Pokład. A raczej to co z niego zostało

153 10 6
                                    

Jeden nie żyje

Drugi nie żyje

I trzeci

I czwarty.

Piąty umarł

Szusty poszedł w jego ślady

Siódmy się stawiał, ale nie miał wyboru.

Siedem. Siedem trupów jeden po drugim. I żaden jeszcze jej nie podejrzewał. Ale teraz czas na ostatnie wyzwanie. Aleksandra myślała nad tym od dwóch dni. Od dwóch dni bowiem, na horyzoncie widniały w miarę widoczne skały. Kucharz pokazał je jej.

- Widzisz te skały? Za cztery dni podpłyniemy bliżej. Między nimi jest schowany port gdzie wymienimy nasze cudeńka.

- To nie jest niebezpieczne?

- Woda jest głęboka, ale trzeba umieć poprowadzić. Omsknie ci się ręka i lądujesz na dnie.

- To niebezpieczne...

- Czego się nie robi dla pieniędzy...

Aleksandra pokiwała głową.

- Co tu tak stoisz?- huknął na nią w końcu mężczyzna- marsz zmywać naczynia, nie skończyłaś jeszcze!

- Przepraszam!- pisnęła tamta i kucnęła przy bali.

- Za pół godziny wchodzisz, chcesz coś przełknąć?

Aleksandra zerwała się i kiwnęła gwałtownie głową. Tamten zaśmiał się. Nałożył porcję podejrzanego dania i podał je jej. Było mdłe i zimne, ale Aleksandra była tak głodna, że jej to nie przeszkadzało.

- Proszę. Tylko nie za...- spojrzał na pustą miskę- ... szybko...

Aleksandra wyciągnęła ku niemu wyprostowane ręce.

- Mogę jeszcze?

- Jak zmyjesz je przed czasem.

- Już lecę!

- I mają lśnić!

- Tak tak.

Aleksandra przez chwilę wczuła się w rolę małej Nicoli, ale szybko się opanowała. Co ona robi?

Muszę dbać by nie zapomnieć mojej prawdziwej natury- pomyślała- Jestem rycerzem. Rycerzem i dziewczyną. Chłobczycą. Idę po mojego przyjaciela Edwarda. Mój mistrz to Will i sir Horace. Trenuję na zwiadowcę, ale nie jestem zwiadowcą. JESTEM ALEKSANDRĄ Z REDON... wojowniczką dwóch imion.

Aleksandra uśmiechnęła się.

I muszę znaleść Edwarda. Nie jestem Małą, nie jestem Nicolą, nie jestem płatnym zabójca. Jestem Aleksandrą z Redon. Rycerzem. I jak na rycerza przystało, zniszczę tych bandytów.

Zachichotała.

- Skończyłam- ogłosiła- dostanę teraz kolejną porcje?

- Co? Nie. Teraz weźmiesz to i pójdziesz na górę. Wróć tu po naczynia i butelkę.

- Dobrze- Nicola chwyciła garnek i wyszła na pokład. Dziś substancja miała kolor różowy. Aleksandra zastanawiała się czy to buraki czy co innego.

Zostawiła garnek i wróciła. Kiedy przyniosła resztę spojrzała na rozbawione oblicza marynarzy. Potem do garnka. Zostały tylko resztki na ściankach.

Popatrzyła na nich z westchnieniem.

- Zaprawszam na obiad- ogłosiła. Wszyscy do niej podeszli- wynocha, pan już dostał, pan też. Pan też. Pan też.

Ukryta zwiadowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz