wiele czasu i zanim się zorientowałam, wchodziłam już do lokalu. Zaczęłam szukać wzrokiem wysokiego mężczyzny, którego oczy przypominały trawę po deszczu. James siedział w kącie pomieszczenia przy oknie i od razu pomachał do mnie. Mimowolnie się uśmiechnęłam i choć nieco się stresowałam, to ruszyłam pewnym krokiem przed siebie.
— Cześć — przywitał się ze mną, jednocześnie wstając. Pocałował mnie w policzek, co uznałam za urocze, po czym obydwoje zajęliśmy już miejsca przy stoliku. — Dobrze cię widzieć.
— Cześć, dziękuje. Ciebie też — zaśmiałam się, mówiąc wszystko na raz, po czym odgarnęłam kosmyk włosów za ucho. Spojrzałam się na niego i uśmiechnęłam szerzej. Aubrey był z tych osób, które potrafią zrobić wszystko dla drugiej osoby, choć nie mają z nią wiele wspólnego. — Jak tam?
— W porządku. Za niedługo jadę do Iraku na pół roku — przyznał, wzruszając ramionami, po czym poprosił o kawę i herbatę. Kelnerka zapisała zamówienie, po czym wróciła skąd przyszła.
— W zasadzie to dlatego chciałam się tu z tobą spotkać — westchnęłam, nie wiedząc tak naprawdę od czego zacząć. Ten temat nadal był dla mnie ciężki i choć upłynęło już tyle dni, to jednak dalej tak samo bolało. Nie potrafiłam jakoś tego zaakceptować i coraz częściej biłam się w pierś za to, że tak po prostu to wszystko zostawiłam i postawiłam swoje szczęście wyżej niż nas samych. Łudziłam się, że będzie mi lepiej bez niego i że nie będę się tym wszystkim tak zadręczać, a tak naprawdę z każdym dniem było coraz gorzej. — Wiesz może, co się dzieje z Louisem?
— Nie macie ze sobą kontaktu? — zdziwił się nieco. Nie spodziewałam się, że ktoś jeszcze nie wiedział o tym, że się rozstaliśmy i to z mojej winy, ale wszystko mu wytłumaczyłam. Przerwałam tylko raz, gdy dostaliśmy już to co zamawialiśmy, po czym kontynuowałam ze zwieszoną głową. Im bardziej się w to wszystko zagłębiałam, tym bardziej uświadamiałam sobie, że zachowałam się jak skończona idiotka. Opowiadałam mu to wszystko, co się stało. Nasze rozstanie na lotnisku, jego listy, zajście w ciąże. Wszystko to, co się stało do wczoraj włącznie. Ostatnio w ogóle nie dostałam od niego żadnego listu, co zaczynało mnie martwić, a w ciąży nie powinnam tego robić.
— Dlatego teraz nawet nie wiem, co z nim i czy w ogóle jeszcze wróci — przyznałam, starając się za wszelką cenę nie rozpłakać. Zacisnęłam dłonie na filiżance herbaty i przesunąłem palcem po jej krawędzi. Dopiero po tym obdarzyłam Aubreya krótkim spojrzeniem i westchnęłam ciężko. - Nawet nie wie, że jestem w ciąży, bo dowiedziałam się, gdy go już tu nie było.
— Z tego, co słyszałem, ktoś ma wrócić, ale nie jestem pewien, czy na liście widziałem nazwisko Louisa — zaczął James, po czym podrapał się po karku. — Mogę popytać jeśli chcesz. To nic takiego, a na pewno rozjaśni sytuację.
— Byłabym ci bardzo za to wdzięczna — Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się pod nosem. W zasadzie, to się bardzo za nim stęskniłam i miałam nadzieje, że jeszcze to wszystko uda się nam naprawić. A przynajmniej, że Louis będzie chciał ze mną jeszcze być.
— Nie ma za co, wiesz, że zawsze staram się jak najlepiej mogę, aby pomóc komu potrzeba tej pomocy — zaśmiał się, po czym dopił swoją kawę i uregulował rachunek. Wyszliśmy z kawiarni, decydując się jeszcze na krótki spacer.
W prawdzie pogoda nie była zbyt najlepsza, ale wolałam przejść się po parku niż siedzieć w dusznej kawiarni, gdzie o przepływie świeżego powietrza raczej nie było mowy. Zaczęliśmy rozmawiać z Aubreyem na nieco lżejsze tematy, które nawet poprawiły mi humor. Ponadto brunet zaczął żartować, aby mnie rozbawić, co mu się udawało, bo wróciłam do domu roześmiana i nie miałam ochoty iść spać, jak to było ostatnio. Poza tym wolałam nie marnować tego dobrego nastroju na jakąś drzemkę, bo ostatnio mój zegar biologiczny i tak się rozregulował, a to nie było dobre, możecie mi wierzyć. Choć ciąża to był jeden z lepszych okresów, w jakich się znalazłam, to skutki uboczne były okropne.
///
dzisiaj będzie jeszcze ostatni! x

CZYTASZ
letters • tomlinson
FanfictionKilka listów, które Louis wysyła do swojej byłej ukochanej będąc na froncie w Afganistanie. ~*~ [zakończone ✔] [short story] [dedykowane @mylouispony] © text and cover xrainbow_007x (2019)