Epilog

147 14 30
                                    

Dzisiaj mija równo rok od mojego wyjścia ze szpitala

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dzisiaj mija równo rok od mojego wyjścia ze szpitala. Już od dłuższego czasu nie czuję bólu, który spowodowała kula w moim organizmie. Niestety jednak co wieczór przewija się ten moment w moich snach – głośny wybuch, przeszywający ból, krzyk Gaary.

365 koszmarnych nocy.

Mimo strasznych snów, moje dni stają się coraz lepsze. Wsparcie przyjaciółek jak zawsze jest niezastąpione. Wiedziałam, że mogę na nie liczyć. To one były ze mną w czasie śpiączki. Straciłam prawie rok swojego życia będąc nieprzytomną. Podobno nie tylko one mnie odwiedzały. Podczas jednego z babskich wieczorów, kiedy wszystko było już na dobrej drodze, Dekashi powiedziała, że kilka razy widziała Gaarę. Podobno siedział u mnie po kilka godzin w ciągu dnia, jednak kiedy otworzyłam oczy on zniknął, znowu. Nie utrzymywaliśmy kontaktu, nie miałam odwagi napisać, a on nie wyszedł z inicjatywą.

— Nie zaciągniesz mnie tam! — Dekashi krzyczała rzucając w Naruto i Yamato kwiatami. Jak widać naszą piękność zjadała ślubna trema.

— Deki skarbie... - podeszłam do niej z uśmiechem na twarzy — tak długo czekałaś na ten dzień, co Ty wyprawiasz? – Poprawiłam jej welon, który przez jej agresywne ruchy zmienił swoją pozycję.

— Gdzie jest ten Tadashi do cholery! Miał mnie wspierać! — Słynny kuzyn Dekashi o którym razem z Sorą dowiedziałyśmy się kilka dni temu. Nigdy nam o nim nie wspominała, a podobno cały czas byli ze sobą w kontakcie co nas trochę zabolało. Jednak Sora od razu powiedziała Dekashi co myśli na temat jej sekretów i dzięki tej sytuacji wszystko zaczęło się układać. Nic nas nie dzieliło.

Spojrzałam na Naruto, który z szerokim uśmiechem przyglądał się Dekashi. Jako przyjaciel Pana młodego miał ją poprowadzić do ołtarza. Można by pomyśleć, że przyciągnęłam go swoim wzrokiem, podszedł do mnie i musnął delikatnie mój policzek.

— Dawno się nie widzieliśmy Yuki, świetnie wyglądasz!

— Dziękuję! No wiesz, Panieński w Las Vegas nie skończył się zbyt szybko. Miałam czas by wypocząć. — Zaśmiałam się na samo wspomnienie cudownych czterech tygodni ze swoimi przyjaciółkami.

Naruto.

Cudowny chłopak, cudowny kochanek, jednak jeszcze lepszy przyjaciel.

Po mojej operacji dużo czasu spędzaliśmy na rozmowach. Coś we mnie pękło podczas tej całej akcji niczym z filmu akcji, w nim najwidoczniej też. Oboje doszliśmy do wniosku, że mimo niesamowitego pociągu do siebie z tego nic prawdopodobnie nie wyjdzie. Do tego on spotkał dziewczynę, cichą i spokojną. Na początku czułam się urażona, jednak z czasem doszłam do wniosku, że jest to dla nas najlepsze i najzdrowsze rozwiązanie.

Sora starała się uspokoić Dekashi wraz z Naruto, który mnie zastąpił. Podeszłam do Shikamaru, który stał przy oknie.

— A Ty co robisz w tym pokoju?

— Nie mogłem palić na dworze kiedy omija mnie takie przedstawienie. — Zaśmiał się odpalając papierosa. Podał mi pudełko, wyciągnęłam jednego i również go odpaliłam. Dym przyjemnie wypełnił mnie od środka, wypuściłam go po chwili przez lufcik w oknie.

— DO JASNEJ CHOLERY YUKIKO NIE PAL W DNIU MOJEGO ŚLUBU!! — Dekashi rzuciła się w moją stronę, wzięłam szybkie buchy i wyrzuciłam papierosa przez okno. Yamato zaśmiał się tłumacząc mnie przed Deki i zabrał mnie z pokoju.

Moja rodzina również pojawi się na ślubie, jednak Yamato jako bardzo ważna osoba w moim życiu ostał dopuszczony do orszaku ślubnego Dekashi.

— Jak się ma dziadek? — Spytał idąc obok mnie.

— Dużo lepiej, wiesz, że nie da się szybko zabrać z tego świata. — Oboje wybuchneliśmy śmiechem.

— Znajdziesz szczęście na tym świecie Yuki. — Powiedział nagle Yamato całkowicie mnie zaskakując. Byłam szczęśliwa.

Ustawiłam się w ostatniej parze, Sora szybko wybiegła z pokoju i zajęła miejsce przede mną. Ubrana w krótką, błękitną sukienkę kusiła Kankuro, który zajął miejsce zaraz obok niej. Za mną ustawiła się Dekashi wraz z Naruto po swojej lewej stronie i Yamato po prawej. Obok mnie dalej było pusto.

— Deki ja mam iść sama? — Spytałam wiedząc, że mogę zdenerwować przyjaciółkę.

W tej samej chwili drzwi się otworzyły i do korytarza wszedł chłopak o śnieżnobiałych włosach. Wcześniejsza złość Deki została zastąpiona wielkim uśmiechem. Chłopak jak gdyby wiedział gdzie ma stanąć, w mgnieniu oka pojawił się po mojej lewej stronie. Muzyka zaczęła grać i Sora wraz z Kankuro jako pierwsi weszli do środka.

— Co za piękne zakończenie — uśmiechnęłam się sama do siebie ku mojemu zaskoczeniu powiedziałam to głośno i kuzyn Dekashi najwidoczniej to usłyszała. Nachylił się tak, że czułam jego oddech na swojej skórze.

— Nie. To wspaniały początek.. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


*

To by było na tyle :D Słoneczka czekaliście ponad rok na zakończenie tej historii XD Jest to druga wersja, w pierwszej Yuki miała umrzeć, ale Juri mi zabroniła XD 

Dobra więc kim jest białowłosy przystojniak? Więcej dowiecie się w takiej mini kontynuacji, która za milion lat świetlnych pojawi się na moim koncie (może szybciej XD). Oraz możecie go poznać w moim starym opowiadaniu "Wygrać z samotnością". Jest ono zmieniane od podstaw, już niedługo pojawi się prolog do tej historii ;) 

Mam nadzieję, że takie zakończenie was satysfakcjonuje. Do zobaczenia w innych opowiadaniach! 

XOXO 

~ VIVI 

Odnaleźć siebie [Naruto Story]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz