Taehyung, tak jak w każdy piątek, sobotę i niedzielę, stał znudzony za ladą. Były to dni, w które nie miał żadnych zajęć na uczelni i synu, dam ci pieniądze, po prostu skup się na nauce jego matki nie powstrzymało go od spędzania 3 nocy w tygodniu za kasą, którą otwierał średnio raz na godzinę. Tak, odbywał nocne zmiany i nie, nie odwiedzało go zbyt dużo klientów. Nie to, że narzekał, w końcu dostawał wypłatę za każdą mijającą godzinę, nie za ilość obsłużonych konsumentów.
Zegar wybił 5:40 nad ranem i Taehyung wahał się między rozwiązywaniem sudoku, a myśleniem nad tematami do eseju, na którego napisanie zostało mu 2 doby. Ewentualnie mógł też wyjść z budynku i rzucić tę pracę w cholerę, ale hej, był sam na zmianie i nie był aż tak nieodpowiedzialny, żeby zostawić sklep na pastwę losu. Z pewnością byłby to dobry powód, żeby podać go do sądu i nawet jeśli Taehyung był zdania, że wszystkiego trzeba w życiu doświadczyć, to no...może nie tego.
Z rozmyśleń wyrwał go dzwonek wskazujący na to, że ktoś wszedł do sklepu. Taehyung skierował wzrok na lustro przy suficie, aby zidentyfikować nowo przybyłą osobę. Po 3 miesiącach pracy przyzwyczaił się do tego, że sklep nocny z reguły był odwiedzany przez osoby, które z jakiegoś powodu jeszcze nie spały, a co za tym idzie, nigdy się nie uśmiechały. Zazwyczaj oschłe, nie zwracały uwagi na to, że chłopak za kasą zawsze się uśmiechnął i nie tylko dlatego, że było to wymogiem dobrej obsługi klienta.
Nie ukrywał on jednak, że obsługiwanie ludzi w środku nocy było stresujące, nawet jeśli budynek sklepu znajdował się na ulicy, która nigdy nie zasypiała. Częstymi klientami byli zakapturzeni mężczyźni i Taehyung zbyt często wyobrażał sobie, jak wyciągają z kieszeni pistolet i każą wypełnić wór pieniędzmi. Prawdę mówiąc, Taehyung wyobrażał sobie różne rzeczy.
Ta osoba nie okazała się być wyjątkiem, chłopak za kasą poczuł lekki dreszcz, gdy w lustrze zobaczył kolejnego mężczyznę w kapturze. Tak, Taehyung nienawidził swojej wyobraźni, jednak wciąż nie chciał zrezygnować ze swojej posady. Klient nie rozglądał się długo i powędrował od razu do kasy, która była kilka metrów dalej. Chłopak za ladą zauważył również maskę, która zakrywała mu twarz, kaptur zasłaniał mu oczy.
Reasumując, owy klient wyglądał dla Taehyunga jak typowy bandyta z jego snów (koszmarów) i jak ktoś, kto stałby ostatni w kolejce ludzi, z którymi chłopak chciał mieć do czynienia o tej godzinie (chociaż i tak, 5:40 nie była jeszcze taka zła). Niestety, rzadko zdarzał się klient, który stałby chociaż w połowie takiej kolejki.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
Taehyung wyprostował ramiona i uśmiechnął się lekko, chociaż osoba naprzeciwko miała wzrok skierowany w dół. Nie słysząc odpowiedzi przez kilka sekund, chłopak zaczął się zastanawiać, w jaki sposób za chwilę zginie i kto będzie za nim tęsknił. Opanował myśli dopiero jak tajemniczy gość zaczął się rozglądać po półkach. Cóż, oczy owego klienta nie wyglądały jak oczy bandyty, który nawiedzał Taehyunga w snach. Były ogromne i wydawały się być...zdesperowane.
- Dzień dob- dobry wieczór? Um... - klient-bandyta westchnął ciężko. - Czy znajdę tutaj jakieś tabletki przeciwbólowe? - skierował wzrok na sprzedawcę i jego oczy powiększyły się w czymś rodzaju zaskoczenia, zanim znów zdenerwowany spojrzał w dół.
- Oh, pewnie! Tabletki są w drugim regale na lewo - Taehyung wskazał na miejsce ręką, co wybiło osobę naprzeciw z transu. Dopiero gdy chłopak w kapturze (ponieważ ten koleś nie może być starszy od niego, nie ma takiej opcji) odwrócił się i zaczął iść we wskazanym kierunku, Taehyung zauważył stabilizator, który okrywał mu nogę od połowy łydki aż po udo. Klient stawiał krótkie i niepewne kroki, ciężko oddychając i Taehyung zaczął snuć scenariusze na temat tego, co mogło się stać. Przestał rozmyślać, jak usłyszał głos towarzysza.
CZYTASZ
it is well (i found you) // taekook
FanfictionTaehyung spędza samotnie swoją nocną zmianę za ladą, kiedy do sklepu wchodzi zakapturzony chłopak. Prosi o tabletki przeciwbólowe, ale jedno spojrzenie w jego zdesperowane oczy i Taehyung wie, że fizyczny ból to nie wszystko, co mu dolega.