(T/i) - twoje imię.
Szkoła, cóż, kto wie co się wydarzy danego dnia. Jeszcze jak w szkole jesteś ty. Istna moc destrukcji, która władasz do szału doprowadziła już nie jednego dyrektora placówek szkolnych. Ósma klasa, a więc z tym się wiąże ósma szkoła z każdej cię wyrzucano, za...? Tak, właściwie to za co? Zadawałaś sobie to pytanie w kółko. Tylko raz zasypałaś szkołę lawina Zwierząt? A może to były potwory, kto wie? Od dłuższego czasu zastanawiałaś się czy z Tobą wszystko okej? Widziałaś stworzenia przypominające potwory, a gdy mówiłaś rówieśnikom i krzyczałaś:
- Co To jest...? - z przerażeniem i wskazywałaś na coś ręka, a ludzie tylko krzywo na Ciebie patrzyli i tłumaczyli ci co się dzieje naprawdę. Nie mogłaś im wierzyć skoro te potwory próbowały ci niejednokrotnie zabić.
Od dłuższego czasu nic ci nie zaatakowało, aż czułaś się z tym dziwnie. Nauczyłaś się uciekać przed potworami i w miarę wychodzić z tego cało. Nie licząc kilku ran, które były nieuniknione podczas walki. Zawsze walczyłaś sztyletem, który dostałaś od swojego ojca? Przynajmniej jak go spotkałaś to za niego się przedstawiał, a matka? Nie wierzyła w nic co mówisz. Wysyłała cię do psychologów i psychiatrów, mówiąc że jest z tobą bardzo źle i wymagasz leczenia, bo niejednokrotnie uciekałaś z domu i nie wracałaś nawet na tydzień. Czasami nawet dłużej. Na myśl o tym dopadło cię wspomnienie.
Stałaś sobie w lesie było cicho i ponuro, była zima, zimny wiatr powodował lekkie zaczerwienienie na twoich policzkach, ale nie zwracałaś na to uwagi. Stałaś patrząc się w pustkę, gdy nagle ktoś za Tobą się odezwał.
- (T/i), córko? - odwróciłaś się i zobaczyłaś nigdy wcześnie nie widzianego mężczyznę o bladej cerze. Ubrany był w czarny lekko podarty płaszcz do kostek.
- Yyy... Tak? - zdziwiłaś się. Nigdy nie widziałaś tego mężczyzny, więc wolałaś grać w jego grę. By na tym nie ucierpieć. - Tak, jestem (T/i).
- Atakowały cię już potwory? - spytał łagodnie, chodź na takiego nie wyglądał.
- Tak. - odpowiedziałaś bez emocji. - A co? Kogoś obchodzi moje życie?
- Masz. - podszedł do ciebie i wręczył ci sztylet w pochwie. - Przyda ci się.
Wspomnienie przerwał krzyk ludzi biegnących korytarzem. Większość to osoby z twojej klasy, nie miałaś ochoty ich bronić, bo tylko z Ciebie drwili, że wyglądasz jak straszydło, albo duch, a czasami że jesteś psychopatką. Fakt cały czas chodziłaś przygarbiona w ciemnym makijażu i nosiłaś się na czarno, a do paska przy spodniach przeczepiałaś sztylet na którego ludzie nie zwracali uwagi. Do tego miałaś strasznie czarny charakter śmierć cię nie ruszała, wnet cię śmieszyła. Mimo wszystko nie mogłaś zostawić ludzi w potrzebie, to nie byłby honorowy czyn. Cóż wyciągnęłaś sztylet z pochwy i pobiegłaś w przeciwną stronę od tej w która uciekali ludzie. Twoim oczom ukazał się potwór, który wyglądał jak ten z tych greckich mitów, jak pamięć się nie zawodziła zwał się Minotaurem. Na jego widok ci sparaliżowało i jednak postanowiłaś uciekać wraz z tłumem. Szybko wybiegłaś ze szkoły i uciekałaś pełnym sprintem w stronę lasu mając nadzieję że potwór zostawi ludzi w spokoju i pobiegnie za tobą. Udało się, potwór pobiegł za tobą, ale co dalej?
- (T/i) dasz radę to nie pierwszy raz... - pocieszałaś siebie na głos, gdy nagle pod twoimi stopami zabrakło gruntu i wpadłaś do dziury. Wykrzyczałaś kilka przekleństw po grecku i ujrzałaś łeb potwora nad dziurą. - Cóż, to chyba koniec. - pociekła ci łza po policzku. Nagle potwór zmienił się w pył, a do dziury wskoczył wysoki blondyn o niebieskich oczach i chwycił cię w pół i wzbił się w powietrze. Chwilę później znajdowaliście się już z 20 metrów nad ziemią.
- A więc panienka do...? - przerwałaś mu.
- Odstaw mnie na ziemie!!! - zaczęłaś bić chłopaka pięścią w klatkę piersiową nie wiedziałaś kim był, co chciał z tobą zrobić. - Puść mnie!!! Błagam!!! - jednej rzeczy na świecie bałaś się najbardziej, wysokości. - Wolę już umrzeć niż... - łzy spłynęły ci po policzkach. Ze strachu przypadkiem przecięłaś chłopaka sztyletem na ręce. - Puszczaj mnie! - zaczęłaś się tak szarpać, że chłopak nie dał rady cię dłużej trzymać i chcąc nie chcąc zaczęłaś spadać ku ziemi.
- Nie!!! - krzyknął chłopak na cały głos. Już byłaś bliska spotkania się z ziemią, gdy chłopak znalazł się pod tobą i spadłaś na niego, a on szybko uniósł się w górę, by was obojgu nie zamienić w dwie czerwone kałuże. Na skutek silnego poderwania się nad ziemie wasze usta się złączyły, ale szybko się odsunęłaś.
- Na ziemię błagam... - powiedziałaś łamiącym się głosem, nie miałaś siły krzyczeć.
- Spokojnie już cię odstawię. - sztylet wysunął ci się z ręki i poszybował ku Ziemi.
- Mój sztylet... - chłopak opuścił cię na ziemie, a ty od razu odbiegłaś od niego z 5 metrów i usiadłaś na ziemi. Podszedł do ciebie i usiadł obok, a ty zaczęłaś płakać.
- Obiecuję, już tak nie robić... - powiedział łagodnie.
- Nic nie rozumiesz. - odpowiedziałaś łagodnie. - Moja matka twierdzi, że jestem obłąkaną nastolatką z omamami. Ojciec, którego raz w życiu widziałam podarował mi sztylet, który mi właśnie wypadł i powiedział że nie będę mieć łatwego życia. Potwory to podobno ma być nic... - zaczęłaś strasznie płakać, a chłopak nie wahał się i cię przytulił.
- Jesteś półbogiem, to u nas normalne, nie zdziwiło cię że umiem latać? - spojrzałaś w jego błękitne oczy.
- Jestem czym? Półbogiem? - wzdrygnęłaś się, nic nie rozumiałaś jaki półbóg?
- Półkrwi... pół człowiekiem, pół bogiem. - powiedział cicho. - Daj sobie pomóc, masz lęk wysokości prawda? - pokiwałaś głową.
- Bez sztyletu nigdzie się nie ruszam. - mruknęłaś, ten sztylet był dla ciebie wszystkim co dostałaś od ojca, był bardzo ważny.
- Dobrze, w takim razie ja go poszukam, a ty tu zostań, dobrze? - kiwnęłaś głową, a chłopak poszedł szukać twojej zguby.
Wrócił po 15 minutach trzymając w ręku twój sztylet. Podał ci rękę abyś wstała, wsunął sztylet do pochwy, którą miałaś przyczepioną do pasa.
- A teraz dasz sobie pomóc? - uśmiechnął się sympatycznie.
- Chyba tak.
- A więc zaciśnij powieki i nie otwieraj, dopóki nie staniemy na ziemi, dobrze? Przysięgam na Styks, nie puszczę cię.
- Tak. - zamknęłaś oczy i poczułaś jak chłopak cię obejmuję i twoje stopy odrywają się od ziemi.
- Tak, poza tym jestem Jason. - przytuliłaś chłopaka najmocniej jak umiałaś, bałaś się panicznie, że spadniesz.
- (T/i) - mruknęłaś mu do ucha.
1/10 historii z Jasonem
Ave Herosi
~Alex⚡
CZYTASZ
⚔ Twoja Historia. Olimpijscy Herosi ⚔[Zawiszone]
FanficTo nie będą zwykłe one shoty. Jakich jest masa, tylko twoja historia z wybranym chłopakiem w Obozie Herosów albo Obozie Jupiter. W którym jesteś? Kogo przyjdzie ci pokonać? Kto jest twoim boskim rodzicem? Dowiedz się sama jakie życie czeka Cię w śró...