3

612 19 0
                                    

Mam ciemne włosy, niebieskie oczy i średni wzrost.Liczę już szesnaście wiosen. Chłopcy zawsze powtarzali, że jestem niczym anioł. Ale nigdy ich nierozumiałam.  Brunetki bardziej kojarzą się z diabełkiem. Ale było mi miło, zwłaszcza, że oni lubili nam słodzić komplementami. A Janeczek to wszczególności. To był amant. Pół Warszawy się w nim kochało! Oj lubił kobiety , lubił lubił, ale nigdy nie był z żadną aż tak blisko. Wyszłam na umówione spotkanie z przyjaciółmi. Mieliśmy się spotkać na alei Niepodległości 159 u Rudego i Dusi.  Zabrałam ze sobą szarlotkę , którą zrobiłam wczoraj na imieniny taty. Zawsze robię więcej ponieważ szybko zostaje zjedzona.  Ruch to zdrowie, więc postanowiłam zrobić sobie spacer. Nie miałam daleko ,15 minut pieszo. Nim się obejrzałam byłam już pod drzwiami. Otworzyła mi Danuta. Przywitałam się z nią i dałam ciasto. Ona lubi ten jabłecznik , ale największym fanem tejże szarlotki był  Tadeusz. Oj za jabłkami w cieście przepadał jak nikt. Weszłam w głąb salonu i przywitałam się z nimi.

- Serwus kochani ! - przy nich uśmiech nie schodzi z twarzy .

- O proszę witam serdecznie! - Cały Janek.

Pozostali szybko odpowiedzieli. Do pokoju weszła Danka z ciastem na talerzyku.

- Aj Karolka ! Wiesz jak ja Ciebie miłuje za tę szarlotkę? - oczy Tadka miały teraz w sobie ten blask.

- Aj Tadziu ! Oczywiście, że wiem .

- Tadeusz tylko nie zjedz całej. Ja też lubię wypieki tejże oto damy.- do rozmowy przyłączył się Tytus.

- I ja Panowie wam powiem ,że lubię słodkości, a już jak Karolka zrobi to żadna siła nie odgoni. - Aneczka też lubi szarlotkę. Z resztą kto jej nie lubi ?

- To nie gadajcie tyle , tylko brać się za jedzenie.- oznajmił Alek.

Po zjedzeniu ciasta i wypiciu pysznej herbatki z owoców leśnych, leżeliśmy na dywanie i rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Wszyscy byli spokojni. Było mi tak dobrze. Chłopcy choć starsi ,byli jak dzieci. Zawsze się z tego smiałyśmy. Najczęściej Alek i Rudy sobie dokuczali. Ale nikt inny nie był by przy nich tak poważny jak Tadeusz. Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę kiedy Monia oznajmiła, że czas do domu. Zegar wskazywał dziewiętnastą minut trzydzieści. Goście powoli się rozchodzili. Alek czekał na mnie z Marynką przy drzwiach. Chłopcom zawsze przeszkadzał fakt ,że wracam sama do domu. Dlatego w miarę możliwości starli się mnie odprowadzać. Marysia była zmęczona, więc dogoniła Monię i Tytusa i udała się z nimi. Aleksy jednak był nie ugięty i doprowadził mnie. Oczywiście musiał zacząć padać deszcz. O ironio. Zaprosiłam go  do siebie. Przecież nie puszcze to w taką pogodę , a kawałek do domu to on ma. Szybko naszykowałam mu jakaś suchą bluzkę ,która należała do taty , a jego powiesiłam na krześle by szybciej wyschła. Przeprosiłam to na chwilę i sama się przebrałam. Zrobiłam nam ciepłej herbaty , a żeby troszkę osłodzić sobie życie położyłam mleczną czekoladę na talerzyku i poczęstowałam gościa. 

- Oj Karolciu ,była taka ładna pogoda. Bóg się smuci i daje upust swoim łzą.

- Masz rację Alku. A taki śliczny wieczór się zapowiadał. Może zgrany w bierki?

- Z chęcią. - Graliśmy tak już pół godziny dokuczając sobie. Alek zabierał mi moje zdobycze ,a ja specjalnie szturchałam to rękę gdy chciał zebrać patyczek. Tata zadecydował, że Alek zostanie u nas na noc.  Było już późno, a deszcz wciąż padał. Zadzwonił do państwa Dawidowskich i oznajmił ,że ich wspaniale wychowany syn odstawił bezpiecznie do domu jego córeczkę i nie wypuści go do domu w taką pogodę. Uciął sobie krótką pogawędkę z tatą Maćka. Ja w tym czasie naszykowałam mu spanie w pokoju gościnnym i zostawiłam w szklance lemodniady. Znamy się już tak długo, że zdarzyłam zapamiętać, że Dawidowski często w nocy budzi się spragniony. Aż dziwne ,że jeszcze nie zjawiła się Hala. Ona zawsze jest pierwsza gdy ,któryś z chłopców do nas zagląda

Spacer Po Przeszłości /Kamienie Na Szaniec Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz