31.12.18

489 40 26
                                    

Chenle nie odpisując dalej na wiadomość, po prostu wszedł do szpitala. Coś ściskało go w środku.. Nie wiedział, o co chodzi, a ostatnia wiadomość od przyjaciela kompletnie go zaniepokoiła.

Przy recepcji zapytał, gdzie leży niejaki Park Jisung. Podał się za jego brata, tak więc bez problemu został zaprowadzony na odpowiednią salę, nawet bez pokazania dowodu.

Kiedy Jisung usłyszał, jak drzwi powoli otwierają się, poczuł ból w sercu. Fakt, że jego miłość zaraz miała zobaczyć go w takim stanie po prostu go bolał.

-Jisung?- mruknął ledwo słyszalnym głosem blondwłosy chłopak, gdy pomalutku wszedł do środka.
-Chenle!- pisnął ze łzami w oczach ten drugi, próbując wstać z łóżka szpitalnego. Jednak kroplówka, do której był przypięty, wszystko uniemożliwiła.
-Nie, nie wstawaj!- powiedział wyraźnie wystraszony, podbiegając do Jisunga i wtulił się w niego. Miał ochotę zrobić to ogromnie mocno i długo, ale gdy przez chwilę ujrzał, w jakim stanie jest chłopak, zrezygnował ze swoich planów. Przytulił go delikatnie oraz krótko, jednak przelał w tamtym momencie całą swoją dotychczasową miłość do chłopaka.
Chenle.. prawie się popłakał. Dodając do tego fakt, że nie wiedział, iż chłopak był poważnie chory, było to cholernie okrutne jak i niesprawiedliwe.
Starszy bez zbędnych słów usiadł na krzesełku obok łóżka Jisunga i począł wpatrywanie się w chłopaka. Pomimo tego, jak marnie wyglądał, w oczach Chenle i tak był najcudowniejszy, i to tak pomimo wszystkiego.

-Kupiłem nawet szampana, ale skoro jesteś w szputalu, to go nie wypijemy..- westchnął nieco ciszej i ułożył swoją dłoń na policzku chłopaka, zaraz po tym, jak odłożył trunek na półkę obok łóżka. -Kiedy wychodzisz?- zapytał po chwili, wpatrując się ze szczerą, przyjacielską miłością w chorego.
-Jutro. Już wszystko ze mną okej.- skłamał, nie chcąc martwić chłopaka swoim stanem.
-A o co chodziło Ci z tą ostatnią wiadomością?- zapytał przypominając sobie jej treść.
-Chodziło mi o.. ostatnie chwile w dwa tysiące osiemnastym roku. Tak, dokładnie o to.- zapewnił starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco. -A ta kroplówka to po prostu woda, bo mało piję. Poza tym, wszystki jest wspaniale i moje zdrowie jest stabilne.
-Okej. Tylko, że.. mogłeś sprecyzować to, co napisałeś. Chcesz mnie wpędzić do grobu ze stresu?- zaśmiał się Chenle, przeczesując jego włosy.
-Przepraszam, już nie będę.
-W takim razie szampana wypijemy na inną okazję!- zaproponował z radością na twarzy, spoglądając na alkohol.
-Jasne..- odparł sztywno chłopak, starając wymusić z siebie uśmiech, co w sumie mu się nawet udało. -Chociaż możemy wypić go teraz. W sensie.. O dwudziestej trzeciej. A jest dwudziesta, prawda?
-Tak.- potwierdził jego słowa, kiwając jednocześnie głową.
-Nie zaszkodzi mi to, więc o to się nie bój.
-Na pewno?
-Tak, hyung. Przecież jutro wychodzę, głuptasie. Ile zapłaciłeś za nocowanie tutaj?- zapytał młodszy, zdając sobie sprawę z tego, że jeśli Chenle chce zostać do rana, musiał zapłacić.
-Mało. Naprawdę.- puścił mu oczko i uśmiechnął się szczerze.
-Oddam Ci..
-Nie, nie trzeba, Jiji!- zaprzeczył od razu.
-No okej..- westchnął chłopak, lekko obojętnym głosem. -Tak bardzo się cieszę, że Ciebie widzę.
-Ja też, Jisung. Ja też.. Jestem tu i nie mam zamiaru Ciebie nigdy więcej opuszczać.- wyszeptał starszy, a łagodny uśmiech gościł na jego twarzy, odkąd tylko wszedł na salę.

Chłopcy rozmawiali w najlepsze przez następne godziny, które upływały im strasznie szybko, ale Jisung nie narzekał. Cieszył się, że ma przy sobie miłość swojego życia. Pomimo faktu, że kilka razy był zmuszony połykać kwiaty zamiast je wypluć, czuł się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.
W końcu nadeszła upragniona przez Chenle godzina. Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt dziewięć.
-To co, z gwinta?- zaśmiał się z zaistniałych okoliczności i spojrzał na zegarek.
-Tak, hyung. Następny sylwester będzie lepszy, obiecuję.- odwzajemnił śmiech.
Starał się ignorować fakt, że w środku czuł się coraz gorzej.
Patrząc wspólnie na zegarek, zaczęli odliczać sekundy do nowego roku, popijając przy tym na zmianę szampana, o którym oczywiście nie wiedział nikt z personelu.
-Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden! Szczęśliwego nowego roku, hyung!- pisnął rozanielony Jisung, przyciągając do siebie Chenle, aby go przytulić. Wiedział, że to ostatnia okazja na to. Wiedział, że więcej ich nie będzie.
Licząc na najzwyczajniejsze w życiu przytulenie, chłopak najwidoczniej za mało się spodziewał. Kiedy miał już zamiar skonać w ramionach ukochanego bez jego wiedzy, ten ujął jego podbródek w dłoń i pocałował go. Zrobił to. On naprawdę to zrobił!

-Kocham Cię, hyung..- wyszeptał ledwo słyszalnym tonem młodszy i ostatni raz musnął jego usta.
Dosłownie ostatni raz.
Chenle natomiast, czując się bajecznie wspaniale, przymknął oczy i oddał się całkowicie pocałunkom młodszego.

Po chwili poczuł, jak ten przestał oddawać pocałunki. Jedyne co słyszał, to przeciągłe pikanie maszyn.

Wtedy zrozumiał, o co chodzi. Jisung po prostu odszedł.


you are my sunshine | chensungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz