7.

49 6 10
                                    


Moriarty nerwowo stukał palcami w stół. Poprawił się na krześle zdekoncentrowany.

To nie może czekać- pomyślał i z kieszeni spodni od garnituru wyjął swoją komórkę. Wybrał numer Carmen, postanowił do niej napisać.

,,Chcesz się dzisiaj spotkać? JM"

Dopiero po wysłaniu wiadomości zrozumiał jak niemądrze postąpił, łamiąc swoje wczorajsze postanowienie.

,,Jasne CC"

Uśmiechnął się mimowolnie. Wstając zabrał swoją marynarkę z czarnej, skórzanej kanapy. W następnej wiadomości dziewczyna przysłała mu adres.

Był tam pół godziny potem. Przywitali się krótko i udali się do kuchni, zaproponowała mu herbatę, zgodził się.
Kiedy Carmen przygotowywała napój mógł się jej dokładnie przyjrzeć. Jej falowanie rude włosy sięgały łopatek, co jakiś czas spadały jej do przodu, widać było, że ją to denerwuje. Podała mu kubek z herbatą. Przez tą chwilę zauważył, że była nadzwyczaj blada, na jej twarzy zobaczył prawie niewidoczne piegi wokół lekko zadartego nosa, następnie skupił się na jej niebieskich, zmęczonych oczach, nie widział w niej nawet cienia radości.

Kiedy szli na kanapę Moriarty stwierdził, że jednak nie jest dla niego taka sama jak Sherlock. Carmen wydawała mu się piękna, a Holmes zdecydowanie nie.

-Wyglądasz strasznie smutno- powiedział mężczyzna dokładnie obserwując jej reakcję. Uśmiechnęła się lekko i spojrzała się mu w oczy.

-Lepiej?- zapytała, a on skinął głową.- Dlaczego chcesz podsłuchiwać ten telefon?

-Mam swoje powody- uśmiechnął się tajemniczo.

-Dlaczego chciałeś się spotkać?- przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.

-Fascynujesz mnie- zaśmiała się.

-Podobam ci się, po prostu to powiedz- powiedziała po salwie śmiechu. Spojrzał się na nią zdziwiony jej bezpośredniością.- Mówisz w podobny sposób do Sherlocka. Znasz go?- odezwała się po chwili ciszy.

-Tylko kojarzę- skłamał.- Co masz na myśli, że podobnie?

-Nie powiesz niczego w prost, tylko będziesz chować się za wybitnymi słówkami- wzruszyła ramionami i napiła się swojej herbaty z mlekiem nie spuszczając z niego wzroku. Moriarty uśmiechnął się, nie zawiódł się, oprócz urody miała też coś w głowie.

-Niezła jesteś- powiedział zadowolony.- Jak ci idzie z telefonem Mycrofta?

-Dobrze.- wzruszyła ramionami.- Nie sądziłam, że ktoś może mieć tak zabezpieczony telefon.
Siedzieli w ciszy, żadne z nich nie wiedziało o czym rozmawiać. Moriarty nie zastanawiał się o co może zapytać dziewczynę na spotkaniu. Ten właśnie moment poświecił na zastanowienie się. Najchętniej zapytałby się o blondyna, który towarzyszył rudowłosej na otwarciu restauracji i często bywał w jej domu, ale uznał to za nie taktowne. Pomyślał też o rodzinie, możliwe, że informacje o jej rodzicach czy ewentualnym rodzeństwie powinny mu się przydać w niedalekiej przyszłości, ale to również uznał za niegrzeczne.
Jedyne co było słychać w całym domu to siorpanie herbaty, aż w końcu dziewczyna odłożyła swój kubek i wstała.

-Nie wiem jak ty, ale ja się strasznie nudzę- powiedziała wychodząc z pomieszczenia. Moriarty usłyszał tylko stukot butelek, a następnie zobaczył Carmen stojąca w przejściu- A nie lubię się nudzić- dokończyła stawiając na ławie przed nim butelkę whiskey i dwie szklanki z lodem.

-Widzę, że się dogadamy- odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy i otworzył butelkę.

Dziewczyna była w trakcie chaotycznego opowiadania kolejnej historii ze swojego życia. Jim praktycznie nic nie rozumiał, dziewczyna miała słabą głowę w przeciwieństwie do niego. Plątał jej się język, bardzo dużo gestykulowała i nabrała energii, dla mężczyzny wydała się szczęśliwsza niż zawsze. Zauważył, że skończyła mówić i oczekiwała jego reakcji na anegdotę.

-Przepraszam zamyśliłem się- powiedział udając bardziej pijanego niż było w rzeczywistości.

-Rozumiem. W sumie bez sensu jest rozmawiać w takim stanie.- kobieta wstała i ruszyła do głośnika znajdującego się w rogu salonu- Zatańczmy.

W jednej chwili na cały dom rozległa się muzyka. Dziewczyna ruszyła za kanapę, przy okazji łapiąc mężczyznę za krawat i ciągnąc go za sobą. Carmen zaczęła koślawo tańczyć w rytm rockowej muzyki. Potykała się o swoje własne nogi, a włosy opadały jej na czerwona od alkoholu twarz. Moriarty stał przez dłuższą chwile wpatrując się w dziewczynę, która w tym momencie nie zwracała na niego uwagi, za bardzo wczuła się w swoje nieudolne tańczenie. Nie wiedział co robić, wiec po prostu stał.

-Co tak stoisz?- krzyknęła Carmen starając się przekrzyczeć głośną muzykę, na co wzruszył tylko ramionami- Sztywniak- mruknęła. Stanęła naprzeciwko niego złapała za ręce i wyciągnęła na prowizoryczny parkiet, wprawiając partnera w jakikolwiek ruch. Piosenka zmieniła się, w głośnikach zabrzmiał utwór ,,I want to break free", jedna z niewielu piosenek jaką Moriarty pamiętał. Stwierdził, że nie ma nic do stracenia i zaczął się ruszać sam. Dziewczyna uśmiechnęła się na ten widok. Tańczyli tak przez kilka innych utworów, większości Jim nie znał, ale nie chciał psuć zabawy jaką zapewniał towarzyszce swoim tańcem.

W pewnym momencie Carmen zaprzestała i szybko pobiegła w pewnym, nieznanym mężczyźnie kierunku. Zdziwił się, przyciszył muzykę i ruszył za nią.

⚪️

macie po rocznej przerwie, ciekawe czy ktoś to jeszcze czyta hah
może napisze więcej, ale nic nie obiecuje 🤌🏻

let me in→james moriartyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz