- O czym myślisz? - Zapytałam wreszcie, gdy zajęliśmy jedną z ławek w parku.
Przez całą drogę tutaj nie rozmawialiśmy. Chciałam dać mu chwilę na przetrawienie wszystkiego. Mimo to poszłam z nim, bo uważałam, że nie powinien być sam.
- Przez ten cały czas starałem się przychodzić do niego jak najczęściej - zaczął cicho, wpatrując się w dal. - Sądziłem, że poczuje się pewniej... Że w końcu coś się zmieni - załamał mu się głos. - A jestem dla niego zupełnie obcą osobą. W niczym mu nie pomogłem...
- Nie możesz tak myśleć - powiedziałam ze smutkiem. - Najważniejsze, że mimo wszystko nie był całkiem sam. Zadręczanie się tym nic nie zmieni - westchnęłam.
Nic na to nie odpowiedział. Siedzieliśmy w milczeniu, obserwując mijających nas ludzi.
- Dlaczego zaczął rozmawiać z tobą? - Zapytał, przerywając ciszę. - Przecież ciebie też nie zna - dodał, patrząc na mnie zagubionym wzrokiem.
- Nie wiem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Może nie był jeszcze gotowy?
Steve kiwnął głową i znów skierował spojrzenie przed siebie.
- Przypomni sobie - zapewniłam, kładąc mu dłoń na plecach.
- Mam nadzieję. Nie wiem, czy zdołam mu pomóc, jeśli się tak nie stanie... - szepnął drżącym głosem.
Nie wiedziałam co powiedzieć, choć bardzo chciałam go pocieszyć. Oczywiście, że liczyłam na poprawę stanu Barnesa, ale skąd możemy mieć pewność, że jego pamięć wróci? Widziałam, że Steve czuje się bezradny wobec tego, co się dzieje. Dowiedział się, że wszystkie jego starania były bezcelowe... Gdy on widział w Bucky'm przyjaciela z przeszłości, James uważał go za nieznaną osobę. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak w tej sytuacji się czuje...
***
Rozstałam się ze Steve'em po powrocie do Wieży i skierowałam na piętro medyczne. Zastałam Bruce'a w jego gabinecie.
- Jak on się czuje? - Zapytał, gdy tylko weszłam do pomieszczenia.
- Nie najlepiej - powiedziałam, siadając na kanapie. Banner zajął miejsce obok mnie. - Może nie powinnam mu mówić...
- I co by to dało? - Westchnął. - Od jakiegoś czasu podejrzewałem, że Barnes nic nie pamięta... Przecież jeśli wiedział, kim był dla niego Steve, w końcu coś by zrobił. Próbowałem mu to wyjaśnić, ale...
- On nadal miał nadzieję, że to tylko chwilowe - wtrąciłam. - Że w końcu odzyska swojego Bucky'ego...
- Właśnie - potwierdził ze smutkiem.
- Myślałeś o tym, jak pomóc Jamesowi z "programem"? - Spytałam, chcąc poprowadzić naszą rozmowę w innym kierunku.
- Jeszcze nie - odpowiedział. - Przejrzę akta i dane, które przyjęliśmy od Hydry, może coś znajdę. Ale nie jestem przekonany, czy uda mi się to usunąć - spojrzał na mnie przygnębiony. - A ty co zamierzasz?
- Właściwie, to nie mam konkretnego planu - wzruszyłam ramionami. - Spróbuję porozmawiać o jego przeszłości. Mam wrażenie, że Bucky bardzo potrzebuje kogoś, kto go wysłucha. Ale nie będzie naciskał - dodałam, myśląc o Steve'ie.
Czy to dlatego James się przed nim nie otworzył? Może przytłoczyło go wszystko, o czym się od niego dowiedział. A Rogers nie potrafił odpuścić, bo za wszelką cenę chciał odzyskać dawnego przyjaciela...
- Nie wiem, jak to zrobiłaś - powiedział Bruce z lekkim niedowierzaniem, kręcąc głową. - Od tygodni próbowaliśmy nakłonić Barnesa do rozmowy. Poza Steve'em chodziłem tam ja i wielu lekarzy, którzy według Tony'ego mogli pomóc. A ty pojawiłaś się zaledwie kilka dni temu... - Zakończył.
- Nie wiem dlaczego - powtórzyłam odpowiedź, którą wcześniej podałam Rogersowi na to samo pytanie. - Ale zamierzam to wykorzystać i mu pomóc - zapewniłam. - Naprawdę chciałabym go z tego wyciągnąć - dodałam.
Bruce uśmiechnął się do mnie życzliwie i zajął miejsce przed ekranem komputera.
Ulżyło mi, że nie drążył tematu. Bo co miałam mu powiedzieć?
Uważałam za przypadek to, że Bucky po raz pierwszy od tygodni odezwał się akurat do mnie. Równie dobrze po dzisiejszym ataku Zimowego Żołnierza mógł porozmawiać z którymś z nich.
A może byłam właściwą osobą? I dlatego to mi James wyznał, co go dręczy. Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Miałam jednak pewność, że zaczynało mi na nim zależeć. Musiałam to przyznać... Zrobię co mogę, aby pomóc temu człowiekowi odzyskać życie, które zostało mu w tak okrutny sposób odebrane.
***
- Lena! - Usłyszałam kogoś wołającego moje imię, gdy wychodziłam z budynku.
Obróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Steve'a.
- Możesz to dać Bucky'ego, gdy zobaczysz się z nim następnym razem? - Poprosił, zatrzymując się przede mną.
- Co to? - Spytałam, przyjmując plik teczek z jego wyciągniętej dłoni.
- Wszystko co udało mi się znaleźć na jego temat w aktach T.A.R.C.Z.Y. i Hydry.
- Sam możesz mu je pokazać - zaproponowałam niepewnie.
- To chyba nie jest dobry pomysł - westchnął, spoglądając w podłogę. - Myślę, że najlepiej będzie, jeśli na jakiś czas się od niego odsunę.
- Czy będziesz miał coś przeciwko... Mogę do nich zajrzeć?
- Oczywiście. Sądzę, że też powinnaś się z tym zapoznać - odpowiedział, patrząc na mnie smutno. - Nie będę cię już zatrzymywał - dodał po chwili - Do zobaczenia.
- Do jutra - pożegnałam go z lekkim uśmiechem.
![](https://img.wattpad.com/cover/178683756-288-k136920.jpg)
CZYTASZ
Resurrection || Bucky Barnes
Fiksi PenggemarSteve Rogers desperacko szuka kogoś, kto pomoże jego przyjacielowi. Lena przyjmuje propozycję i zgadza się odwiedzać mężczyznę przetrzymywanego w celi w Stark Tower. Jej zadaniem jest namówić go do rozmowy, dotrzymywać towarzystwa, robić cokolwiek...