Powoli pochłonął mnie mrok...
Obudziły mnie pomruki i ryki smoków. Zwykle budziłam się gdy nadchodziła pora, gdy smoki dzienne budziły się i głodne wzbijały w przestworza, a smoki nocne kładły się do snu, ufając że pod moja pieczą nic im się nie stanie. Ufały mi, ufały naszej alfie. Każde smocze gniazdo ma swoją alfę. W smoczej przystani smoków w której mieszkałam alfą był ogromny Foreverwing. Zniechęcona chciałam przekręcić się na drugi bok, i właśnie w tedy dotarło do mnie, że coś definitywnie jest nie tak. Nie byłam w swoim łóżku. Pospiesznie otworzyłam oczy i ignorując chwilowe oślepienie poderwałam się do pionu i rozejrzałam. Na brodę Tora ja nawet nie byłam w swoim gnieździe!
- Hej! Spokojnie! Nie pali się...
Gwałtownie odwróciła się w stronę męskiego głosu który dobiegł do mnie zza pleców. Jak tępa wpatrywałam się w czekoladookiego bruneta stojącego przede mną z zmartwionym a zarazem lekko radosnym wyrazem twarzy. Co mnie ominęło? Chwyciłam się obiema rękami za głowę i przypomniałam całe wczorajsze... wczorajsze? zajście. Czy Czkawka nie powinien teraz być na mnie wściekły, wyzywać mnie albo coś w tym rodzaju? Nie powinien się odegrać za obelgi rzucone w jego stronę i za to, że na niego nakrzyczałam podczas naszej kłótni? Nie znałam go i nie zależało mi na jego przyjaźni, ale nie rozumiałam jego spokoju i przyjaznego nastawienia w stosunku do mnie co niesamowicie wręcz mnie ciekawiło. Cholera! A co z Wenus?
- Co się stało? Co z Wenus?
Krzyknęłam w stronę Czkawki.
- Wszytko z nią w porzą...Nie zdążył dokończyć. Jakieś wielkie cielsko nagle zwaliło mi się na plecy i zaczęło lizać po twarzy.
- Fuja! Wenus, proszę przestań!
Zaśmiałam sie głośno. Wenus żyje. Tylko to było dla mnie ważne. Chwilę szamotałam się z moja smoczą przyjaciółką by po pewnym czasie wstać na równe nogi i otrzepać ubranie z kurzu. Rękawem starałam się wytrzeć pozostałości śliny gada i znów wlepiłam wzrok w Czkawkę, który teraz uśmiechał się szeroko. Dziwny typ.
- Słuchaj... ten no...
Zająkałam się. Nie do końca wiem co powinnam teraz powiedzieć. Jednak nie byłam mistrzem w kontaktach między ludzkich. Nawet nie wiem czy bym chciała. Dobrze gadałam tylko gdy dostałam kopa od adrenaliny podczas nawiązywania sojuszu jakiejś ludzkiej wioski z smokami.
- Przepraszam
Cholera co? On... przeprasza mnie? Żaden człowiek nigdy mnie jeszcze nie przeprosił. Faktycznie. Powinien to zrobić bo przez niego tak bardzo się wkurzyłam, ale... teraz już kompletnie nie wiem co mam o nim myśleć.
- Ja... też przepraszam
Bąknęłam. Chłopak uśmiechnął się szeroko, ale nie byłam w stanie odwzajemnić tego gestu. Głupi mętlik w głowie. Nienawidzę mieć mętliku w głowie.
- Myślę, że oboje nas poniosło
Odezwał się brunet a ja wysiliłam się na krzywy uśmiech. Dopiero teraz na prawdę zdałam sobie sprawę gdzie jestem i rozejrzałam powoli. Było to coś na kształt lodowej komnaty. Panował w niej lekki chłód ale nie było mi zimno. Łóżko na którym leżałam również było wykonane z owego lodowego tworzywa i przykryte baranią skórą.
- Gdzie jesteśmy?
Zapytałam mojego... chwilowego towarzysza.
- Jesteśmy w smoczym gnieździe.
Koniecznie muszę ci tu wszytko pokazać! To miejsce jest niesamowite! Odpowiedział i chwycił mnie za rękę chcąc wyprowadzić z pokoju. Szybko jednak wydawałam ją z dość silnego uścisku chłopaka. Nie wyglądał na silnego.
- Pójdę za tobą.
Wymamrotałam na co Czkawka przytaknął tylko. Szliśmy lodowymi korytarzami w milczeniu.
- Co z twoim smokiem?
Zapytałam cicho. Nie zauważyłam żeby smok chłopaka znajdował się gdzieś w jego pobliżu.
- Jest z moją mamą.
Odpowiedział i uśmiechnął się lekko.
- Czekaj... z twoja mamą?
Zatrzymałem się gwałtownie. Coś mi tu śmierdziało.
- Tak. To ta postać która nas porwała.
Odpowiedział. Jaki cholerny ściemniacz, w co on gra? Chcieli mnie tu zaciągnąć siła czy o co chodzi?
- Dlaczego mnie porwaliście? Co to za chore układy?!
Krzyknęłam, a do niego dopiero po chwili doszedł sens mojej wypowiedzi.
- Nie, nie! To nie tak! Ja... Nie wiedziałem, że to moja matka... myślałem, że smoki zabiły ja gdy byłem jeszcze mały...
Widać było, że cała sprawa bardzo ho przygnębia. Jak zwykle naskoczyłam na niego bez powodu. Dla tego nie lubię rozmawiać z ludźmi. Nie umiem tego.
- Ale okazało się, że ona była tu, z smokami przez te wszystkie lata! To niesamowite prawda!
Humor chłopaka wrócił tak szybko jak przed chwilą zniknął. Znów ruszyliśmy w drogę.
- Nie jesteś na nią zły? Że, cie opuściła gdy byłeś mały?
Zapytałam. Nie rozumiałam go. Mówił o tym z taką ekscytacją i szczęściem, a przecież gdyby nie to miałby normalne dzieciństwo z matką... Ale w sumie nie wiem jak wyglądało jego dzieciństwo, więc nie powinnam się wypowiadać.
- Nie
Odpowiedział. Coraz bardziej to nie rozumiałam i pewnie nigdy nie zrozumiem. Z resztą, nie jest mi to potrzebne. Wkrótce przejdziemy się w dwie różne strony.
..................
Mama Czkawki okazała się wspaniałą osobą. Była jedynym człowiekiem, z którym kiedykolwiek załapałam dobry kontakt. Podejrzewam, że to dlatego, że podobnie jak ja od bardzo dawna mieszkała wśród smoków. W rozmowie z nią czułam się na prawdę swobodnie i za każdym razem wiedziałam co powiedzieć. Czkawką przysłuchiwał się wszystkim opowieścią z zapartym tchem jedynie czasem przerywając by dopytać o jakiś mniej lub bardziej istotny szczegół. W mojej głowie nawet zaczęła kiełkować myśl, że mogą się oni stać moimi jedynymi ludzkimi przyjaciółmi. Starałam się jednak ugasić tą myśl już w zarodku. Czy u ludzi mogła istnieć prawdziwa przyjaźń? Nie wiedziałam tego. Nie miałam skąd wiedzieć. Zjawisko tego jak Valka z miłością podchodziła do Czkawki mój dotychczasowy obrazek rodziny i ludzi zabierał zupełnie nowej głębi. Czułam, że mogłam być w błędzie choć nie przyznawałam sobie tego głośno. Moim nowym celem stało się obserwowanie tej dwójki. Czy to możliwe, że przez cały ten czas okropny obraz stworzenia jakim był człowieka był spowodowany pechem w moim dzieciństwie?
...............................................................
Uf... Nie wiem czy ten rozdział sprostał waszym oczekiwania.Czekam na waszą subiektywną opinię ;) Mam nadzieję, że nie zepsułam całej opowieści tym jednym rozdziałem.