Rozdział 4

28 6 2
                                    

Zadzwonił budzik. Kurwa. Wstałem z łóżka i zobaczyłem Chanyeola całego obślinionego przez Baekhyuna. Piździelec dostał chyba ślinotoku. Dobra, skoro nie wstają to...

- Wstawać psy kurwa, jedziemy! - rzuciłem w nich budzikiem i się wydarłem. Na moje nieszczęście Chanyeol dostał tym budzikiem w łeb. "Mam przejebane" pomyślałem. Szybko spierdoliłem do łazienki i zamkąłem drzwi na klucz.

- Otwieraj ty kurwo zasrana! - ups, wkurwił się. Nagle obudziła się moja mama.

- Ja rozumiem, że jesteście pełnoletni, ale hamujcie się proszę. - krzyknąłem przed drzwi do mamy "dobrze", a Chan zrobił to samo.

Gdy wyszedłem z łazienki, dostałem tym samym budzikiem w ryj. Szczerze, to spodziewałem się czegoś gorszego.

- Skoro wpierdol już dostałeś, to zrób mi żarcie. - odezwał się z łóżka Baekhyun.

- Najpierw zmyj ślady ślinotoku z ryja. - Baek się zawstydził, a my z Chanem zaczęliśmy się śmiać. Po ogarnięciu się zeszliśmy na dół, a w kuchni czekały na nas gofry z owocami leśnymi. Kocham Cię mamo.

- Zadzwoniłam kochani po wasze mamy, bo musicie się pożegnać. - uśmiechnęła się promiennie kobieta.

- Dziękuję pani. - odparł grzecznie Baekhyun. Hehe, ta grzeczność to tylko pozory.

- Ile razy ci mówiłam, żebyś mówił do mnie ciocia, tyle się znamy. - zaśmiała się.

- Dobrze, ciociu. - uśmiechnął się Baek.

Jedliśmy ze smakiem, a Chanyeol wpierdalał już szóstego gofra. Jebany olbrzym.

- Ej, ty tosterze niedorozwinięty, bo będziesz rzygać w autobusie. - zaśmiałem się.

- Chuj ci w kasztan. - powiedział z pełnymi ustawi, plując przy tym stół.

- Chłopcy... - zaczęła mama.

- Przepraszamy. - odparliśmy chórem. Po zjedzonym śniadaniu poszliśmy się spakować, w sumie to tylko ja bo chłopakom przywiozą spakowane torby na miejsce. Pff, maminsynki.

Droga na miejsce minęła nam bez problemu, co zdarza się rzadko. Staliśmy z naszymi mamami jeszcze z jakieś dziesięć minut śmiejąc się i powoli żegnając, aż przyszli jurorzy.

- Witamy was ponownie. Autobus już na was czeka, będzie tylko jeden postój, także załatwcie swoje potrzeby, pożegnajcie się i wyruszamy. - powiedział Hwang. Przytulaliśmy się z mamami patrząc jak łzy leją im się po policzkach.

- Dzwoń do mnie synku, dobrze? - zapytała wzruszona mama. - Będę tęsknić i oglądać was w telewizji.

- Dobrze, kocham cię mamo. - uśmiechnąłem się przytulając mamę i weszliśmy do autobusu. Jak zwykle Chanbaeki siedzieli razem, a ja przed nimi, po postoju Baekhyun miał usiąść ze mną.

Nagle humorek mi się zjebał. Wszedł ten pizdokleszcz, wiedział że nie lubimy BigBang, więc włączył na głos piosenkę "Bang, Bang, Bang". My ignorując to rozmawialiśmy ze sobą na różne tematy.

Podczas postoju rozmawiałem z Baekhyunem na różne tematy. Chanyeol wkurwił się na kierowcę, bo ten nie dał mu poprowadzić i obsikał koło. Na dodatek ten debil D.O wlazł na drzewo i bał się z niego zejść. Oczywiście miałem z tego powodu satysfakcję, bo ciota z niego niemożliwa. Po chwili zeskoczył z niego i wpadł w krzaki. Po trzydziestu minutach wsiedliśmy znów do autobusu. Usiedliśmy na nasze miejsca, tym razem ja z Baekiem.

- Jak myślisz? Jak jeż zajdzie w ciążę to się turla? Bo to nie możliwe, żeby chodził na tych krótkich łapkach. - Baekhyun debilu... Po chwili osobnik przed nami się odezwał.

- Turla się, zdecydowanie.

- Zamknij się penisiakiu, bo cię nabiję na te krzesło. - wrzasnął Baek, kocham jego teksty. Resztę drogi przespałem, więc nie wiem co się działo.

- Dojechaliśmy, wysiadajcie! - ktoś krzyknął, więc wziąłem plecak i wyszedłem z Baekhyunem, który dziwnie się śmiał pod nosem, ale zignorowałem to. Przed wyjściem z autobusu stał Hyunjin, który dziwnie się na mnie patrzył.

- Kochany, zmyj to z czoła. - odezwał się, a ja wyjąłem telefon i się w nim przzejrzałem.

- Kurwa, Baekhyun! - zobaczyłem wielkiego karniaka namalowanego markerem permamentnym. Poszłem szybko go zmyć, co na szczęście mi się udało. Po zarejestrowaniu, ruszyłem do pokoju, w którym prawdopodobnie czekali już chłopacy. Jednak poczułem się obserwowany. Odwróciłem się, a tam nie kto inny jak Kyungsoo.

- A ty tu czego, śledzisz mnie? - warknąłem.

- Co? Nie, idę do pokoju zwisie jeden.

- Zaraz, zaraz... Jaki masz numer pokoju?

- 370... A co chcesz się ruchać? - zaśmiał się. Kurwa...

- Kurwa, mam obok ciebie numer 369. - śmierć jest blisko. Wszedłem do pokoju i rozpakowałem się z chłopakami.

Minęły cztery godziny, była już osiemnasta. Postanowiliśmy obejrzeć film. Baek chciał oglądać "My Little Pony" więc tak zrobiliśmy. Po chwili przerwały nam dziwne odgłosy zza ściany.

- Kai'usiusiusiusiu...

- Co to kurwa jest? - zapytał Baek.

- Pewnie ten kutas Kyungsoo. Ja mu kurwa pokażę. - już miałem do niego iść, ale Chanyeol mnie powstrzymał.

- Kai'usiu p-pragnę cię... - kurwa nie wytrzymałem. Wyrwałem się Chanowi i poszedłem do jego pokoju. Ten debil siedział ze szklanką przy uchu nakierowaną na ścianę.

- Co ty odpierdalasz skunksie?!

- Csiii... Słucham co Kai mówi. - wymamrotał Do.

- Tu stoję ćwoku. - zrobił minę pedofila i odwrócił szklankę, przy które miał ucho, w moją stronę.

 - zrobił minę pedofila i odwrócił szklankę, przy które miał ucho, w moją stronę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Coś w tym stylu haha)

- Kai'uś to ty? - Co z nim nie tak?

- Brałeś coś zjebie? - on popatrzył mi w oczy. Aha, już wszystko wiedziałem, ćpanko miał.

- Umyj sobie rowek, KAIIIII! - Boże... Wyszedłem z jego pokoju i wróciłem do oglądania filmu z chłopakami, ale znowu usłyszałem jego głos.

- Jutro sprawdzę czy umyłeś rowek, KAIIII. - Baek i Chan zaczęli turlać się po podłodze, jak jebane czupakabry, a ja gotowałem się w środku. Po chwili usłyszałem ciche chrapanie zza ściany. W końcu usnął.

- Gdzie idziesz, Kaiii? - nabijał się Baek, a ja tylko wzdychnąłem.

- Idę się wykąpać.

- Pamiętaj żeby umyć rowek, Kaiii. - chłopacy znowu zaczęli się śmiać.

Po wykąpaniu poszliśmy spać, jutro czekał nas dzień pełen wysiłku.

Za wszelką cenę | k.jg x d.kgOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz