35. Sam

192 17 0
                                    

Czuję jakbym przebudził się z głębokiego snu.

Otwieram szeroko oczy. Przypomniałem sobie ostatnie dni, naprawdę się przebudziłem! Przecież byłem opętany przez jakiś twór, a teraz. . .

Unoszę dłoń i poruszam palcami. Obserwuję to zjawisko i śmieję się jak wariat. Szczypię się w ramię by sprawdzić czy nie śnię. Miejsce natychmiast zaczyna mnie mrowić, a wszystko co widzę nie zmienia się. To dzieje się naprawdę. Łóżko, komoda i reszta mebli istnieją naprawdę, a ja leżę na pościelonym wyrku. Niewiarygodne. 

Nagle przypominam sobie inne rzeczy jakie wydarzyły się wcześniej. Annie. Boże, nigdy sobie nie wybaczę tego jak ją potraktowałem.

Wstaje czym prędzej i dostrzegam, że jestem ubrany w to co zwykle - czarna koszulka i ciemne jeansy. Nie zawracam sobie głowy ubraniem butów i biegnę do drzwi by czym prędzej znaleźć Annie. Muszę jej tyle wyjaśnić.

Nie zajęło mi to wiele czasu, gdyż tuż za drzwiami na nią wpadłem. Nim zdążyłem zareagować, upadam na podłogę, a Annie razem ze mną. Chwilę później śmiałem się jak głupi, lecz kiedy dostrzegłem jej wyraz twarzy od razu przestałem. Nie wyglądała na zachwyconą, wręcz wkurzoną. Natychmiast spoważniałem, podniosłem się i chciałem pomóc Annie, ale zignorowała moją wyciągniętą rękę, po czym wstała o własnych siłach. 

Nim mogłem jakoś zareagować, ktoś wpadł do pokoju, ciężko dysząc. Należał do wilków niższego szczebla i rzadko go spotykałem. Odetchnął głęboko i wyprostował się.

- Alfo, musisz natychmiast udać się do głównego salonu. Agent FBI przybył i chce zadać kilka pytań.

Niech to! Kompletnie zapomniałem, że Mitchie dostrzegła to w jednej ze swoich wizji. Co ja teraz powiem? Nie przygotowałem się na spotkanie z nim, tyle się działo. Jednak nie mogę tego po prostu odpuścić, jestem alfą i do mnie należy podejmowanie ważnych decyzji. Za nim udałem się w stronę schodów, zdecydowałem kto powinien mi towarzyszyć.

Jako, że Annie nie odeszła jeszcze ode mnie, zwróciłem się w jej stronę. Doriana jak i Mitchie nigdzie nie było widać.

- Wyjaśnię ci wszystko, ale na razie załatwmy sprawę z tym agentem, dobrze?

Annie zrobiła zaskoczoną minę, jakby nie spodziewała się takiej reakcji z mojej strony. Oj, będę się gęsto tłumaczył. Lecz w tej chwili musimy zejść na dół i załatwić ten mały problem. Ruszyłem więc w stronę schodów, a Annie za mną. Kiedy zeszliśmy na parter, zdecydowanym krokiem podszedłem do szerokiego wejścia do salonu gdzie spotykają się wilki. 

Stał tam mężczyzna w czarnym garniturze. Nie miał kamizelki jak w wizji Mitchie lecz mimo to od razu się domyśliłem, że mam do czynienia z agentem. Wyczuwałem w powietrzu, te jego pewność siebie i poczucie poznania prawdy. Odkaszlnąłem kilka razy by zwrócił na mnie uwagę. Odwrócił się powoli, śmiało spojrzał mi w oczy i nie oderwał go póki nie przemówił.

- Jak nie mam pan Sam Moon, miło pana poznać. - Powiedział to lekko jak biznesmen, który czai się na ukrytą okazję. - Wreszcie zaszczycił mnie pan obecnością.

Podał mi dłoń, którą uścisnąłem. Miał silny uścisk, oczywiście nie tak mocny jak wilka. 

- Miałem pewne...eee... trudności. - Gdyby ojciec zauważył, że się jąkam przetrzepałby mi skórę.

Mężczyzna zwrócił wzrok w stronę Annie. 

- A Pani to...?

- Annie Collins. - Także uścisnęła mu dłoń.

- Zapewne domyślacie się w jakiej sprawie przybywam.

Nie gościu jestem debilem i mi wytłumacz. Coraz bardziej mnie irytuje, muszę spróbować się uspokoić nim zrobię coś bardzo głupiego, np. jak wywalenie go przez okno. Gdyby chociaż Annie się odezwała, ale nadal jest zła za tamte słowa.

- Oczywiście, jak sądzę chodzi o ciało odnalezione na moim terenie?

- Jak najbardziej, przysłano mnie bym zbadał tę sprawę. - Stwierdził mój rozmówca,  utrzymując  jednocześnie kontakt wzrokowy. - Jak udało mi się ustalić, odnalezione ciało znajdowało się na terenie, które należało do was?

Stwierdził to lekko, jakbym wcale nie potwierdził tego wcześniejszym pytaniem. Odetchnąłem i postarałem się dobrać jak najprostsze słowa by do tego kretyna dotarły moje słowa.

- Tak jak najbardziej, ale może by się nam pan przedstawił i pokazał odznakę, dobrze?

Wiem, ze od tego powinienem zacząć, ale ostatnie wydarzenia mocno mną wstrząsnęły i nie mogę od razu złapać dawny rytm pracy. 

Agent zdziwił się na moje słowa, sądził pewnie że wystarczy przedstawienie się osobom jakie spotkał, gdy tu przyjechał. Mimo to westchnął przeciągle i oznajmił.

- Nazywam się agent Taylor, - wyciągnął odznakę i mi ją pokazał. Wziąłem ją do ręki, wygląda na prawdziwą, a przynajmniej nie sądzę by była to jakaś świetna podróbka. - Jak już mówiłem, prowadzę śledztwo w sprawie morderstwa, bo jak sądzę zgodzi się pan, że to nie była śmierć z przyczyn naturalnych?

Pewnie, że nie. Czy on mnie bierze za kretyna? Coraz mniej mi się on podoba. Zastanawiam się czy powiedzieć mu o paru rzeczach jakie już ustaliliśmy. Lecz nim mogłem coś powiedzieć, do pokoju wpadł Dorian razem z Mitchie. Teraz to na pewno nie będziemy mieć innego wyjścia.

- Przepraszam, za spóźnienie. - Powiedział Dorian, lekko zziajany. Na co podniosłem prawą brew, ale nie zwrócił na mnie uwagi. - Chwilę temu się dowiedzieliśmy, że pan przyszedł, agencie.

Spojrzałem na tego Taylora i mimo woli się uśmiechnąłem. Gościu mrugał co róż, jakby nie mógł uwierzyć.  Jego wzrok wędrował od Annie do Mitchie. Nie dziwię się mu, są bardzo podobne. Postanowiłem wybrnąć go z opresji. 

- Przepraszam agencie, - zacząłem, zerkając na Doriana, który także wyglądał jakby dobrze się bawił - w czasie naszej krótkiej rozmowy zapomniałem chyba dodać iż Annie ma siostrę bliźniaczkę, a odnalezione ciało to siostra tej dwójki.

Mężczyzna kilka razy otwierał i zamykał usta, zbity z tropu. Zaraz jednak odzyskał równowagę i na powrót stał się chłodnym agentem. 

- Jak widzę układanka, zaczyna sama nam się układać. - Stwierdził, wodząc po nas wzrokiem. - Oczywiście ustaliliśmy tożsamość naszej ofiary, lecz nie mieliśmy pojęcia o związku jaki może mieć z wami. Teraz wszystko jasne.

Cholera, czyżbym przez przypadek wciągnął nas w bagno? Jeszcze tego brakuje by FBI zaczęło mieszać się w nasze sprawy zbyt głęboko. Zawsze zdarzało się by ktoś nas o coś podejrzewał, ale zawsze udawało się ich omamić. Nie wiem co wyjdzie teraz.

Podobnie chyba myślał Dorian bo zdecydował się naprawić tę sytuację.

- Skoro wszystko jest takie jasne, to proszę wyjść, nie mamy nic więcej do dodania. Mam nadzieję, że uda się wam złapać tego mordercę siostry mojej dziewczyny. 

Agent nie wydawał się zbyt przejęty jego słowami, ale zrobił jak mu kazał. Opuścił nasz dom, a chwilę później mogliśmy usłyszeć dźwięk odjeżdżającego pojazdu. 

- Nareszcie pojechał - stwierdziłem, jednocześnie przeczesując palcami włosy. Odwróciłem się do nich i dostrzegłem nie pewność w stosunku do mnie. Po tym co naopowiadałem to wcale się nie dziwię. - Chyba nadszedł czas na wytłumaczenie się.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 17, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Srebrna PełniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz