Rozdział 7

2.7K 174 27
                                    

Siedząc na łóżku w sypialni, próbowałam powstrzymać drżenie rąk, które pojawiło się w trakcie czytania kolejnych dokumentów od Steve'a.

Część z nich była po rosyjsku, ale domyśliłam się, że są to raporty z misji Zimowego Żołnierza.

W jednej z teczek znalazłam szczegóły dotyczące "przygotowywania" Barnesa do jego przyszłej roli. Nie dałam rady przeczytać wszystkiego... Wstrząsnęło mną to, czego się dowiedziałam - niekończące się eksperymenty, tortury, badania, treningi i umieszczanie w komorach kriogenicznych. Tego było zbyt wiele. Przed oczami miałam sceny, które mogły rozgrywać się w bazach Hydry. Przypomniał mi się też obraz Jamesa z pierwszego spotkania - jego krzyki i ból malujący się na twarzy. Jak to możliwe, że ktoś był w stanie znieść tak wiele?

Akta T.A.R.C.Z.Y. zawierały obszerną listę nazwisk - ofiar Zimowego Żołnierza i organizacji, która za tym stała. Przeraziła mnie świadomość, że tak wielu zbrodni dokonała jedna osoba - mężczyzna, którego odwiedzałam od kilku dni i obiecałam pomóc.

Dotarło do mnie, że nie jest on jedynie zagubionym człowiekiem niepamiętającym swojej przeszłości, ale niebezpiecznym żołnierzem mogącym wyrządzić wiele zła. Mordercą, który z zimną krwią pozbawił życia wiele istnień.

Najbardziej niezrozumiały był jednak fakt, że pomimo tego, czego się dowiedziałam o Bucky'm, nie bałam się go. Wręcz przeciwnie - jeszcze bardziej pragnęłam dać mu szansę na uwolnienie się od tego, co zrobiła Hydra.

Jak mogłabym odsunąć się, wiedząc, że każdego dnia płaci za to, co wykonywał pod ich rozkazami? Nie potrafiłam pozwolić na to by ponosił niesłuszną karę.

Z każdym kolejnym dokumentem rósł we mnie smutek wobec tego, co go spotkało i z czym musiał się mierzyć.

***

Minęłam strażnika stojącego przed pomieszczeniem, w którym był Barnes - ucieszyłam się, że coś się zmieniło i nie jest on pilnowany tak bacznie jak wcześniej.

- Dzień dobry - przywitałam się, wchodząc i zamykając za sobą drzwi.

James spojrzał na mnie, ale nie odpowiedział.

- Mogę wejść? - Spytałam.

Skinął lekko głową.

Gdy byłam już w celi, zobaczyłam, że mężczyzna przygląda się trzymanym przeze mnie dokumentom.

- Dostałam to od Steve'a - wyjaśniłam, siadając w pewnej odległości od niego. Między nami położyłam przyniesione teczki. Starałam się zachować spokój, choć nie mogłam przestać myśleć o tym, co się w nich znajduje.

- To wszystko, co udało mu się wyszukać na twój temat. O latach przed Hydrą i tym, co robiłeś jako Zimowy Żołnierz - dodałam lekko drżącym głosem.

Brunet przeniósł na mnie spojrzenie, w których znów widziałam strach.

- Przeczytałaś? - Spytał niepewnie.

- Tak.

- Więc dlaczego tu jesteś?

- O czym mówisz? - Odparłam, choć chyba wiedziałam, jaką otrzymam odpowiedź.

- Wiesz, co robiłem - spuścił wzrok na teczki - i w kogo zmieniła mnie Hydra. Mimo to dziś przyszłaś. Dlaczego?

- Widziałam dokument z listą ofiar Zimowego Żołnierza - zaczęłam z wahaniem. - Brakuje tam jednego nazwiska.

Przerwałam i spojrzałam mu w oczy. Patrzył na mnie, nie rozumiejąc moich słów.

- Na liście brakuje Jamesa Barnesa - wyjaśniłam. - Jak mogę cię winić, za coś do czego cię zmuszono? - Spytałam, jakby było to oczywiste.

- Bo to zrobiłem - szepnął.

Poczułam ukłucie w sercu. Bucky obwiniał się za to, co wykonywał wbrew swojej woli. Widział w sobie to, co wszyscy inni ludzie, nieznający prawdziwej historii Zimowego Żołnierza. Jak mogłam go przekonać, że to nieprawda, że nie może odpowiadać za czyny, za którymi stała Hydra?

- Nie wini się pistoletu, kiedy ktoś z niego strzeli - odpowiedziałam. - Byłeś bronią w ich rękach. To nie ty powinieneś płacić za to, co robili.

- Wiem, że nie da się cofnąć czasu - zaczęłam po chwili milczenia - i zwrócić ci straconego życia... Ale może te dokumenty pomogą ci coś sobie przypomnieć.

Mężczyzna powoli sięgnął po teczkę zawierającą raporty z misji. Zaczął czytać to, czego ja nie rozumiałam.

- Nie zadręczaj się tym, proszę - szepnęłam.

Wolałabym, żeby skupił się jedynie na tym, co nie dotyczyło Hydry. Czytając wszystko, nie mógł uniknąć wspomnień z tamtego okresu... Nie chciałam, aby odżyły te, o których powinien nie myśleć.

- Pamiętam większość z nich - powiedział po przejrzeniu kilku kartek.

Milczałam, zachęcając go do dalszego mówienia. Chciałam, żeby się przede mną choć trochę otworzył...

- Pojawiają się co noc w moich snach - kontynuował, wbijając wzrok z trzymane papiery. - Przypomina mi się strach w ich oczach na chwilę przed śmiercią. Jakby próbowali mi przekazać, że wkrótce do nich dołączę. Że zapłacę za to, co im wszystkim zrobiłem.

Zbliżyłam się do mężczyzny i delikatnie położyłam mu rękę na plecach. Drgnął, ale się nie odsunął. Zabrałam dokumenty z jego dłoni i odłożyłam je obok.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć na jego wyznanie. Nie umiałam mu pomóc. Mogłam jedynie zapewnić, że ma moje wsparcie. Że jestem blisko.

- Możesz wyrzucić z siebie wszystko, co cię dręczy. Nie powinieneś być z tym sam - powiedziałam ze smutkiem, oczekując na jego reakcję.

- Czasami, gdy budzę się z tych koszmarów, nie pamiętam gdzie jestem. Mam wrażenie, że to jedna z baz Hydry. Że udało im się mnie znaleźć...

- I boisz się, że znów będziesz robić to co wcześniej - dokończyłam łamiącym się głosem.

- Tak...

Mężczyzna drgnął, więc się odsunęłam. Poszłam za jego przykładem i oparłam się o ścianę za nami.

Siedzieliśmy w milczeniu. Bucky się nie odzywał, a ja nie nalegałam. Pozwoliłam mu zatopić się w myślach, wdzięczna za to, że podzielił się ze mną ich fragmentem.

Ciszę przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości.

OD BRUCE:
Mogłabyś przyjść do mojego gabinetu? Muszę z tobą coś omówić.

- Banner prosi, żebym do niego zajrzała - wyjaśniłam Jamesowi, który mi się przyglądał.

Spojrzałam na niego z wahaniem. Nie wiedziałam, czy powinnam go teraz zostawiać...

- Chcesz, żebym została? - Zaproponowałam. - Mogę u ciebie jeszcze posiedzieć. Powiedz, jeśli nie chcesz być sam.

Widziałam, że przez chwilę zastanawia się nad odpowiedzią, ale ostatecznie pokręcił głową.

- Nie musisz - odparł cicho.

- Dobrze - powiedziałam, wstając. - Przejrzyj te dokumenty - poprosiłam. - Przyjdę do ciebie jutro, jak tylko będę mogła - zapewniłam z pokrzepiającym uśmiechem.

Nie odpowiedział, więc zamknęłam celę i skierowałam się do drzwi.

- Lena - usłyszałam, gdy trzymałam już dłoń na klamce. Odwróciłam się i znów spojrzałam na bruneta.

- Dziękuję - dodał.

Tylko jedno słowo, a jednak poczułam ciepło wewnątrz. Wiedziałam, że było mu trudno powiedzieć na głos, to co dotąd skrywał. Miałam nadzieję, że choć trochę mu ulżyło. Nikt nie powinien dusić tylu emocji w sobie. Czasem wystarczy z kimś się nimi podzielić.

- Nie masz za co - odpowiedziałam łagodnie. - Wiem, że niewiele potrafię dla ciebie zrobić - westchnęłam smutno, - ale możesz ze mną porozmawiać o wszystkim - zapewniłam.

Resurrection || Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz