Prolog

913 43 5
                                    

☆☆☆

W Pokoju Wspólnym Gryfonów jak zawsze panowała rodzinna atmosfera. Niektórzy żartowali, inni na spokojnie rozmawiali, a jeszcze inni witali się ze swoimi przyjaciółmi po wakacyjnej przerwie.

Na środku pokoju stała wysoka blondynka próbująca przecisnąć się przez tłum roześmianych uczniów do właściwego dormitorium dla dziewcząt. Było to, jednak nie, aż tak łatwe jakby się wydawało patrząc na to, że nasza bohaterka niosła w jednej ręce niezbyt dużą, ale ciężką torbę podręczną, zaś w drugiej swoją własną różdżke. Mimo wszystko szła pełna gracji i dziewczęcego wdzięku, a z każdym jej kolejnym krokiem dało się usłyszeć cichutki stukot obcasów. Dziewczyna nie zwracała zbytnio uwagi na to, iż parę chłopaków z jej domu kilkakrotnie obejrzało się za nią, zmierzała przed siebie z wysoko podniesioną głową i co chwilę powtarzając sobie w myślach odpowiedni numer jej nowego dormitorium w Gryfońskiej Wieży.

Gdy blondynka znalazła się już na dość stromych i kręconych schodach rozejrzała się jeszcze dookoła nie mogąc uwierzyć, że znów znajduje się w tym magicznym miejscu.

Cieszyła się jak małe dziecko na myśl, iż zaraz zobaczy swoje przyjaciółki. Serce biło jej jak oszalałe, w błękitnych jak niebo oczach miała tak dobrze wszystkim znane iskierki szczęścia, a na jej malinowych ustach błąkał się delikatnym uśmiech.

☆☆☆

- Jak widać, Madei, ktoś stał się tak samo rozchwytywany przez płeć przeciwną jak ty - zaśmiała się rozbawiona rudowłosa Gryfonka, poprawiając na ramieniu starą szarą torbę. Blondynka stojąca obok uniosła jedną brew ku górze patrząc na przyjaciółkę spod byka przez to, iż dziewczyna była od niej trochę wyższa.

- Na brodę Merlina, Lily ranisz mnie - Odparła sarkastycznie, rozbawiona jak i zarazem zdziwiona niebieskooka, przyglądając się wskazanemu przez ognistowłosą wysokiemu Gryfonowi z ich roku, który otoczony był przez nie małą grupkę uczennic z młodszych klas. Blondynka teatralnie złapała się za serce i opadła bezwładnie na pobliską, czerwoną kanapę - Syriusz Black? To tylko chwilowa atrakcja dla tych biednych dziewczyn - dodała wybuchając delikatnym śmiechem.

- Wesoło tu coś... - Poinformowała podchodząca bliżej dziewczyn szczupła brunetka o ślicznych szaro-niebieskich oczach. Gryfonka rozejrzała się dookoła, na największej kanapie leżała rozłożona Madeilaina, która zwijała się ze śmiechu, a tuż obok na niezbyt dużym fotelu siedziała z podkulonymi nogami rudowłosa Lily Evans z delikatnym uśmiechem - Dałaś jej coś? - Spytała wskazując ruchem ręki na roześmianą blondynkę na co ognistowłosa uniosła ręce w geście obronnym.

- Nasza kochana Lil sądzi, że Syriusz jest lepszy ode mnie - Poinformowała po chwili uspokojona już blondynka.

- Nic takiego nie mówiłam - Oburzyła się lekko zielonooka po czym wstała z wygodnego fotela - Chodzi mi o to, że jesteście do siebie podobni - Mruknęła zmieszana dziewczyna widząc, iż w ich kierunku idzie czarnowłosy chłopak, o którym tak żywo gadały.

- Kto podobny i do kogo? - Spytał zdezorientowany siadając obok znudzonej już blondynki na kanapie. Chłopak rozejrzał się uważnie po wszystkich trzech dziewczynach. Lily poczerwieniała delikatnie na policzkach po jego pytaniu, szarooka Alicja Foster za wszelką cenę próbowała uniknąć stalowego, przeszywającego ją na wylot, wzroku Gryfona. Niebieskooka blondynka za to leżała rozłożona na kanapie obok czarnowłosego, na porcelanowej twarzy widniał łobuzerski uśmiech, a jej błękitne oczy śmiały się z zakłopotania przyjaciółek.

- No wy... - Odparła po dłuższej chwili zamyślenia dziewczyna czerwona na twarzy zupełnie jak jej ogniste włosy.

- Evans od tych książek poprzewracało ci się w głowie - Chłopak miał poważną minę, jednak blondynka zauważyła w jego oczach delikatne rozbawienie - Podobni? Jak niby? Ja jestem wysoki, ona karzełek, ja mam ciemne włosy, ona jasne - wymieniał powoli licząc na palcach kolejne przeciwieństwa.

- Chodziło jej raczej o charakter - Mruknęła zirytowana brunetka patrząc z poirytowaniem na Gryfona.

- Ja zabójczo przystojny, ona... - Przerwał widząc surowy wzrok trzech dziewczyn - Em... charakter? A tak, tak, od początku o tym wiedziałem - odparł szczerząc się do dziewczyn lekko zmieszany.

- Oboje pochodzicie z rodzi czystej krwi, macie takie samo poczucie humoru, oboje sarkastyczni, narcystyczni, aroganccy...

- EJ... - Rudowłosej przerwał lekki sprzeciw ze strony dwójki przyjaciół.

- A co? To nie prawda? - Brunetka spytała teatralnie udając zdziwienie - Poza tym jesteście tak samo atrakcyjni dla płci przeciwnej. Można by powiedzieć o was Król i Królowa Hogwartu. Łamiecie serca jak mało kto. Jesteście pewni siebie, a większa połowa Hogwartu dałaby sobie rękę uciąć, aby być na waszym miejscu! - skończyła wymachując rękoma na prawo i lewo.

- Madei to tak jakby ja w wersji damskiej, a ja to ona w wersji męskiej... - Podsumował zaintrygowany czarnowłosy na co dziewczyny naprzeciwko niego przytaknęły - Różni nas, jednak bardzo ważna rzecz - dodał szczerząc się w triumfalnym uśmiechu - ja się nie zakochuje, a ona tak. Ja się bawię dziewczynami, ona szuka miłości może i to nie jest aż tak duża różnica, ale jest ważna. Mnie nie da się zranić, a naszą blondi bardzo łatwo - mruknął spoglądając na niebieskooką i wyczekując jej reakcji.

- O kochany wypraszam sobie, jak chce to mogę mieć takie samo serce z kamienia jak ty - Dziewczyna podniosła się na równe nogi z żarem rywalizacji w błękitnych oczach.

- Możemy się o tym przekonać skarbie - Odparł beztrosko wzruszając ramionami, po czym tak jak blondynka wstał z skórzanej kanapy. Chłopak był od dziewczyny wyższy co najmniej o dwadzieścia centymetrów, więc niebieskooka musiała skierować głowę ku górze, aby móc na niego spojrzeć.

- Co kombinujesz Black? - Szepnęła zaintrygowana blondynka uważnie przyglądając się Gryfonowi, którego twarz nie wyrażała nic. Usta układały się w wąską kreskę, a w oczach miał nieodgadnione iskierki.

- Zagramy w pewną grę, okey? Wszystkie chwyty dozwolone, jednak zasada jest jedna. Kto pierwszy się zakocha - odpada...

☆☆☆

Game/Syriusz Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz