☆☆☆
- Święta, święta, święta! Świąt nigdy za dużo... - Śpiewała w kółko rozradowana blondynka, powoli lokując długie włosy.
Rudowłosa w koncie cicho podśmiewała się z entuzjazmu i zaangażowania dziewczyny, czekając, aż błękitnooka skończy się szykować.
- Wyluzuj, kochana, święta dopiero za 2 dni - Dodała po chwili, gdy Gryfonka wstała wreszcie z przed małej toaletki. Dziewczyna w odpowiedzi mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, po czym szybko chwyciła małą torbę leżącą na komodzie.
- No błagam cię, Lily nie czujesz tego? - Jęknęła żałośnie wychodząc z pokoju i zamykając drzwi na klucz - Zapach cynamonu i choinki nad ranem czy te urocze stroje świąteczne - dodała spoglądając na swój czerwony sweter w renifery, który miała na sobie - czas spędzony z rodziną, dawanie innym prezentów, tylko mi nie mów, że tego nie lubisz. Każdy lubi święta! - krzyknęła, uśmiechając się szeroko i rozglądając dookoła - Po za tym, jutro bal... - dodała znacząco spoglądając na przyjaciółkę, która mimowolnie się zaczerwieniła.
- To zwykły bal, tak jak w klubie Ślimaka... - Mruknęła lekko speszona ognistowłosa, odwracając wzrok od grupki chłopaków podążających w ich kierunku.
- Tylko, że teraz idziesz z Jamesem - Odparła po chwili blondynka szczerząc się szeroko i ruszając dwuznacznie jasnymi brwiami.
Rudowłosa mimowolnie spuściła wzrok na swoje buty uśmiechając się delikatnie pod nosem, po czym szybko się wyprostowała, gdy wymieniony wcześniej chłopak znalazł się przy niej.
Brunet założył niesforny kosmyk ognistych włosów dziewczyny za ucho, całując ją przy tym delikatnie w skroń, powodując przy tym pogłębienie się koloru różu na jej gryfońskich policzkach.
- Są dla siebie stworzeni... - Mruknęła rozmarzona błękitnooka dziewczyna, przyglądając się stojącej naprzeciwko parze. Do blondynki dołączył czarnowłosy, który stojąc obok dziewczyny także przypatrywał się przyjaciołom. Chłopak opadł się łokciem o ramie Gryfonki, przez co ta zrugała go wzrokiem.
- Założę się, że nie wytrzyma z nim do końca roku - Oznajmił po chwili mrużąc delikatnie oczy, jednak po chwili przeklną cicho pod nosem, gdy blondynka obok walnęła go z całej siły w tył głowy, co było nie lada wyzwaniem patrząc na wzrost dziewczyny.
☆☆☆
Stojący przed dużym lustrem Syriusz, bezskutecznie próbował uspokoić swoje oszalałe serce. Drżącą ręką poprawił czarny, zlewający się z jego długimi włosami, garnitur, uśmiechając się krzywo do swojego odbicia. Chyba pierwszy raz w życiu czuł taki, przeszywający go całego, stres.
Jednak nie, musiał się ogarnąć.
Miał plan i musiał się tego trzymać.
Bez względu na jej lazurowe oczy, czy długie, blond włosy.
Możliwe, że zauroczył się odrobinę w Gryfonce, ale nie można od razu stwierdzić, iż się zakochał, co to, to nie!
To fakt była ładna, czy też atrakcyjna, jednak on jest Huncwotem.
Jest Syriuszem Blackiem, który owija sobie wszystkie panienki wokół palca.
Nie może, przecież sobie głowy zawracać jakąś blondyną...
Gryfon wypuścił po chwili powoli ciepłe powietrze z ust, po czym przeczesał żałośnie ręką włosy.
Widząc niezadowoloną minę Jamesa, odszedł wreszcie od lustra, szybko chwytając za, stojącą na komodzie obok, szklaną buteleczkę z perfumami, które tak uwielbia Madei. Spryskał się małą fiolką, po czym chwycił zwinnie za klamkę od drzwi, otwierając je. Brunet poszedł za to w jego ślady wygładzając przy tym swoją szarą marynarkę.
- Gotowy? - Spytał schodząc ostrożnie po schodach i uważnie przyglądając się poddenerwowanemu Gryfonowi.
- Ani trochę... - Mruknął głośno przełykając ślinę, po czym wzrok utkwił w drzwiach od dormitorium dziewcząt, czekając, aż w zasięgu jego wzroku pojawi się śliczna blondynka na wysokich obcasach...
☆☆☆
CZYTASZ
Game/Syriusz Black
FanfictionWięc zagramy w pewną grę, okey? Wszystkie chwyty dozwolone, jednak zasada jest jedna. Kto pierwszy się zakocha - odpada...